Szacuje się, że w polskich gospodarstwach domowych żyje nawet 7 mln psów, a niemal drugie tyle czworonogów nie ma opiekuna. Koszty ich wyłapywania ponoszą gminy, podpisując umowy z hyclami i schroniskami.
Niestety, tyle teoria. W praktyce okazuje się, że cały system to fikcja. Kontrole Najwyższej Izby Kontroli (NIK) dowodzą, że większość gmin niespecjalnie interesuje, co dzieje się ze zwierzęciem po jego odłowieniu. Ten fakt skrzętnie wykorzystują firmy biorące zlecenia od gmin na odławianie bezpańskich czworonogów.
Wskutek rosnącej liczby zwierząt chodzących samopas, rośnie zapotrzebowanie na umieszczanie ich w schroniskach. Ale tych jest w Polsce ok. 140. Ponieważ zazwyczaj brakuje miejsc, schroniska windują ceny za przyjęcie psa. Obecnie jednorazowa stawka wynosi od 1,5 tys. do nawet 7 tys. złotych za jedno zwierzę. Szacuje się, że tylko 40 proc. gmin posiada umowy o współpracy z przytuliskami. Dlatego część schronisk wprowadza opłaty dobowe za pobyt zwierzaka, np. w wysokości 25 zł.
Sęk w tym, że ktoś zwierzaka musi wcześniej do schroniska dostarczyć. A tym zajmują się hycle. I nieźle na tym wychodzą, zwłaszcza gdy gminy podpisują z nimi umowy ryczałtowe.
Najlepszym przykładem jest gmina Nadarzyn i Pruszków. W 2013 r. hycel Waldemar Grodecki podpisał roczną umowę ryczałtową z gminą Nadarzyn opiewającą na sumę 295 tys. 200 zł, za którą wyłapał 17 psów. Roczna umowa ryczałtowa z gminą Pruszków opiewała na sumę 240 tys. zł - czytamy w „Programie Naprawczym” dla gmin przygotowanym przez Karinę Daniszewską-Srokę, Przewodniczącą Rady ds. Wspierania Działań na Rzecz Ochrony Zwierząt przy Prezesie NIK.
Wykaz różnych, budzących kontrowersje umów, publikuje fundacja Pro Animals. I tak np. gmina Michałowice była skłonna płacić jednemu z hycli 2214 zł brutto za jedno wyłapane zwierzę. Z kolei w gminie i mieście Koziegłowy koszt wyłapania 15 sztuk bezpańskich psów wyniósł w 2011 r. 27 675 zł. W tym samym roku gmina Bobrowniki za wyłapanie i umieszczenie w schronisku 27 zwierząt zapłaciła firmie usługowej ponad 42 tys. zł.
To wcale nie są duże kwoty, biorąc pod uwagę nasz zakres obowiązków, konieczność zapewnienia ludzi, sprzętu i dostarczanie psów do schronisk, często oddalonych, gdyż w tym okolicznym brakuje miejsc - przekonuje nas przedstawiciel jednej z firmy wyłapujących psy.
Lokalni włodarze przekonują nas, że takie stawki, poza zdarzającymi się wyjątkami, to norma. - Trzeba mieć na względzie, iż każda umowa hycla z gminą może się różnić. Ale istotne jest również to, że hycle często podpisują umowy nawet z kilkunastoma gminami na raz, tak więc wskazane wyżej zarobki w niektórych przypadkach można jeszcze przemnożyć - tłumaczy jeden z samorządowców.
Nie wszyscy włodarze akceptują obecny stan rzeczy. - Hycle stali się lokalnymi monopolistami. Firmy wyłapujące zwierzęta często oferują swoje usługi „w pakiecie” tzn. wraz z z opłatą za gotowość oraz opieką weterynaryjną, jak gdyby nie było w ogóle weterynarzy w gminie. Część gmin niestety uważa, że jak zapłaci za usługę, to problem jest z głowy i przynajmniej unika odpowiedzialności za ewentualne zaniechania - przyznaje Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP.
Jak wynika z kontroli prowadzonych przez NIK, na rynku tym dochodzi do wielu nieprawidłowości. Przykładowo, w latach 2011-2012 dziesięć gmin z woj. zachodniopomorskiego, zapłaciło 86,9 tys. zł firmie Animal Control z Polic za odłowienie 471 bezdomnych zwierząt. Problem w tym, że aż 227 nie dostarczono do schronisk. - Firma nie prowadziła ewidencji odłowionych zwierząt i nie poinformowała też gminy Police o tym, iż od listopada 2009 roku nie dysponuje nieruchomością w Węgorniku, na której to - zgodnie z warunkami udzielonego zezwolenia na prowadzenie działalności - miały być przetrzymywane wyłapywane zwierzęta - zwraca uwagę NIK.
Kolejny przykład od NIK pochodzi z Białogardu. Tam pośrednik współpracujący z podmiotem prowadzącym schronisko dostarczał psy wyłapane m.in. na terenie woj. świętokrzyskiego, z gmin położonych w odległości nawet ok. 500 km. - Na koszt odłowienia zwierząt z terenu tych gmin oraz dostarczenia do schroniska składały się: koszty transportu (przy stawkach od 2,20 do 3,54 zł/km), opłata w kwocie 610 zł dla wyłapującego oraz jednorazowa opłata od 1,2 tys. zł do 1,5 tys. zł za przyjęcie każdego psa do schroniska - wylicza NIK.
Trwają prace nad przynajmniej częściowym uzdrowieniem tego rynku. Krajowa Rada Lekarsko-Weterynaryjna przedstawiła propozycję zmian ustawy, które zmierzają do wprowadzenia obowiązkowej identyfikacji i rejestracji psów (stworzenie centralnego rejestru, co ułatwi monitorowanie zwierząt) oraz zmiany przepisów regulujących kwestię prowadzenia schronisk dla bezdomnych zwierząt (określenie minimalnych wymogów bytowych). Propozycje te są analizowane w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi.