W zakończonym właśnie kwartale produkt krajowy brutto Polski był o 4,4 proc. większy niż rok wcześniej – to średnia zebranych przez DGP prognoz analityków z sektora komercyjnego. W ostatnich trzech miesiącach dynamika ma osłabnąć do 4,1–4,2 proc. A to oznacza, że właśnie kończy się górka wzrostu PKB. Przyszły rok może być mniej udany. Wśród ekonomistów przeważa pogląd, że nasza gospodarka jeszcze urośnie o 4 proc. (rząd zakłada 3,8 proc.), ale w drugim półroczu wynik będzie prawdopodobnie słabszy.
Pracujemy i kupujemy, to gospodarka rośnie
Od ponad roku wzrost w Polsce jest napędzany przez popyt konsumpcyjny. Zdaniem specjalistów w minionym kwartale konsumpcja była realnie o 4,7 proc. większa niż rok wcześniej, a jeszcze wiosną jej wzrost sięgał 4,9 proc.
Te wyniki mają związek z programem "Rodzina 500 plus". Już w ubiegłym roku był on silnikiem napędzającym wydatki gospodarstw domowych. Ale żeby dynamika była utrzymana, trzeba by dodatkowych pieniędzy od rządu.
Cały czas korzystny wpływ na popyt konsumpcyjny ma natomiast sytuacja na rynku pracy: przyśpieszający wzrost płac oraz spadające bezrobocie. Zdaniem analityków będzie się ono jeszcze zmniejszać. Wróżą oni, że stopa bezrobocia rejestrowanego w przyszłym roku może spaść nawet do 6 proc. (obecnie jest o ponad punkt procentowy wyższa). Nie powstrzyma to jednak lekkiego spowolnienia konsumpcji: w całym 2018 r. jej wzrost raczej nie przekroczy 4 proc.
Będzie lepiej, bo zaczniemy inwestować
Ekonomiści od dłuższego czasu czekają na przyśpieszenie inwestycji. Tu prognozy w ostatnich trzech miesiącach praktycznie się nie zmieniły. Zdaniem uczestników naszej ankiety w drugiej połowie 2017 r. dynamika nakładów na środki trwałe będzie wyraźnie przyśpieszać. Za to w przyszłym – już raczej nie. Roczne tempo wzrostu inwestycji powinno utrzymywać się w przedziale 8–9 proc. Oznaczałoby to najlepszy wynik od 2014 r.
– Perspektywy cały czas są bardzo dobre. W inwestycjach zarówno projekty infrastrukturalne, jak i prywatne dopiero się rozpędzają. Korzystne jest też otoczenie zewnętrzne. Europa rośnie w tempie ok. 2 proc. To wszystko oznacza, że w najbliższych kwartałach możemy mieć wzrost wyraźnie przekraczający 4 proc. – uważa Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku. Ta instytucja ma obecnie najbardziej optymistyczne prognozy dla naszej gospodarki.
Ceny w górę, stopy bez zmian
Jak w tej sytuacji zachowywać się będą ceny? Piątkowe wstępne dane Głównego Urzędu Statystycznego dotyczące inflacji we wrześniu okazały się wyższe od oczekiwań. Szacunki GUS mówią o wzroście cen o 2,2 proc. w skali roku (to najwyżej od lutego). Ekonomiści prognozowali wynik na poziomie 2 proc. – Głównymi czynnikami, które spowodowały wzrost, były szybko drożejące paliwa na stacjach i żywność – ocenia Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Ze względu na efekt bazy (wysoki wzrost cen jesienią ub.r.) w najbliższych miesiącach inflacja powinna jednak lekko się obniżać, by dopiero pod koniec przyszłego roku ponownie zbliżyć się do poziomu 2,5 proc., czyli celu Narodowego Banku Polskiego.
Słabszy wzrost gospodarczy i niski wzrost cen (a przez dłuższy czas nawet deflacja) dawały w ostatnich latach komfort Radzie Polityki Pieniężnej. Ostatnia zmiana stóp procentowych miała miejsce na przedwiośniu 2015 r. Czy przyśpieszenie PKB i inflacji w połączeniu z napięciami na rynku pracy mogą skłonić RPP do podwyżek? Zdaniem ekonomistów przynajmniej do wiosny przyszłego roku – nie. Niektórzy właśnie wtedy spodziewają się pierwszego wzrostu stóp. Ale i tak przeważa pogląd, że dojdzie do niego dopiero pod koniec 2018 r.
W ankiecie DGP wzięli udział analitycy następujących instytucji: Bank Gospodarstwa Krajowego: Bank Millennium, Bank Ochrony Środowiska, Bank Pekao, Bank Pocztowy, Bank Zachodni WBK, BPS TFI, Credit Agricole Bank Polska, ING Bank Śląski, mBank, Plus Bank, Polityka Insight, Raiffeisen Bank Polska i Société Générale.
Teraz wszyscy eksperci liczą na ożywienie inwestycyjne
Wrześniowe ożywienie w przemyśle
Wrzesień był drugim miesiącem z rzędu poprawy koniunktury w polskim przemyśle – tak wynika z opublikowanych wczoraj danych na temat PMI (wskaźnik menedżerów logistyki). Według firmy IHS Markit, która oblicza PMI dla kilkudziesięciu największych gospodarek na podstawie ankiet wśród przedsiębiorców, w polskim przetwórstwie indeks osiągnął 53,7 pkt. Był o 1,2 pkt wyżej niż miesiąc wcześniej. Dane okazały się wyraźnie lepsze od prognoz analityków.
„Najbardziej pozytywny wpływ na najnowszą wartość wskaźnika miał wzmożony napływ nowych zamówień. Liczba nowych kontraktów rosła nieprzerwanie od listopada zeszłego roku, a wrześniowy wzrost był najsilniejszy od 31 miesięcy. Rosnącą całkowitą liczbę nowych zamówień wspierał najszybszy od stycznia wzrost zleceń eksportowych” – komentują analitycy IHS Markit.
– Polskie przetwórstwo znajduje się obecnie w fazie boomu, ale producenci odczuwają bariery podażowe i dokonują znaczących podwyżek cen swoich wyrobów – podkreśla Adam Antoniak, ekonomista Banku Pekao.
Z ankiety wśród firm wynika, że podnosiły one ceny swoich wyrobów w najszybszym tempie od niemal sześciu i pół roku. Z kolei koszty produkcji rosły najszybciej od maja tego roku. Autorzy badania zwracają uwagę, że w dużej mierze było to spowodowane wzrostem cen stali.
„Pozytywny obraz gospodarki zakłóca komponent zatrudnienia, który wskazał na pierwszy od 49 miesięcy okres stagnacji w tworzeniu nowych miejsc pracy” – zwracają uwagę ekonomiści Raiffeisen Bank Polska. IHS Markit podaje, że niektóre firmy informowały o przechodzeniu na emeryturę pracowników, na miejsce których nie szukano nowych ludzi.