Wśród sygnatariuszy listu w sprawie "standardów proceduralnych i etycznych w kontekście akcji #metoo i innych akcji publicznego piętnowania niewłaściwych zachowań" są zarówno kobiety, jak i mężczyźni.
"Akcja #metoo zapoczątkowała ważne zmiany w sposobach mówienia o molestowaniu seksualnym i innych formach przemocy wobec kobiet. Po latach bagatelizowania tych problemów, zarówno przez media i opinię publiczną, jak przez organy prawa, nareszcie głos kobiet opowiadających o doświadczaniu przemocy, dzięki ich determinacji i ciężkiej pracy, zaczyna być słyszalny" - czytamy w liście opublikowanym w internecie.
Jak zaznaczają jego sygnatariusze, zdają sobie sprawę, że ujawnianie sytuacji, w której padło się ofiarą przemocy, jest niebywale trudne. "Tym bardziej powinniśmy, wszystkie i wszyscy, dołożyć wszelkich starań, aby żadna kobieta nie musiała się już obawiać ujawnienia doznanej agresji. Tylko w ten sposób możemy przyczynić się do budowania lepszego społeczeństwa demokratycznego, w którym obywatelki i obywatele w równym stopniu mogą korzystać ze swoich praw i wolności" - zaznaczono.
"Bezwarunkowe wsparcie dla ofiar przemocy nie może jednak oznaczać zgody na stosowanie mechanizmów publicznego linczu oraz odbierania oskarżonym prawa do obrony. Tego rodzaju zachowania są sprzeczne z podstawowymi wartościami społeczeństwa demokratycznego, o które z zaangażowaniem walczymy w innych sferach życia publicznego. Nie zgadzamy się, aby domniemanie niewinności, prawo do obrony i prawo do sprawiedliwego procesu ulegały zawieszeniu w jakimkolwiek kontekście. Bezpieczeństwo nas wszystkich, obywatelek i obywateli, zależy od tego, czy wymienione zasady będą przestrzegane w każdej sytuacji" - podkreślono.
Zwracają oni uwagę, na to, że trzeba umieć kierować się naraz dwiema refleksjami: jedną, która głosi, że zawsze trzeba stać po stronie ofiar i umieć ich z szacunkiem wysłuchać, i drugą – o podstawowym znaczeniu konstytucyjnej zasady domniemania niewinności osoby oskarżonej. "Mamy nadzieję, że akcja #metoo wywoła w Polsce pozytywną rewolucję, znacznie zmniejszając skalę przemocy wobec kobiet, będziemy dokładać starań, żeby tak się stało – ale ta rewolucja nie powinna pochłonąć przypadkowych ofiar" - napisali.
Według nich wsparcie dla kobiet ujawniających przypadki przemocy seksualnej nie może być równoznaczne z automatycznym wydawaniem wyroku wobec oskarżanych osób przez opinię publiczną, zwłaszcza jeśli chodzi o zarzut tak poważny jak gwałt. "Zachowania osób oskarżonych powinny stać się przedmiotem formalnych postępowań, zmierzających do wyjaśnienia okoliczności i ukarania winnych. Miarą naszej demokratycznej dojrzałości jest zadbanie o to, aby do tego czasu wstrzymać się od pospiesznego ferowania wyroków" - czytamy w liście.
Z kolei na stronie portalu "Codziennik Feministyczny" opublikowano list otwarty w sprawie solidaryzowania się z kobietami ujawniającymi przemoc. "Solidaryzujemy się z autorkami tekstu +Papierowi feminiści+ (...) oraz ze wszystkimi osobami, które zdecydowały się lub zdecydują w przyszłości głośno mówić o swoich doświadczeniach przemocy seksualnej" - czytamy w liście, pod którym podpisało się ponad 210 osób, również kobiet i mężczyzn.
"Ich, nasze wyznania muszą stać się początkiem zmiany kultury, w której żyjemy. Wyrażamy wsparcie dla Autorek w chwili, w której ta zmiana napotyka opór. Obecne zachowania zidentyfikowanych sprawców przemocy oraz ich sojuszników w mediach i polityce utrwalają kulturę gwałtu" - zaznaczono.
Według sygnatariuszy tego listu kultura gwałtu to system reguł i przekonań, które bagatelizując znaczenie i zasięg przemocy seksualnej, normalizują gwałt. Wymieniono przykłady takich przekonań, np. to oczekiwanie i wymaganie, że osoba doświadczająca przemocy zgłosi to zdarzenie na policji, czy sugerowanie, że oskarżenie sprawcy o gwałt lub molestowanie seksualne wynika z chęci zemsty, zaistnienia lub uzyskania jakichś korzyści.
"Utrwalaniem kultury gwałtu jest fetyszyzowanie +domniemania niewinności+ i innych pojęć z porządku prawnego. Przenoszenie ich do sfery oceny etycznej, jakby mówienie o krzywdzie miało być możliwe jedynie po uzyskaniu wyroku sądu" - podkreślono w liście.
Według sygnatariuszy listu, kultura gwałtu jest źródłem cierpienia milionów kobiet. "Od 32 proc. do 88 proc. z nas doświadczyło molestowania seksualnego, jedna piąta – przemocy, próby gwałtu lub gwałtu. Jest to przy tym rodzaj przemocy, który niezwykle trudno udowodnić. Wydarza się w sferze prywatnej, niewidocznej i uznawanej za nieważną. Z tej niewidzialności korzystają sprawcy" - czytamy.
Akcja #metoo (#jateż) ma na celu zwrócenie uwagi na problem przemocy seksualnej wobec kobiet. Ruch zainicjowała w październiku amerykańska aktorka Alyssa Milano, która opublikowała na Twitterze wpis zachęcający kobiety do podzielenia się sytuacjami, w których ich granice zostały przekroczone. Po niej inne kobiety zamieszczały w mediach społecznościowych wpisy dotyczące przypadków molestowania w ich życiu opatrzone Tagiem #MeToo.
Pod koniec listopada Warszawska Prokuratura Okręgowa wszczęła śledztwo ws. oskarżeń, które pod adresem dwóch dziennikarzy wysunęło osiem kobiet w tekście "Papierowi feminiści. O hipokryzji na lewicy i nowych twarzach #metoo" opublikowanym, na stronie "Codziennika Feministycznego". Zarzuty autorek dotyczyły m.in. mobbingu i molestowania; w artykule pojawiły się też informacje o gwałcie.