Media informowały, że w sobotę wielokrotny mistrz Polski, Europy i świata w psich zaprzęgach Igor Tracz wraz z młodzieżą z klubu sportowego wybrał się na trening do lasów w gminie Trąbki. W trakcie treningu polujący w okolicy myśliwi mieli podejść do Tracza i powiedzieć, że grupa "ma pięć minut, żeby się zwijać, chyba że chcecie dostać kulką". Łowczy mieli też zagrozić, że jeżeli trenujący nie opuszczą lasu, to zgłoszą to na policję, iż grupa utrudnia polowanie, za co będą mogli zostać ukarani mandatami.
Zarząd Główny Polskiego Związku Łowieckiego informuje, że niezwłocznie po zdarzeniu skontaktowaliśmy się z osobą opisującą zdarzenie w celu ustalenia szczegółów. Sprawa została skierowana do Rzecznika Dyscyplinarnego Polskiego Związku Łowieckiego w Gdańsku, który podjął działania mające na celu wyjaśnienie okoliczności zajścia" - napisała w oświadczeniu przesłanym PAP w środę rzeczniczka PZŁ Diana Piotrowska.
Przedstawicielka PZŁ zapewniła, że odbywające się wówczas polowanie zbiorowe było "legalne, prawidłowo zgłoszone na kilka tygodni przed jego przeprowadzeniem oraz, zgodnie z relacją świadków, oznakowane w celu zapewnienia bezpieczeństwa".
Myśliwi nie mieli wcześniej informacji o warsztatach prowadzonych przez pana Igora Tracza na tym terenie. Podczas spotkania zgodnie w informacjami przekazanymi przez pana Tracza doszło do utarczki słownej. Obecnie trwa postępowanie dyscyplinarne i w zależności od tego, jakie będą jego skutki, zostanie podjęta decyzja o konsekwencjach. Media podają informację o groźbach użycia broni przez myśliwego, co miałoby poważne skutki karne, jednak pan Igor Tracz w rozmowie z nami nie potwierdza gróźb użycia broni- wyjaśniła Piotrowska.
Rzeczniczka przypomniała, że od wtorku zaczęła obowiązywać tzw. specustawa dot. zwalczania afrykańskiego pomoru świń (ASF), zgodnie z którą karane będzie umyślne utrudnianie wykonywania polowania.
Po opublikowaniu tego zapisu opinia publiczna została wprowadzona w błąd, a mianowicie myśliwy nie ma prawa wyrzucić nikogo z lasu, ani nikogo ukarać. W przypadku umyślnego utrudniania wykonywania polowania, które jest działalnością legalną, myśliwy ma prawo wezwać policję, która ocenia, czy zdarzenie było umyślne, oraz nakłada ewentualną karę - dodała rzeczniczka. Przypomniała, że Polski Związek Łowiecki opowiadał się za wprowadzaniem kar za utrudnianie wykonywania polowania. Spowodowane to było nasileniem się ataków zorganizowanych grup, które przyjeżdżały świadomie i celowo utrudniać polowanie, chodząc na linii strzału, a nawet próbując myśliwym wyrwać broń. Takie działania są niedopuszczalne i zagrażały zdrowiu i życiu ludzi - wyjaśniła rzeczniczka.
Zapewniła jednocześnie, że PZŁ "będzie stanowczo reagował w przypadkach nadużycia tych zapisów przez swoich członków".