Syndyk mówił podczas przesłuchania przed komisją o trudnościach w zbyciu nieruchomości, które kupił Marcin P. W tym kontekście Małgorzata Wassermann pytała, po jakiej cenie syndyk sprzedaje nieruchomości byłego szefa Amber Gold. "Nieruchomości były kupowane za trochę wyższą cenę" - zaznaczył Dębiński. Dopytywany, co to znaczy "trochę wyższą", odpowiedział: "myślę, że gdzieś ok. 20 proc., nawet 30 proc., a w niektórych przypadkach nawet 40 proc.".

Reklama

Wassermann przypomniała, że P. kupił nieruchomości za ok. 40 mln zł. Przyznała, że w związku z zawyżeniem cen na tym poziomie zachodzi podejrzenie, że "Marcin P. kupował odpowiednie nieruchomości od odpowiednich osób za odpowiednie pieniądze". Dodała, że powinny się tym zająć organy ścigania.

"Przypominam, że te nieruchomości zostały zgłoszone w I Urzędzie Skarbowym (w Gdańsku). I US nie tylko nie zauważył faktu, że ta spółka nie rozlicza się, nie wykazuje dochodów, ale za to kupiła sobie za 40 mln zł nieruchomości" - podkreśliła Wassermann.

Dębiński powiedział też, że z byłym szefem Amber Gold Marcinem P. spotkał się dwa-trzy razy. P. wskazał syndykowi trzech pracowników, z którymi ma się on kontaktować ws. nieruchomości, sprzętu, samochodów i rejestracji umów.

Wiceprzewodniczący komisji Jarosław Krajewski (PiS) przywołał zeznania Marcin P., który mówił przed komisją, że w Amber Gold był serwer rejestrujący wszystkie rozmowy telefoniczne. Dodał, że takie nagrania nie zostały zabezpieczone przez ABW i prokuraturę, a syndyk miał ten serwer sprzedać. W tym kontekście Krajewski zapytał Dębińskiego, czy sprzedał rzeczywiście ten serwer. Świadek odpowiedział, że wszystkie urządzenia przekazał delegaturze ABW w Gdańsku. Dodał, że cztery serwery nadal pracują i można z nich wszystko odczytać, co robił m.in. sąd.

Krajewski pytał również o Łukasza Daszutę byłego członka rady nadzorczej OLT Express i bliskiego współpracownika Marcina P. Pytał, czy po objęciu zarządu przez świadka Daszuta nadal pracował dla Amber Gold. Świadek potwierdził. Dębiński poinformował, że Daszuta przekazał mu część dokumentów, nad którymi pracował. Zaprzeczył, aby Daszuta wykonywał jakiekolwiek czynności po przejęciu przez syndyka zarządu.

Reklama

Krajewski przypomniał, że Daszuta w ramach rozliczeń z Amber Gold za rzekome szkolenia na kwotę 150 tys. zł otrzymał samochód. Świadek odpowiedział, że były członek rady nadzorczej zwrócił auto.

Dębiński powiedział również, że dotarł do umów "związanych z Marcinem P.", gdzie w ramach umów zleceń z tytuły wypłat zysku, dywidend wypłacono 16,5 mln zł.

Syndyk Amber Gold: W kasie było 600 zł

Kiedy przyszedłem do spółki, w kasie było 600 zł - mówił w poniedziałek przed komisją śledczą syndyk masy upadłości Amber Gold sp. z o. o. Józef Dębiński. Wyjaśnił, że obecnie lista wierzycieli obejmuje ponad 12 tys. podmiotów.

Dębiński, korzystając z prawa do swobodnej wypowiedzi, tłumaczył przed komisją ds. Amber Gold, że 20 sierpnia 2012 został ustanowiony zarządcą przymusowym spółki Amber Gold. 21 sierpnia objął majątek tej spółki, który był położony w 65 oddziałach i punktach w całej Polsce. Zastrzegł, że nie wiedział wówczas, że od 14 sierpnia spółka jest w stanie likwidacji, dowiedział się o tym 24 sierpnia.

"Przez trzy tygodnie sporządziłem sprawozdanie dla sądu upadłościowego o stanie masy i (...) symulację kosztów postępowania upadłościowego. Doszedłem do wniosku, że (...) może nastąpić ogłoszenie upadłości" - powiedział. Zaznaczył, że sprawozdanie należało szybko sporządzić, bowiem wielu wierzycieli dowiedziało się, że Amber Gold jest niewypłacalna i zaczęło wszczynać sprawy, w których sądy zabezpieczały majątek w postaci zastawów i hipotek.

"W tym czasie jak najszybciej należało spółkę postawić w stan upadłości, ponieważ wierzyciele, ci którzy mieli lokaty terminowe, oni byliby pokrzywdzeni (względem tych, którzy mieli wpisane hipoteki)" - powiedział. "Stwierdziłem, że spółka nie ma pieniędzy. (...) W czasie, kiedy przyszedłem do spółki, w kasie było 600 zł. Więc z tych 600 zł musiałem prowadzić to postępowanie upadłościowe" - poinformował.

Dębiński wyjaśnił, że na podstawie zgłoszeń wierzytelności otrzymanych od sędziego komisarza sporządził listę wierzytelności. "Razem tych wierzytelności jest 12 tys. 203. To jest bardzo duża lista wierzytelności" - ocenił.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann zaznaczyła, że jeżeli ktoś nie zgłosił roszczenia, tzn. że Amber Gold jest mu winne pieniądze, to nie dostanie ich od syndyka. "Niektórzy przyjęli taką drogę, niektórzy się procesują ze Skarbem Państwa, czy z bankiem, będą postępowania karne, gdzie można występować w charakterze oskarżycieli posiłkowych. Natomiast spotykam się z pytaniami: czy dostanę swoje pieniądze? Jeżeli ktoś ze swoją sprawą nic nie robi, nigdzie jej nie zgłosił, to syndyk nie będzie go szukał w domu, żeby mu oddać" - zwróciła uwagę.

"Tak, to prawda, podstawą wypłaty jest tylko lista wierzytelności i naniesienie na tej liście wierzyciela. W innym przypadku będzie to niemożliwe" - przyznał syndyk. Dodał, że lista wierzytelności została zatwierdzona prawomocnie.

Teraz w masie upadłości jest ok. 78 mln zł

Józef Dębiński wyjaśnił, że w masie upadłości jest ok. 78 mln zł, ale nie zdążył jeszcze zbyć całego majątku. Pozostała jeszcze jedna kamienica w centrum Gdańska. W przetargu w czerwcu br. nikt nie złożył oferty. W związku z tym we wrześniu będzie kolejny przetarg.

Syndyk przyznał, że nie może przystąpić do planu podziału ogólnego zanim nie wykona się planu z rzeczy zabezpieczonych hipotekami. "To trzyma syndyka. Ja wiem, że wierzyciele czekają, ale prawo mi zabrania wypłaty tych pieniędzy, które mam. Te pieniądze są na lokatach terminowych, one cały czas pracują" - powiedział syndyk.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann tłumaczyła, że prawo przewiduje, iż muszą być po kolei wykonane pewne czynności, dopiero po zamknięciu tych etapów można przystąpić do wypłacania pieniędzy.

Dębiński wyjaśnił, że częściowo pieniądze zostały wypłacone wierzycielom. Zbył już bowiem dziewięć nieruchomości należących do Amber Gold, z których jedna nie była obciążona. Z ośmiu z nich wykonano plan podziału funduszu masy upadłości, a więc wierzyciele, którzy przed ogłoszeniem upadłości zdążyli wpisać się na hipoteki, otrzymali pieniądze - w sumie kwotę ponad 4,3 mln zł.

"Z tej nieruchomości, która jest do zbycia (...), też jest zabezpieczenie hipoteczne w wysokości 350 tys. zł. Czyli z kwoty, która dostarczona będzie, te 350 tys. należy odliczyć i pozostała część ze sprzedaży będzie przeznaczona dla wierzycieli, którzy oczekują na pieniądze" - poinformował syndyk.

Dębiński mówił, że udało mu się odzyskać na podstawie postanowienia prokuratury złoto, srebro i platynę. Trwało to jednak ponad rok od objęcia przez niego funkcji syndyka, bowiem Marcin P. zaskarżył postanowienia. "W tym czasie złoto taniało. (...) W momencie, kiedy przyszedłem jako zarządca przymusowy uncja złota kosztowała 1800 dolarów, a po sprzedaży spadła do 1200 dolarów za uncję. Więc ta kwota na pewno nie była taka duża" - powiedział.

"Złota otrzymałem 57,5 kg, srebra 1,5 kg, platyny niecały kilogram" - poinformował. Wyjaśnił, że kruszce zbył podmiotom posiadającym koncesje Narodowego Banku Polskiego. Zaznaczył, że nie można było przypisać konkretnych umów. "To nie było oznaczone. Nie można przypisać ani grama złota do określonej sztabki, którą otrzymałem. To jest niemożliwe. Ty było złoto niealokowane, niesortowane" - wyjaśnił.

Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. W połowie 2011 r. spółka przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express.

Linie OLT Express ogłosiły upadłość pod koniec lipca 2012 r. Z kolei Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r., a tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej firma oszukała w sumie niemal 19 tys. swoich klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.