Stefan W. odsiadywał od 2013 r. wyrok 5 lat i 6 miesięcy więzienia za napady na placówki bankowe z bronią w ręku. Według informacji PAP w tym czasie, na początku 2016 r., spędził ok. półtora miesiąca na oddziale psychiatrycznym aresztu śledczego. Rozpoznano u niego schizofrenię. Według lekarzy doszło do remisji choroby, czyli przejściowego ustąpienia lub zahamowania objawów. Do końca pobytu w więzieniu, do 8 grudnia 2018 r., Stefan W. był pod stałą medyczną kontrolą.
Zakład Karny w Gdańsku uprzedzał tamtejszą policję o dokładnym terminie, w którym Stefan W. opuści więzienie – wynika z informacji PAP. Powodem było m.in. to, że mężczyzna, który zabił prezydenta Gdańska, był właśnie leczony psychiatrycznie w trakcie odbywania kary w więzieniu.
O problemach psychiatrycznych zabójcy wspominał w poniedziałek przed południem wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński, który nazwał sprawcę ataku na Pawła Adamowicza "szaleńcem".
- Z tego, co poinformował mnie dzisiaj komendant wojewódzki policji w Gdańsku wynika, że także miał stwierdzone schorzenia natury psychiatrycznej – powiedział Zieliński. Takie informacje podawało też rmf24.pl.
Stefan W. został skazany jako osoba w pełni władz umysłowych. W związku z niepokojącymi sygnałami od osadzonego już w trakcie odbywania wyroku został on przebadany przez psychiatrów. Poddano go leczeniu farmakologicznemu. Został też najprawdopodobniej zobowiązany do dalszego leczenia po zakończeniu kary.
Dyrektor generalny Służby Więziennej jeszcze w niedzielę zlecił analizę danych na temat Stefana W., którymi dysponuje służba. Analizowane jest m.in. stosowane wobec więźnia leczenie i jego zachowanie w trakcie odbywania kary. Stefan W. trzykrotnie starał się o warunkowe przedterminowe zwolnienie, za każdym razem takiej zgody mu odmawiano.
Z informacji, do których dotarła PAP, wynika, że sprawca ataku Stefan W. został zatrzymany latem 2013 r., a w 2014 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał na 5 lat i 6 miesięcy więzienia. Na poczet kary zaliczono mu okres tymczasowego aresztowania. Zasądzono mu też spłatę ponad 30 tys. zł: składała się na to grzywna, koszty sądowe, naprawienie szkody oraz nawiązki po 5 tys. zł dla trzech poszkodowanych pracownic banków, które w wyniku napadów doznały rozstroju nerwowego.
Stefan W. oskarżany był o dokonanie czterech napadów na placówki bankowe na przełomie maja i czerwca 2013 r. Mężczyzna napadł na trzy gdańskie placówki SKOK-ów i na bank Crédit Agricole. Zastraszał pracowników banków bronią: w jednym przypadku był to pistolet gazowy, w trzech innych – pistolet alarmowy na naboje hukowe. Podczas jednego z rabunków mężczyzna wystrzelił w sufit.
Przed zatrzymaniem nigdzie nie pracował. Żył z pieniędzy ze spadku po ojcu i dzięki pomocy rodziny. Gdy zabrakło mu środków do życia, zaczął napadać na banki.
Zrabowane przez Stefana W. kwoty nie były wysokie: od 2,5 tys. do 6,8 tys. zł. Pieniądze te wydawał – jak sam mówił – "na taksówki, jedzenie i kasyno". Wybrał się też na wycieczkę do Warszawy, gdzie zatrzymał się w ekskluzywnym hotelu i na kilkudniową wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie.
W niedzielę wieczorem Paweł Adamowicz został zaatakowany nożem przez 27-letniego Stefana W., który podczas finału WOŚP wtargnął na scenę. Prezydent Gdańska w bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala, gdzie był operowany. - Urazy były bardzo ciężkie – poważna rana serca, rana przepony, rany narządów wewnątrz jamy brzusznej – powiedział doktor Tomasz Stefaniak dyrektor ds. lecznictwa Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. W poniedziałek zmarł.