W czwartek odbyła się sesja Rady m.st. Miasta Warszawy. Przed wejściem do sali obrad na stoliku leżało pudełko z maskami i rękawiczkami. Każdy, kto chciał je wziąć, siłą rzeczy dotykał rękoma pudełko oraz inne maseczki i rękawiczki – powiedział w rozmowie z PAP radny Wiktor Klimiuk. Zwrócił uwagę, że w ten sposób mogło dojść do rozprzestrzeniania się wirusa.
Klimiuk krytycznie ocenił również samo przygotowanie sali. Większość radnych siedziała obok siebie, nie zachowując zalecanej przez epidemiologów odległości 1,5 m. Co prawda wydzielono kilka stolików z zachowaniem odpowiedniej odległości, ale nie było na nich urządzeń do głosowania. Siedzących przy nich radni, aby oddać głos, musieli podejść do miejsc, które zwykle zajmują podczas sesji. W sali, w której odbywało się posiedzenie było ponad 50 osób, w tym 49 radnych.
Sprawę zabezpieczanie radnych podjął już podczas sesji Błażej Poboży (PiS). Zwrócił się z pytaniem do obecnego na sali wiceprezydenta Roberta Soszyńskiego, dlaczego nie przygotowano dla uczestników posiedzenia maseczek z filtrem HEPA polecanych przez służby epidemiologiczne. W ocenie Pobożego maseczki, które były przeznaczone dla radnych, nie chronią przed zakażeniem. To jest happening – powiedział.
Na posiedzeniu Rady Warszawy przyjęto m.in. zmiany w budżecie miasta. Dotyczyły one głównie przesunięć środków w dzielnicach Warszawy.
Rada Warszawy głosami Koalicji Obywatelskiej odrzuciła natomiast wniosek radnych Prawa i Sprawiedliwości o przeznaczenie części środków zaplanowanych wcześniej m.in. organizację obchodów święta Warszawy, a także modernizację Al. Jana Pawła II, na walkę ze skutkami epidemii koronawirusa. Radni PiS zaproponowali, aby pieniądze te zostały przekazane na utworzony specjalnie fundusz celowy na rzecz pomocy przedsiębiorcom, którzy ponieśli straty w wyniku epidemii.