Magdalena Środa, etyk:
Przyroda jest cały czas traktowana jako przedmiot ludzkiego panowania, a nie troski. Mało kto myśli o niej jako o podmiocie praw i przedmiocie poważnych obowiązków moralnych. Dewastujemy świat, zwierzęta traktujemy jak rzeczy. Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś strzelał do człowieka tylko dlatego, że jest duży, a do łosia na warszawskiej ulicy strzelano bez zastanowienia. Dlaczego? Wiejskie psy trzymane są na krótkich łańcuchach, bez wody; zabijamy zwierzęta nie patrząc na ich cierpienia. Śmieci wywalamy do lasu; w miastach dużo się mówi o recyklingu, ale mało gdzie są odpowiednie segregatory. W każdym sklepie do niemal każdego produktu dodawana jest plastikowa torebka, którą kilka minut później wyrzucamy do śmieci. Ile takich torebek dziennie zużywany, ile lat potrzebuje przyroda, by unieszkodliwić ich trujący wpływ?

Reklama

Rok temu byłam w Indiach. Ostrzegano mnie przed tamtejszym brudem, tymczasem jedyne groźne śmieci, jakie tam widać, to plastikowe butelki po wodzie porzucone przez zachodnich turystów. Skłonność do śmiecenia jest zapewne naturalna, ale już od dawna nie żyjemy w naturze, tylko w kulturze, której ważną normą jest ucywilizowanie zachowań. Pisał o tym Erazm z Rotterdamu, tłumacząc, że „zewnętrzna ogłada” stanowi ważny element moralnej oceny człowieka.

My, ludzie XXI wieku, jesteśmy od dawna "ogładzeni" - pora zabrać się za cywilizowanie naszych stosunków z otoczeniem. I to nie dlatego, że troska wobec przyrody wyjdzie nam na dobre, bo wszak powinniśmy zostawić po sobie Ziemię w co najmniej takim samym stanie, w jakim ją zastaliśmy, tak by kolejne pokolenia mogły żyć. Ale dlatego, że powinniśmy wreszcie zacząć myśleć o tej Ziemi jak o istocie, która sama w sobie ma wartość i prawa, które należy respektować. I trzeba zacząć od siebie i od tych cholernych jednorazowych torebek, które bezmyślnie bierzemy i które bezmyślnie nam wciskają. Zamiast plastiku - papier, tkanina, materiał, szkło. Wielokrotnego i wielopokoleniowego użytku! Całym sercem popieram waszą akcję.

p

Krzysztof Piesiewicz, scenarzysta i senator:
Akcja DZIENNIKA mająca na celu uświadomienie nam, jakie zagrożenia dla środowiska powodują plastikowe torebki, jest jak najbardziej słuszna. Dostrzegam jednak problem, z którym trzeba się będzie zmierzyć, gdy zakaz rozdawania foliówek w sklepach będzie wprowadzany w życie.

Reklama

Bez wątpienia nasze miasta muszą stać się czystsze, bo inaczej cała Polska zamieni się w jeden wielki Neapol. Na ulicach tego włoskiego miasta od kilku miesięcy zalegają odpady, bo nie ma już miejsc na okolicznych wysypiskach. Jednak każde prawo wprowadzane bez ostrzeżenia i należytego zadziałania na wyobraźnię ludzi nic nie da. Nie chodzi mi tu tylko o uczenie ludzi czystości, ale przede wszystkim o zmiany w świadomości społecznej.

Tak radykalne posunięcie jak wycofanie bezpłatnych torebek plastikowych powinno być wcześniej starannie zaplanowane. Konieczność ich zastąpienia czymś innym będzie bowiem wymagała całkowitej zmiany organizacji handlu w hipermarketach. Dlatego zanim nowe prawo zostanie uchwalone, musimy zastanowić się co w zamian. Oczywiście część z nas kupi wielorazowe torby, ale tym, którzy ich nie chcą, bo są oszczędni lub zwyczajnie ich nie stać, trzeba zaproponować inne rozwiązanie.

Reklama

Od razu rodzi się też pytanie: a co z produktami, które trzeba zważyć? Przecież trzeba je włożyć do jakiegoś opakowania i z reguły są to właśnie małe plastikowe torebki. Więc co teraz?

Nie można zapomnieć również o tym, że jeżeli będziemy za dużo wymagać od sprzedawców, to część kosztów, które będą zmuszeni ponieść, po prostu przerzucą na nas – na kupujących. Dlatego zakaz rozdawania torebek foliowych w dużych sklepach i wymogi stawiane przed zwykłymi ludźmi muszą być poparte alternatywą, trzeba dać ludziom coś w zamian. Bez wątpienia nowe opakowania muszą ulegać biodegradacji czy być przyjazne środowisku, ale równocześnie nie może się to wiązać ze wzrostem cen.