Pogrzeb Jana Lityńskiego
Działacz opozycji w okresie PRL, poseł i doradca byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego Jan Lityński spoczął w środę na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Uroczystości pogrzebowe rozpoczęła msza św. w Kościele Środowisk Twórczych przy stołecznym Placu Teatralnym.
Rektor Kościoła Środowisk Twórczych w Warszawie ks. Grzegorz Michalczyk poinformował PAP, że w związku z pandemią i obowiązującymi ograniczeniami sanitarnymi do świątyni może wejść nie więcej niż 31 osób. W przypadku pogrzebu ich listę przygotowała rodzina zmarłego. Natomiast było dobre nagłośnienie na zewnątrz i bardzo wiele osób stało przede świątynią uczestnicząc w uroczystości, tak jak mogli - powiedział. Nie miałem świadomości, że pani Zofia Romaszewska oraz pan premier Mateusz Morawiecki uczestniczyli w uroczystościach - dodał.
Morawiecki na pogrzebie Lityńskiego
Kancelaria premiera poinformowała PAP, że premier Mateusz Morawiecki miał świadomość obostrzeń wprowadzonych w wyniku pandemii koronawirusa ograniczających liczbę osób, które mogą przebywać jednocześnie w kościele i wiedział, że nie znajduje się na liście osób, które mogą uczestniczyć w mszy pogrzebowej w intencji śp. Jana Lityńskiego wewnątrz świątyni.
"Pomimo to, premier wziął udział w uroczystości pozostając wśród zgromadzonych na zewnątrz. W związku z tym nie miało miejsce niewpuszczenie premiera na uroczystość - zachowane zostały wszystkie obostrzenia związane z limitem osób, które mogą przebywać w kościele" - przekazała KPRM.
Rzecznik prezydenta Błażej Spychalski poinformował z kolei na Twitterze, że do kościoła na mszę pogrzebową nie została wpuszczona doradczyni prezydenta Zofia Romaszewska. "Zofia Romaszewska nie została wpuszczona do Kościoła na msze święta pogrzebową za Śp. Jana Lityńskiego. Bez komentarza..." - napisał Spychalski.
Romaszewska: Nie zostałam wpuszczona do kościoła
Informację tę Zofia Romaszewska potwierdziła w rozmowie z PAP. Nie zostałam wpuszczona, dlatego że nie byłam na stosownej liście, która była - jak oni twierdzili - ze względów covidowych. Wieniec prezydenta został wpuszczony, ja już nie - przekazała.
Jeszcze w Polsce czegoś takiego nie było. Na pogrzeb nie zaprasza się ludzi, tylko na pogrzeb przychodzą ci, którzy przychodzą. Ja jestem dawną koleżanką i to nawet dosyć bliską pana Lityńskiego z czasów bardzo zamierzchłych, bo późnych lat 70. - powiedziała.
Doradczyni prezydenta oświadczyła, że uznaje to za "akt antypolski". Żeby nie wpuścić osób, które są reprezentantami najwyższych władz polskich, to jest to coś niesłychanego - dodała.
Mamy różne poglądy, ale wiemy, że jesteśmy przyzwoici. Bo nasza przyzwoitość nie zależy od naszych poglądów. Taka nić porozumienia w tym zakresie na takich pogrzebach jest i to, co nas ma łączyć jako naród, jako państwo, to jednak nas łączy. A tu się okazuje, że nic nas nie łączy - mówiła Romaszewska.