Jak podaje dziennik, policjanci z wydziałów prewencji buntują się przeciwko ściąganiu ich do Warszawy do zabezpieczania demonstracji. "Czara goryczy przelała się po tzw. Marszu o Wolność w ubiegłym tygodniu. Był to protest przeciwników obostrzeń, uczestniczyło w nim kilkaset osób. Kiedy policjanci zażądali rozejścia się, rzucano w nich petardy oraz kamienie – w efekcie doszło do szarpaniny z funkcjonariuszami, którzy użyli pałek i gazu. Dwóch poszkodowanych funkcjonariuszy trafiło do szpitala" - czytamy w "Rz".

Reklama

Bunt policjantów

"Po powrocie policjanci z prewencji jednego z największych garnizonów zastrzegli przełożonemu, że już więcej do stolicy na tłumienie protestów nie pojadą. A jeśli ich wyznaczy, masowo pójdą na L4" - pisze dziennik.

To inicjatywa oddolna chłopaków z oddziałów prewencji w całej Polsce – mówi "Rzeczpospolitej" informator ze służb mundurowych.

Według informacji "Rz", bunt policjantów wynika również z "gorszego traktowania policjantów przyjezdnych w stosunku do tych z prewencji z Warszawy". Chodzi o miejsca zakwaterowania czy wyznaczania przerwy - podaje.

Przełożeni stosują fortele

"Przełożeni stosują fortele. Żeby można było ludzi szybko ściągnąć z różnych garnizonów do Warszawy, organizuje się +szkolenia+ dla prewencji w komendach wojewódzkich. W tym roku (zwłaszcza luty–marzec) takie szkolenia się nasiliły. Jak wskazują nasi rozmówcy z różnych komend (m.in. na południu i wschodzie kraju), funkcjonariusze z prewencji mają nawet pięć–sześć szkoleń w miesiącu (zwykle normą było ok. dwa na miesiąc)" - wskazuje dziennik.

Gazeta zaznacza, że szkolenia mają być dostosowywane do terminów możliwych demonstracji, jakie mają się odbyć w Warszawie. To celowe, bo podczas zajęć, kiedy wielu policjantów jest w jednym miejscu, łatwo wydać rozkaz wyjazdu do stolicy w celu zabezpieczenia takiego czy innego protestu. Jeżeli jest szkolenie, to zawsze możemy się dowiedzieć, że za dwie–trzy godziny może być wyjazd do stolicy - powiedział "Rz" inny z funkcjonariuszy.