W pierwszych 51 tygodniach tego roku zmarło ponad 492 tys. osób – wynika z danych urzędów stanu cywilnego. To 30 tys. więcej niż w porównywalnym okresie ubiegłego roku i aż o ponad 90 tys. więcej niż dwa lata temu. W całym 2021 r. zapewne zostanie przebity pułap pół miliona zgonów, podczas gdy już zeszłoroczne 477 tys. było smutnym rekordem w Polsce po II wojnie światowej. - Na własne oczy przekonujemy się, że naiwnie wydawało nam się, iż epidemie w wielkiej skali należą do przeszłości – podkreśla demograf prof. Piotr Szukalski.

Reklama

Nie mniej niepokojące są dane pokazujące liczbę urodzin. – Kryzys najbardziej uderzył w osoby młode będące na rynku pracy lub na niego wchodzące, a to nie sprzyja decyzjom o posiadaniu dzieci, więc teorie z początku pandemii, że efektem zamknięcia będzie wzrost liczby urodzeń, nie sprawdziły się – mówi Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazują, że do października urodziło się o 24,6 tys. dzieci mniej niż przed rokiem i aż o 40 tys. mniej niż dwa lata temu. Tegoroczny wynik będzie sporo gorszy od zeszłorocznego i może wynieść między 320 a 330 tys. urodzeń. Będzie też najgorszy od II wojny światowej. W efekcie w tym roku urodzi się ok. 170 tys. mniej osób, niż umrze. W porównaniu do 2020 r. luka między zgonami i urodzeniami wzrośnie o ok. 50 tys.

Nie wiemy, jaki będzie ostateczny demograficzny bilans pandemii, bo kolejna fala zachorowań i zgonów wywołana wariantem Omikron dopiero przed nami. Wprawdzie demografowie liczą, że gdy pandemia minie, nastąpi zjawisko kompensacji decyzji o małżeństwach czy urodzeniach, trudno jednak przewidzieć skalę. Nie wiadomo, w jakim stopniu pandemia na trwałe zaburzyła poczucie życiowej stabilizacji Polaków, co może odbić się na decyzjach o założeniu lub powiększeniu rodziny.

Czytaj więcej we wtorkowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej"