Od maja inicjatywę "Stop in vitro na Warmii i Mazurach" organizowała Fundacja Życie i Rodzina. Petycję, w której wzywano radnych do zaprzestania finansowania procedury in vitro z publicznych pieniędzy, podpisało 3,5 tys. obywateli regionu. Petycja nawiązywała do tego, że samorząd warmińsko-mazurskiego przeznaczył na ten cel 210 tys. zł szacując, że z procedury in vitro skorzystają 42 pary.

Reklama

We wtorek na sesji sejmiku radni regionu wysłuchali wnioskodawców inicjatywy "Stop in vitro". Ich przedstawiciel mówił m.in., że dzieci urodzone z tej procedury rodzą się m.in. z wadami serca, apelował, by "zaprzestać finansowania de facto zabijania zarodków". W odpowiedzi na to lekarz - chirurg dziecięcy Tadeusz Politewicz (KO) nazwał wypowiedź prelegenta "bzdurami" i wniósł o zakończenie dyskusji, co zostało przegłosowane.

Burzliwa dyskusja i groźby

Oburzyło to jednak radnych PiS, którzy twierdzili, że zgłaszali się do dyskusji, ale system nie uwzględnił ich zgłaszania się (sesja odbywała się zdalnie). W efekcie wywiązała się burzliwa debata, a wnioskodawca inicjatywy "Stop in vitro na Warmii i Mazurach" powiedział, że roześle do wszystkich osób, które popisały petycję informacje o postawie radnych. Zaznaczył też, że reprezentowana przez niego organizacja "jest bardzo skuteczna i potrafi sprawić, że ktoś pożegna się z mandatem".

Stwierdzenia te przewodnicząca sejmiku Bernadetta Hordejuk określiła mianem "gróźb".

W efekcie radni sejmiku zdecydowali, że nie zajmą się petycją inicjatywy "Stop in vitro na Warmii i Mazurach". Przeciwni temu byli radni PiS.