Dotąd stwierdzono śmierć pięciu poszkodowanych: czterech zginęło pod ziemią, a piąty zmarł po przewiezieniu do szpitala. Obecne poszukiwania dotyczą siedmiu osób: pięciu kopalnianych ratowników i dwóch górników.

Sławomir Starzyński, rzecznik Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy kopalnia Pniówek, podkreślił w czwartek rano na spotkaniu z dziennikarzami, że akcja ratownicza trwa, nie została ani na chwilę przerwana, natomiast prowadzona jest w bardzo trudnych warunkach - w rejonie prowadzonych działań dalszym ciągu przekroczone są dopuszczalne stężenia gazów.

Reklama

- Przez całą noc 13 zastępów ratowników, wyposażonych w aparaty tlenowe, prowadziło intensywne prace mające na celu przywrócenie składu atmosfery do takiego stanu, który umożliwiałby bezpieczną pracę zastępom ratowniczym. Ratownicy zabudowali wentylator i ponad 200 metrów lutniociągu – powiedział Starzyński.

Lutniociąg to instalacja, umożliwiająca wtłaczanie czystego powietrza i tym samym zmniejszenie stężeń szkodliwych gazów. - Chodzi o to, aby sukcesywnie i skutecznie przewietrzyć odcinkami wyrobisko przyścianowe ściany N-6 i bezpiecznie kontynuować poszukiwanie pracowników. Ratownicy muszą zabudować odcinkami jeszcze około 500 metrów lutniociągu – poinformował rzecznik.

Nie wiadomo, kiedy zakończy się budowa lutniociągu, będzie to zależało od warunków panujących pod ziemią. Jeden zastęp może teoretycznie pracować do dwóch godzin – na tyle wystarcza zapas tlenu w butlach aparatów. - Bardzo jednak możliwe, że panują takie warunki, że jest to 40 minut-pół godziny. Wszystko zależy od temperatury i od wilgotności – zaznaczył Starzyński.

Wybuch metanu w kopalni Pniówek

W środę kwadrans po północy w kopalni Pniówek w Pawłowicach (Śląskie) doszło do wybuchu i zapalenia metanu. Zgodnie z informacjami Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy kopalnia, w rejonie prowadzącej wydobycie ściany N-6 na poziomie 1000 metrów było 42 pracowników.

W czasie, gdy w rejonie akcji przebywały dwa zastępy ratowników, poszukujące trzech pracowników, doszło do kolejnego, wtórnego wybuchu. Dotąd stwierdzono śmierć pięciu poszkodowanych: czterech zginęło pod ziemią, a piąty zmarł po przewiezieniu do szpitala. Ciężko rannych jest dziewięć osób, lżej – jedenaście. Obecne poszukiwania dotyczą siedmiu osób: pięciu kopalnianych ratowników i dwóch górników.

Reklama

W środę prowadzący akcję ratownicy koncentrowali się na odtworzeniu bezpiecznych warunków w rejonie zagrożenia; chodziło głównie o budowę zapory przeciwwybuchowej. Następnie, po pomiarach atmosfery, wznowili poszukiwania, podejmując jednego ratownika – dotychczas piątą śmiertelną ofiarę katastrofy.

Przy próbach dalszego penetrowania rejonu poszukiwań okazało się, że atmosfera stała się tam na tyle niesprzyjająca, że ratownicy – posługujący się ręcznym sprzętem pomiarowym - musieli zostać wycofani. W takiej sytuacji zaczęto rozkładanie linii chromatograficznej. Kiedy odczytywane za jej pomocą parametry staną się sprzyjające, ratownicy powrócą do poszukiwań.

Dotąd potwierdzono zgon pięciu pracowników: czterech zmarło na miejscu, jeden w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, gdzie obecnie leży 10 rannych w wypadku. W innych śląskich szpitalach leczonych jest 10 kolejnych poszkodowanych.