Do tragedii doszło w domu wielorodzinnym przy ul. Jagiellończyka w Bartoszycach. Najprawdopodobniej zabójczy czad ulatniał się z piecyka w łazience. To właśnie tam znaleziono ciała trzech ofiar: 21-letniej kobiety, 23-letniego mężczyzny i dwuletniego dziecka.

Reklama

Pozostałe dwie osoby były w innym pomieszczeniu. Kiedy przyjechało pogotowie ratunkowe i policja, były przytomne. Zostały przewiezione do szpitala. Policjanci i strażacy wyjaśniają jeszcze, czy czad nie ulatniał się z pieców kaflowych, które znajdowały się w pokojach. Były one wcześniej rozpalane.

To kolejna tragedia przez ulatniający się czad. We wtorek w mieszkaniu w Elblągu śmiertelnie zatruły się trzy osoby - babcia i dwoje jej wnucząt. Dziadek i trzeci wnuczka trafili do szpitala. Nieprzytomne trojaczki i dziadków znaleźli rodzice dzieci, którzy zaniepokojeni przyszli po swoje pociechy.

Mieszkanie dziadków było szczelnie zabezpieczone przed zimnem. Kratka wentylacyjna była zaklejona taśmą. Czad ulatniał się z piecyka gazowego.

Czad powstaje podczas spalania, gdy nie ma odpowiedniego dostępu tlenu. Czysty tlenek węgla jest lżejszy od powietrza, ale w warunkach domowych tworzy mieszaninę z dwutlenkiem węgla, która jest cięższa od powietrza. To dlatego szybciej czadem zatruje się osoba leżąca w wannie niż biorąca prysznic na stojąco. Czujniki czadu, które na internetowych aukcjach można kupić już za 70 złotych, należy więc montować na wysokości 120-150 cm, a nie pod sufitem.