- Nie rozumiem, dlaczego kara (1 mln euro dziennie - red.) jest naliczana i nie wiem, co zrobić, żeby nie była naliczana. Po ostatnich wypowiedziach Ursuli von der Leyen odnoszę wrażenie, że tu nie chodzi o żadną praworządność - mówi Małgorzata Manowska. W ten sposób odnosi się do słów szefowej Komisji, która w wywiadzie dla "DGP" powiedziała, że prezydencka nowelizacja ustawy o SN "nie gwarantuje sędziom możliwości kwestionowania statusu innego sędziego bez ryzyka, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej".
Małgorzata Manowska podziela też pogląd wyrażany w Pałacu Prezydenckim, że Komisja przekroczyła czerwoną linię, np. żądając, by każdy sędzia w Polsce mógł "po uważaniu" kontrolować status innego sędziego. - Nie wiem, czy szefowa KE legitymuje się wykształceniem prawniczym, ale jej słowa traktuję jako pewien lapsus, przejęzyczenie - mówi I prezes SN. Zapowiada, że nie zamierza wydawać żadnych zarządzeń wstrzymujących sędziów od orzekania, inaczej niż w zeszłym roku, gdy wstrzymała bieg spraw w kwestionowanej przez TSUE Izbie Dyscyplinarnej.
Właśnie rusza formowanie nowej Izby Odpowiedzialności Zawodowej, która ma zastąpić Izbę Dyscyplinarną. Jutro I prezes SN wylosuje 33 sędziów SN, spośród których prezydent wybierze 11 tworzących nową izbę. Małgorzata Manowska żałuje też, że większość rządząca nie zdecydowała się na zmiany w KRS, co do której KE również ma wątpliwości. - Niejednokrotnie mówiłam, że osobiście nie podobał mi się sposób wyboru poprzedniej KRS i nie podoba mi się wybór obecnej. Rząd i parlament nie zdecydowały się zmienić ustawy o KRS, choć miałam nadzieję, że tak się stanie. Ale nie dlatego, że KE ma rację, po prostu chciałabym, by to znęcanie się nad Polską wreszcie się zakończyło - zastrzega I prezes SN.
- Mam wrażenie, że jak tylko Polska robi pół kroku do tyłu, to jest spychana na krawędź kolejnej przepaści pod pozorem obrony praworządności - kwituje rozmówczyni "DGP".
Cały materiał w poniedziałkowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej"