Ideologia nieufności i podejrzliwości wobec elit oraz Unii Europejskiej znacząco utrudnia rozwój prawicy. Dlatego będzie musiała zostać porzucona. Z drugiej strony jednak - zauważa Matyja - "postpolityczność", która miałaby położyć kres podziałowi lewica - prawica w Polsce, tak naprawdę jest jedynie iluzją. Chwilowym wygaśnięciem sporów, wymuszonym właśnie przez ich anachroniczność. Wkrótce zapewne rozpocznie się proces ponownego formułowania ideologicznych stanowisk. Powstanie więc także nowa prawica. Jaki będzie miała charakter? Wedle Matyi okaże się on zupełnie inny niż obecny. Pewnym jego przybliżeniem może być formuła "patriotyzmu profesjonalistów" - stawiającego nie na symbole, lecz na konkretne działania i kompetentną obronę polskich interesów w Europie. Obronę opartą na dogłębnym zrozumieniu unijnych mechanizmów i perspektyw rozwoju UE. Tylko w obrębie takiej formuły - twierdzi Matyja - tradycyjne elementy prawicowości mogą zachować rację bytu w nowych warunkach.

Reklama

p

Rafał Matyja*:

Nowa polska prawica będzie musiała porzucić znaczną część ideowego i politycznego dziedzictwa swych poprzedniczek

Wbrew wielu politycznym komentarzom przyszłość polskiej prawicy nie zależy dziś od tego, co zrobi Jarosław Kaczyński. Wbrew dominującym przekonaniom o nastaniu epoki postpolitycznej prawica będzie istotną stroną sporów toczonych w Polsce w następnych dekadach. Dominacja strategii marketingowych w polityce rządzących nie oznacza bowiem ani unicestwienia dylematów życia publicznego, ani potrzeby względnie spójnego ich dyskutowania i rozstrzygania. Każda próba stworzenia języka polityki ponad podziałami "prawica - lewica" kończyła się dotąd powstaniem nowej prawicy bądź nowej lewicy. Także wtedy, gdy przez pewien czas zachowane były pozory bycia w "centrum" lub "ponad".

Reklama

A zatem nawet jeżeli spór między rywalizującymi partiami staje się jałowy czy postpolityczny, to zwykle dzieje się tak tylko chwilowo. Obecna faza jest raczej kryzysem dawno przebrzmiałych identyfikacji politycznych, które siłą instytucjonalnej inercji dominują na europejskiej scenie politycznej. Analogia do tego, co dzieje się w Polsce, ma charakter podwójny: po pierwsze związana jest ze strukturalną dominacją mediów elektronicznych jako forum debaty przy jednoczesnym osłabieniu roli parlamentów czy gazet. Po drugie jednak polska wersja kryzysu tożsamości politycznych jest znacznie płytsza. Nie mamy do czynienia z załamaniem się identyfikacji o stuletnim rodowodzie - jak w wypadku zachodniej socjaldemokracji czy chadecji - ale z wypaleniem się sporów istotnych w ostatnim dwudziestoleciu.

Jarosław Kaczyński nie będzie miał wpływu na kolejną wersję prawicy, nie dlatego że jego partia ma małe szanse na objęcie władzy, ale dlatego że porusza się w kręgu dawnych rozpoznań i nie wytworzyła żadnych mechanizmów umożliwiających przetwarzanie idei i struktur powtarzających w kółko tezy z lat 90. Nieprzetwarzane i nieodświeżane idee nie stanowią zaś żywotnej siły i PiS, podobnie jak poprzednie historyczne wersje prawicy, zostanie zastąpione przez wersję nową, wyrosłą z innego pnia.

Reklama

Prawice na piasku

Historia daje nam w tym zakresie pouczającą lekcję. Polska prawica lat 80. ukształtowała się jako zjawisko całkiem nowe, niebędące w istotnym stopniu kontynuacją historycznych nurtów przedwojennych. Nawet najsilniejsza, ideowo spójna i skodyfikowana formacja tamtych czasów, jaką była endecja, pojawiła się wówczas w postaci całkowicie marginalnej i epigońskiej (Maciej Giertych) albo poddanej głębokim rewizjom (Wiesław Chrzanowski, Aleksander Hall). Główna oś spajająca prawicę lat 80. była syntezą stanowiska państwowego i gospodarczego liberalizmu. Obie postawy były polemiką z dominującymi w podziemnej "Solidarności" postawami państwowej ambiwalencji i wiarą w zmodyfikowany socjalizm oparty na samorządzie pracowniczym.

Druga prawica, wyrosła w kampanii prezydenckiej Lecha Wałęsy, nie kontynuowała żadnego istotnego wątku ideologii swojej poprzedniczki. Była egalitarna, ostentacyjnie religijna i antykomunistyczna, tolerująca lub afirmująca "przewodnią rolę związków zawodowych". Zeszła ze sceny po nieudanym eksperymencie związków u władzy realizowanym przez AWS.

Trzecią prawicę, tę kierowaną przez Kaczyńskiego, ukształtowała w znaczącej mierze polemika z władzami AWS oraz postawa antykomunistycznych i konserwatywnych jastrzębi w Sejmie III kadencji. Prawica ta zbudowała swą tożsamość na postulatach wzmocnienia państwa, twardej polityki karnej i silniejszej podmiotowości na scenie europejskiej. Sformułowała wizję państwa walczącego z postkomunistycznym układem i w imię jej realizacji odwróciła - w sensie najpierw programowym i ideowym, a dopiero potem politycznym - rysujący się układ sojuszy. W kampanii prezydenckiej w 2005 roku zdecydowała się na wyraziście socjalną wersję egalitaryzmu, zmieniając nie tylko swój język i wizerunek, lecz także relacje z innymi siłami na scenie politycznej.

Hegemonia PiS sprawiła, że kluczowe dla drugiej prawicy środowiska znalazły się praktycznie poza polityką. Z silnego RS AWS czy ZChN zostały żałosne szczątki, określane przez zwycięzców mianem "gruzowiska". Trzecia prawica (podobnie jak poprzednie) wymiotła poprzedników i - co wydaje się równie prawdopodobne - nie zapewni sobie trwałej kontynuacji.

Przy tak niskim poziomie instytucjonalizacji partii politycznych nie istnieje bowiem naturalny nośnik ciągłości idei, jakim byłyby szerokie grupy członków, stabilne szyldy, oddolne mechanizmy kształtowania przywództwa i selekcji kandydatów w kolejnych wyborach. Brak masowych partii czy ruchów politycznych, jakie znamy choćby z początków minionego stulecia, ułatwia wejście na scenę nowych idei, ludzi, wyborczych szyldów.

Następna generacja

Jaka zatem będzie kolejna prawica? Gdzie możemy szukać jej źródeł? Dotychczasowa historia wskazuje, że powstanie ona najpierw jako pewien projekt ideowy, a dopiero w drugiej kolejności poszuka form politycznych. Nie muszą to zresztą być formy ściśle partyjne. Jeżeli scena polityczna okaże się bardziej stabilna niż dotychczas, przełom może mieć charakter zmiany języka, na którą nałożą się zmiany polityczne wewnątrz PiS lub zbudowanie nowej formacji z części tej partii. Nowej prawicy nie znajdziemy jednak, wczytując się w sejmowe stenogramy i śledząc wnikliwie wewnętrzne napięcia życia partyjnego. Tam nie dzieje się nic - z punktu widzenia przyszłości prawicy - istotnego.

Tożsamość prawicy zostanie wypracowana, przedyskutowana, przetestowana w tych środowiskach, które odważą się myśleć poza utartymi szablonami. Nawet jeżeli w pierwszym odruchu nie określą swojej propozycji mianem prawicowej. Podobnie zatem jak nikt nie zauważył narodzin kolejnych generacji prawicy, sądząc, że poglądy formułowane poza głównym nurtem debaty są mało ważne, tak też kolejne formy prawicowości dojrzewać będą w cieniu hegemonów. Gdy sformułują zaś swoje credo, będzie już za późno: zaspany hegemon odda władzę z taką samą łatwością, z jaką przejął ją z rąk poprzedników.

Warunkiem powstania takiej prawicy jest jednak wyjście poza retorykę podejrzeń i pretensji wobec rządzących i elit, autorów porządku światowego i sterników polityki europejskiej. Język ten ukształtował się na początku lat 90., a uwiarygodnił w czasie prac komisji badającej sprawę Rywina. Ale nie pasuje do opisu współczesnych realiów. Co więcej, blokuje programowy i polityczny wigor prawicy. Wigor, który pojawiał się w deklaracjach poprzedzających koalicję PO - PiS, w zapowiedziach reformy państwa i finansów publicznych, ambitnej polityki europejskiej, ograniczenia praw korporacji i zastygł po obu stronach sporu.

Po stronie PO zastygł wraz z odejściem Gilowskiej i Rokity. Po stronie PiS proces był bardziej skomplikowany. Słuszną polemikę z doktryną brzydkiej i ubogiej panny sformułowaną przez Władysława Bartoszewskiego można było przekuć w wizję europejskiej ofensywy. Wizję, która angażowałaby polskie elity w pracę polityczną zmierzającą do wzmocnienia pozycji państwa polskiego w Unii Europejskiej. Liderzy PiS okazali się jednak mistrzami demobilizacji, generowania konfliktów, które uniemożliwiły im odegranie roli, do jakiej wydawali się niemal predestynowani.

Tymczasem prawica mogła pomysł takiej sportowej niemal mobilizacji elit wzmocnić postulatem zmiany wewnętrznych reguł rekrutacji i selekcji. Wymóg rywalizacji o silną pozycję Polski w Europie mógł sprawić, że nie tylko w kadrze Beenhakkera będą grać najlepsi piłkarze, ale również kluczowe pozycje w państwie, gospodarce i życiu społecznym będą przejmowane zgodnie z regułami opartymi na jakichś podstawach merytorycznych. Warto przypomnieć, że PiS w Sejmie IV kadencji występowało z postulatami szerszego dostępu do zawodów kontrolowanych przez korporacje, z ideą zniesienia habilitacji, z pomysłami otwierającymi dostęp do administracji dla ludzi młodych i wykształconych. Pomysły te zostały jednak porzucone i zmarginalizowane jako niezgodne z zasadniczym duchem rządów podjętych przez tę formację w następnej kadencji. Opisanej wyżej reorientacji elit powinna była bowiem towarzyszyć równoległa antyegalitarna reorientacja polityki państwa wzmacniająca te elementy systemu kształcenia, formowania i wynagradzania, które pozwolą na odrodzenie elity państwowej Rzeczypospolitej.

Prawica bez wartości?

Wymienione kwestie dają obraz prawicy, która przestaje obracać się w świecie wartości kształtujących jej obecne oblicze: światopoglądowego tradycjonalizmu, deklarowanego patriotyzmu, represji wobec przestępców, defensywnej postawy bronienia swego w relacjach międzynarodowych. To prawda - część silnie zideologizowanej tożsamości zapewne trzeba będzie poświęcić. A zdecydowaną większość przepracować tak, by spraw dla tradycji prawicowej istotnych bronić w nowy sposób.

Najważniejsza zmiana dotyczy jednak osi, wokół której budowana jest prawica. Istotnym doświadczeniem końca lat 90. było zrozumienie, że nie sposób tworzyć polityki wokół kilku nieuzgodnionych ze sobą postulatów. Budowa prawicy jako "partii ludzi chodzących do Kościoła" prowadziła do relatywizacji jej ściśle politycznych i państwowych celów. Udowadnianie lojalności wobec Radia Maryja prowadzi do utraty potencjalnych sojuszników w innych sferach zainteresowań prawicy. O ile zatem można sądzić, że w polskich warunkach prawica będzie naturalną siłą reprezentującą postawy obyczajowego tradycjonalizmu, to z pewnością redukcja jej zadań do tego celu byłaby szkodą nie tyle dla

jej politycznych możliwości, ile przede wszystkim dla jej roli jako promotora silnego i zdolnego do rywalizacji państwa.

Pozostając w obrębie sportowych analogii: dominujący na prawicy lat 90. patriotyzm kibiców stawiający na symbole i deklaracje powinien ustąpić miejsca patriotyzmowi piłkarzy, trenerów, działaczy sportowych, bo od niego zależy wynik reprezentacji. Dziś patriotyzm profesjonalistów wydaje się często sposobem spędzania wolnego czasu, a nie istotną dyrektywą działania. Jest elementem życia prywatnego, miłym i kojąco anachronicznym uzupełnieniem przykrych realiów nowoczesności. Tak już wielokrotnie w Polsce bywało, a najsilniejsze perswazje prawicowe - czy to krakowskich stańczyków, czy Dmowskiego - ten prywatny patriotyzm poddawały ironicznej i dotkliwej krytyce.

Kod genetyczny

Punktem wyjścia do myślenia o nowej prawicy nie musi być zatem jej obecny kształt ideowy. Prawica nigdy nie miała ustanowionego konstruktywistycznie wzorca z Se`vres. Zawsze była niedoskonałą odpowiedzią na aktualne problemy. Jej zaletą była zdolność korzystania z różnych wątków tradycji. W kod genetyczny prawicy lat 80. wpisała się metoda polityczna Narodowej Demokracji, sukces polityki Margaret Thatcher i Ronalda Reagana, ironiczny duch stańczyków, rozpoznanie etycznych wątków nauczania Jana Pawła II, nauka o narodzie Stefana Wyszyńskiego oraz doświadczenie pierwszej "Solidarności". Prawica solidarnościowo-wałęsowska sformatowana została z kolei przez nauczanie społeczne Kościoła lat 80., radykalną retorykę prasy drugiego obiegu, idee przyspieszenia formułowane na łamach "Tygodnika Solidarność" i ich uproszczoną wersję propagowaną przez Lecha Wałęsę. Szczególnie chętnie słuchała antynowoczesnej i antyliberalnej wykładni słów Jana Pawła II, powtarzała też podtrzymujące ją wypowiedzi biskupów. Nie była jednak na tyle klerykalna, by serio traktować tych hierarchów, którzy głosili poglądy odmienne.

Prawica współczesna włączyła do swojego arsenału zarówno antykomunistyczną retorykę wymierzoną w dominację postkomunistów w życiu politycznym Trzeciej Rzeczypospolitej, jak i elementy krytyki podpowiadane przez konserwatyzm instytucjonalny i tradycjonalistyczny. Poszukiwała obrazów własnej polityki w dziedzictwie "Solidarności", w wierności dziełu Powstania Warszawskiego i (w znaczącej części) dziedzictwu obozu piłsudczykowskiego. Z tego ostatniego brała nierzadko styl politycznych postulatów.

Kod genetyczny nowej prawicy w znaczącym stopniu zależeć będzie od wrażliwości i intelektualnych zainteresowań najmłodszego pokolenia nieznającego realiów postkomunizmu, postrzegającego naszą obecność w strukturach Zachodu jako niekwestionowaną oczywistość. Jeżeli prawica ta odrzuci wzorzec prawicowości jako terapii pozwalającej na uwolnienie się od przykrych konsekwencji nowoczesności, a będącej w zasadzie kolejnym postmodernistycznym kostiumem, będzie miała szansę sformułować projekt ofensywny.

Warto zatem wypowiedzieć ważną uwagę konstrukcyjną. Tworzenie nowej prawicy nie jest procesem dającym się ująć w sztywne ramy gotowego projektu. Przeciwnie, uciera się w polemikach, sporach, próbach zasadniczych rewizji dotychczasowego myślenia. W pierwszym okresie może nawet prowadzić do ukształtowania się zasadniczo antagonistycznych wizji tej formacji. W wielu sprawach różnice na prawicy są dziś na tyle poważne, że nie istnieją podstawy do utrzymywania pozornej jedności. Zwłaszcza w warstwie publicystyki, intelektualnego projektu, politycznego komentarza. Strategie jednolitego frontu warto zostawić tym nurtom, w ramach których powstały. Prawica polityczna powinna zachować zdolność współpracy w sprawach kluczowych. Intelektualne pozycje formacji prawicowych należy jednak poddać zasadniczej i swobodnej dyskusji.

Rafał Matyja

p

*Rafał Matyja, ur. 1967, historyk, politolog, wykładowca Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu. Jeden z najbardziej znanych polskich publicystów i komentatorów politycznych - dziś związany z "Dziennikiem". Opublikował (wraz Kazimierzem M. Ujazdowskim) książki "Równi i równiejsi" (1993) oraz "Ustrojowa pozycja związków zawodowych: szansa czy zagrożenie?" (1994). Ostatnio wydał "Państwowość PRL w refleksji politycznej lat 1956 - 1980" (2007).