Obydwa urządzenia pod względem technologicznym dzieli dziś prawdziwa przepaść. Jakość piosenek na starych kasetach nijak nie równa się tej na empetrójkach. Można też już zapomnieć o problemie wciągania i przewijania taśm czy narzekaniach na brak kieszeni, w której mógłby się zmieścić odtwarzacz.
Ale tak jak posiadacze walkmanów na przełomie lat 70. i 80., tak i teraz użytkownicy iPodów mogą uprzyjemniać sobie czas, słuchając wszędzie ulubionej muzyki. Mogą czuć się swobodnie i eksponować swoją niezależność i styl, przechadzając się po ulicach czy przesiadując w kawiarniach. Mogą też budzić zazdrość innych. Przy okazji równie często zdarza im się łamanie prawa przy przegrywaniu i kopiowaniu muzyki oraz psucie sobie słuchu przy głośnym odtwarzaniu.
Pierwszy walkman pojawił się na rynku w czerwcu 1979 roku. Wyprodukowała go firma Sony - nowy produkt miał uratować przed restrukturyzacją oddział zajmujący się domowymi odtwarzaczami kasetowymi. Prace nadzorował jeden z założycieli koncernu - Nobutoshi Kihara, który marzył o takim urządzeniu, które umożliwiałoby słuchanie ulubionych oper podczas transatlantyckich lotów.
Media przyjęły wynalazek początkowo sceptycznie, pogardzając małym czarnym pudełkiem z lichymi słuchaweczkami oraz uważając je za niepraktyczne. Ale dzięki sprawnej akcji promocyjnej na ulicach Tokio z udziałem popularnych aktorów w ciągu miesiąca udało się opchnąć młodym Japończykom ponad 30 tysięcy egzemplarzy.
Przez następnych dziesięć lat walkman znalazł ponad 50 milionów nabywców na całym świecie. Produkt znany początkowo również pod nazwami Soundabout, Freestyle i Storaway okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Z konkurencyjnym towarem próbowały wejść też na rynek inne koncerny: Toshiba, Aiwa, Panasonic, które walczyły o klienta, oferując dodatkowe opcje i napędzając rozwój technologiczny dążący do coraz większej miniaturyzacji urządzenia. We wszystkich przedstawionych do dziś ponad 350 różnych modelach podstawowym atutem pozostawała jednak prostota i funkcjonalność.
Dzięki niebywałemu sukcesowi komercyjnemu walkman stał się symbolem. Część socjologów starała się najpierw za wszelką cenę umieścić jego fenomen w kontekście kultury japońskiej. "Wygląd walkmana ma w sobie esencję współczesnego japońskiego designu - mówi Victor Buchli, amerykański badacz kultury materialnej. - To znaczy, nie stara się go naśladować, ale przez charakterystyczne proste kształty, kolory i niewielką formę stał się jego wyznacznikiem". Zwracano również uwagę na zupełnie praktyczną potrzebę izolowania się od zgiełku wielkich miast oraz specyficzne poczucie indywidualizmu w społeczeństwie. Profesor Shuhei Hosokawa ukuł nawet na potrzeby badań termin "efekt walkmana": "Główną zaletą słuchania muzyki na przenośnym odtwarzaczu jest przyjemność, jaką ona nam daje podczas wykonywania pracy czy innych codziennych czynności. Wzmacnianie również siły codziennych doświadczeń - tłumaczył Hosokawa - to sposób na uchronienie autonomii człowieka, który ciągle jest w ruchu i zmienia swoje środowisko".
Część badaczy szukała jednak bardziej uniwersalnych odniesień - szczególnie dlatego, że walkman bez problemu przyjął się nie tylko w Japonii, ale także w Stanach. Tutaj stał się on częścią kultury ulicznej, którą od połowy lat 70. skutecznie tworzyły wielkie magnetofony przenośne, tzw. boomboksy. Z tą jednak istotną różnicą, że jego użytkowanie nie miało już takiego konsolidującego charakteru jak dotychczasowe zabawy w rytmie electro i hip-hopu w nowojorskich gettach. "Używanie walkmana może prowadzić do izolacji, promuje rodzaj narcyzmu i skłania do aspołecznych zachowań. Stoi również na przeszkodzie komunikacji i codziennej interakcji społecznej - ostrzegał filozof Rainer Schonhammer. - Noszenie słuchawek w większych skupiskach ludzi może budzić też pewną dysharmonię. Tak jak przyciemniane okulary, tak i słuchawki wywołują brak zaufania u obserwatora". Wśród krytyków walkmana nie zabrakło również lekarzy, którzy ostrzegali, że duże natężenie na bębenki w uszach prowadzi do obumierania komórek i - na dłuższą metę - do utraty słuchu.
Podobnych rozważań i wątpliwości zabrakło już, kiedy na początku tej dekady podobnym przebojem wszedł na rynek nowy produkt firmy Apple o nazwie iPod. W jego wypadku indywidualizm posiadacza podkreślała już w nazwie literka "i", czyli ja. Nikt nie kwestionował planów szefa koncernu Steve’a Jobsa, kiedy w październiku 2001 roku prezentował nowoczesny gadżet i zapowiadał: "Będziecie mogli spakować tysiąc piosenek do swojej kieszeni". Koncepcja iPoda wpisywała się znakomicie w trendy epoki - rozwój elektronicznego sprzętu osobistego użytku, jakim były laptop czy aparat cyfrowy, oraz rosnącą popularność formatu plików muzycznych mp3.
Dlatego też iPod wyparł z rynku zarówno odtwarzacze CD, jak i format MiniDisc, który poza środowiskiem reporterów radiowych zupełnie się nie przyjął.
iPod był oczywiście kolejną mutacją walkmana, która miała wychodzić na przeciw oczekiwaniom współczesnego słuchacza. Masowe ściąganie muzyki z internetu narzucało jak największe możliwości archiwizowania utworów. Nowoczesny design charakterystyczny dla innych produktów Apple’a miał przyciągać nowe pokolenie użytkowników i podnosić atrakcyjność wizualną odtwarzaczy. "Rozwój i zróżnicowanie tego sprzętu - od wersji classic przez shuffle do mini - to była najlepsza gwarancja tego, że iPod pozostanie jak najdłużej w centrum uwagi - mówi dziennikarka Russ Egan. - Można było też odnieść wrażenie, że nie ma dzisiaj bardziej rozwojowego wynalazku". W końcu trzeba było zdetronizować producentów dotychczas dostępnych na rynku innych odtwarzaczy mp3 z wejściem USB, które pozwalały na przenoszenie wszelkiego rodzaju danych, i rozpocząć swego rodzaju nową erę.
Dzięki zakrojonej na szeroką skalę akcji promocyjnej, również z udziałem największych gwiazd muzyki i aktorów, iPod prędko stał się symbolem współczesnego stylu życia. Tak jak kiedyś pokazywano wrotkarzy i rowerzystów ze słuchawkami na uszach, tak teraz ich miejsce zajęli ludzie uprawiający jogging czy przesiadujący w kawiarniach. "To urządzenie pozwala kontrolować konsumpcję i doświadczanie mediów. Sam wybierasz film lub muzykę i korzystasz z nich, kiedy i gdzie masz na to ochotę. Nie jesteś zależny od nikogo - pisze blogerka Joathna Lipps. - Ta indywidualizacja użytkownika podnosi poziom konsumpcji dóbr kulturalnych i sprzyja rozwojowi biznesu rozrywkowego". Grupą docelową tego gadżetu znów stali się młodzi ludzie, którzy są ciągle w ruchu, prowadzą nomadyczny tryb życia, potrzebują ulubionych piosenek jako sposobu na odprężenie i odcięcie się od otoczenia. Pojawienie się iPoda, podobnie jak wcześniej walkmana, nie pozostało też bez wpływu na rozwój i kształt rynku muzycznego. Dzięki niemu muzyka znów stała się towarem masowej konsumpcji, co niestety tym razem wpłynęło też na spadek jej jakości. Istotną rolę przestała chociażby odgrywać formuła pełnych albumów, bo nikt nie miał siły i czasu słuchać ich w całości. Jednocześnie zaś zaczęła powiększać się swego rodzaju szara strefa dzielenia się muzyką. Indywidualny charakter odtwarzacza zwalniał z poczucia obowiązku wobec regulacji prawnych.
Nie ma wątpliwości, że zarówno walkman, jak i iPod odcisnęły ogromne piętno na współczesnej kulturze popularnej - pierwsze przenośne urządzenie budzi dziś już tylko nostalgię, a drugie wciąż ekscytację. Oba stały się jednak motorem rozwoju technologicznego. Co ciekawe, właśnie rozpoczyna się walka między obydwoma producentami. Sony pracuje nad Walkman X Series i serwisem Sony Connect, a Apple ulepsza kolejne modele iPod Touch i zasięg sklepu iTunes. "Sony wynalazło przenośne odtwarzacze w latach 70. i dominowało na rynku przez dwie dekady - mówi Brian Ashcraft, dziennikarz serwisu T3. - Potem pojawił się Apple i przejął ich klientów. Nowy produkt Sony może być nie tylko rywalem iPoda, ale zbawcą walkmana".
Ich twórcy starają się nadal rozbudzać apetyt swoich klientów, łącząc funkcję odtwarzania muzyki z oglądaniem i kręceniem filmów, robieniem i przeglądaniem zdjęć, dzwonieniem z telefonu i wysyłaniem SMS-ów, korzystaniem z internetu i e-maila. W ten sposób muzyka dała początek kolejnej rewolucji.