Tymczasem prawda może być zupełnie odmienna - wiele wskazuje na to, że sektorem finansów rządzi prawo czystej losowości, a normalne reguły ekonomiczne nie mają w jego wypadku zastosowania. Jeśli rzeczywiście tak jest, to regulacje podobne do tych, jakie stosuje się w innych działach gospodarki, tutaj muszą zawodzić. W istocie - twierdzi Sorman - mamy dziś do wykonania przede wszystkim ogromną pracę koncepcyjną i badawczą: musimy opracować teorię kryzysów gospodarczych uwzględniającą nienormalne zachowania rynków finansowych. Póki nie dokonamy takiej dogłębnej rewizji naszej wiedzy ekonomicznej, recepty na ten i kolejne kryzysy będziemy zawsze szukać po omacku.

Reklama

p

Guy Sorman*:

Kapitalizmu nie warto wyrzucać na śmietnik. Tylko cierpliwa rewizja naszej wiedzy o nim pozwoli stworzyć receptę na wyjście z zapaści

Richard Posner jest wolnorynkowcem, więc jego nowa książka "A Failure of Capitalism. The Crisis of 2008 and the Descent into Depression" (Porażka kapitalizmu. Kryzys 2008 roku i schodzenie w depresję) na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie przyznania się do intelektualnej klęski. W rzeczywistości jest bliższa zdrowej samokrytyki. Kapitalizm, pisze Posner, trzeba naprawić, a nie wyrzucić na śmietnik. Posner dołączył do tego wciąż skromnego grona intelektualistów, którzy próbują zrozumieć własne błędy, nie rezygnując z całego swojego systemu przekonań. Kilka miesięcy temu dołączył do tej grupy były prezes Rezerwy Federalnej Alan Greenspan, przyznając, że przecenił zdolność rynków finansowych do samoregulacji. Posner idzie znacznie dalej: w swojej książce wnikliwie analizuje zbliżający się, chociaż niedostrzegany kryzys, który potrwa wiele lat i mocno zagrozi naszemu społeczeństwu.

Reklama

Zaostrzanie regulacji

Proponuję, aby dla lepszego zrozumienia książki Posnera przeczytać ją dwa razy - nie będzie to zbyt uciążliwe, ponieważ jest stosunkowo krótka, napisana potoczystym językiem, wolna od żargonu i wzorów matematycznych. Pierwsza lektura nie przynosi wielkich niespodzianek: Posner opisuje, jak Stany Zjednoczone, woląc spekulować, niż oszczędzać, nadmuchały bańkę na rynku nieruchomości, której pęknięcie zagroziło całemu systemowi finansowemu - Posner nazywa to załamanie depresją, nie recesją. Autor uważa recesję za normalną cechę gospodarki kapitalistycznej, reakcję na wstrząsy zewnętrzne (na przykład wzrosty cen ropy) lub wewnętrzne (na przykład zniknięcie całej branży na skutek postępu technicznego). Podczas depresji natomiast załamuje się cała gospodarka, a inwestycje i innowacje ustają.

Reklama



Posner jest z wykształcenia prawnikiem, nie ekonomistą, ale ogarnia całość obrazu lepiej od większości ekonomistów. Pisząc już po finansowym tąpnięciu, ulega jednak pokusie budowania argumentów ex post. Czy jesienią ubiegłego roku po bankructwie Lehman Brothers naprawdę było oczywiste, że nadejdzie światowy krach giełdowy? Keynesowski neofita Posner upatruje przyczyn kryzysu w braku regulacji i zaleca ich zaostrzenie, nie dostrzegając, jak mocno uregulowane były rynki finansowe. Oczywiście istniejące przepisy zawiodły, ale do dzisiaj nikt nie wie, jaki system regulacyjny byłby odpowiedni.

Podczas drugiej lektury czytelnik uświadamia sobie, że książka Posnera jest manifestem w trwającym od lat ekonomicznym sporze między zwolennikami teorii racjonalnego wyboru i behawiorystami. Kwestia ta może się wydawać hermetyczna i uboczna, ale jest kluczowa. Wolnorynkowi ekonomiści oraz politycy, którzy z grubsza kierują się wskazaniami tych pierwszych, dzielą się na dwie główne szkoły myślenia. Zwolennicy teorii racjonalnego wyboru, z ekonomistą chicagowskim Garym Beckerem na czele, uważają, że jednostki zachowują się racjonalnie, dążąc do realizacji swoich interesów. Każdy z nas zmierza do maksymalizacji zysku, opierając się na dostępnych informacjach. Na przykład makler giełdowy celowo podejmie wielkie ryzyko, jeśli sądzi, że może to mu przynieść solidny zysk. Chciwość jest racjonalna, kiedy powszechny w firmach finansowych system premii ją nagradza.

Z kolei behawioryści, opierając się na wciąż jeszcze nielicznych eksperymentach psychologicznych i badaniach mózgu, dochodzą do wniosku, że jednostki kierują się bardziej emocjami - Keynes nazywał to "zwierzęcymi instynktami" - niż rozumem. (Założycielem tej szkoły jest psycholog noblista Daniel Kahneman, a najlepszym propagatorem Robert Frank, autor niedawno opublikowanej książki "The Economic Naturalist"). Skutkiem tego często podejmujemy niemądre finansowo decyzje, które nie służą naszym interesom. Zwolennicy teorii racjonalnego wyboru są skłonni pozwolić jednostkom decydować, co jest dla nich najlepsze na niezbyt mocno uregulowanym rynku ze swobodnym przepływem informacji. Behawioryści doradzają narzucenie gorsetu przepisów chroniących ludzi przed ich własnymi instynktami.



Efekt czarnego łabędzia

Posner, co nie może zaskakiwać, opowiada się po stronie szkoły racjonalnego wyboru (razem z Beckerem są autorami bloga, w którym stosują tę teorię do najróżniejszych rzeczy). Pokazuje, że niepohamowana racjonalność może wpędzić nas w kryzys, ale sam nie wygłasza żadnych psychologicznych czy moralnych ocen. Jak już wspomniałem, zwolennicy teorii racjonalnego wyboru uważają zachowanie maklerów giełdowych za racjonalne w kontekście systemu motywowania premiami. Z kolei bankierzy być może wywołali kryzys, dopuszczając do zbyt wysokiego poziomu lewarowania i udzielając zbyt ryzykownych kredytów. Z ich perspektywy były to jednak racjonalne decyzje. Gdyby bankierzy nie włączyli się w nadmuchiwanie bańki, klienci uciekliby od nich do konkurentów proponujących większe zyski. Bankierzy wiedzieli, że w przyszłości może grozić im bankructwo - nie są głupkami, przypomina nam Posner. Zdawali sobie sprawę, że bańka kiedyś pęknie, ale ryzyko bankructwa jest nieodłącznym elementem biznesowego losu bankiera. Zaakceptowanie tego ryzyka było racjonalne przy wysokich dochodach: bankier może stracić swoją firmę, ale na koncie osobistym zdąży zgromadzić taką sumę, by nie mieć racjonalnego powodu się tym przejmować.

A co z osobami, które brały kredyty subprime, kupowały oparte na nich obligacje i robiły zakupy na kartę kredytową? W sytuacji, gdy kredyt był bardzo tani, a wartość nieruchomości nieustannie pięła się do góry, ludzie ci byliby nieracjonalni, gdyby pozostali z boku. Według Posnera każdy podmiot ekonomiczny zachowywał się racjonalnie w ramach niebezpiecznych reguł gry. Kto jest zatem odpowiedzialny za skutki? Twórcy reguł, a nie gracze.

Posner proponuje dwa wyjaśnienia porażki autorów przepisów. Po pierwsze, zarzuca ekonomistom, że nie badają depresji, ponieważ są one bardzo rzadkie. To prawda, że większość ekonomistów (w każdym razie wolnorynkowych) zachowywała się tak, jakby depresja nie mogła się już nigdy powtórzyć - przykład "zgubnej pychy rozumu", jak ująłby to Hayek.

Po drugie, według Posnera ekonomiści wolnorynkowi traktowali kwestię deregulacji zbyt dogmatycznie. Błędnie założyli, że deregulacja rynków finansowych będzie miała tak samo dobroczynne skutki jak deregulacja realnej gospodarki, na przykład przewozów lotniczych czy telekomunikacji. Posner ma rację: rynki finansowe i realna gospodarka nie kierują się tą samą logiką, jak pokazali Benoit Mandelbrot z Yale i Rama Cont z Columbii (niestety, Posner ich nie cytuje). Realny rynek - mówi Mandelbrot - zachowuje się zgodnie z dosyć przewidywalnymi regułami, natomiast na rynkach finansowych znajduje zastosowanie prawo "dzikiej losowości" czy efekt czarnego łabędzia - termin autorstwa Nassima Taleba, ucznia Mandelbrota. Rynki finansowe wymagają zatem rozsądnych regulacji, aby w miarę możliwości ograniczyć najskrajniejsze skutki losowości.



Gdyby doszło do procesu mającego ustalić odpowiedzialność za kryzys finansowy, sędzia Posner (zasiada w amerykańskim sądzie apelacyjnym) z pewnością uniewinniłby środowiska biznesowe, które jego zdaniem zachowywały się racjonalnie. Ekonomiści otrzymaliby wyrok w zawieszeniu z warunkiem zmodyfikowania ich teorii. Politykom zarzucono by, że nie przygotowali żadnego planu awaryjnego - wciąż go nie ma, narzeka Posner. On sam radzi, by Stany Zjednoczone stworzyły coś w rodzaju finansowego CIA, by ochronić rynek przed największymi zagrożeniami. Przytacza historyczny precedens: kiedy Japończycy zaatakowali Pearl Harbor, nie istniała instytucja, która zarządzałaby licznymi rozproszonymi danymi. Gdyby istniała, atak prawdopodobnie dałoby się przewidzieć.

Nieuchronność kryzysu?

W kontekście znakomitej książki Posnera nasuwa się ogólna uwaga do wszystkiego, co opublikowano na temat obecnego kryzysu. Większość komentatorów, kierując się wiedzą naukową, ideologią, strachem lub chęcią zemsty, przedstawia kryzys tak, jakby musiał się wydarzyć. Odnajdują w niedawnej przeszłości przyczyny, które rzekomo nieuchronnie prowadziły do kryzysu. Przypomina to podejście, które skrytykował francuski historyk Fernand Braudel, zarzucając badaczom XVIII wieku, że traktują rewolucję francuską jako nieuniknioną. Rewolucja nie musiała się zdarzyć, dowodził Braudel. Nie ma czegoś takiego jak konieczność historyczna. To samo dotyczy ekonomii. Kryzysy nie są zapisane w gwiazdach. Depresje z definicji pozostają nieprzewidywalne. Są posłuszne tylko prawu dzikiej losowości. Mędrkowie, którzy triumfalnie powtarzają: "A nie mówiłem!", popełniają błąd logiczny, uważając, że skoro kapitalizmowi rzeczywiście zdarzyło się potknięcie, to zdarzyć się musiało. Karol Marks wierzył, że kapitalizmowi pisany jest ostateczny upadek po finalnym kryzysie, ale autor "Kapitału" był bardziej mesjaszem niż naukowcem. My zaś musimy z pokorą i ostrożnością analizować metody wyjścia z obecnego kryzysu.

Guy Sorman

przeł. Tomasz Bieroń

p

*Guy Sorman, ur. 1944, francuski pisarz, publicysta polityczny i filozof. Jeden z nielicznych wśród francuskiej inteligencji zwolenników wolnorynkowego liberalizmu. Wydał m.in. książki: "Made in USA. Spojrzenie na cywilizację amerykańską" (wyd. pol. 2005), "Rok koguta" (wyd. pol. 2006), "Dzieci Rifa’y. Muzułmanie i nowoczesność" (wyd. pol. 2007) oraz "Ekonomia nie kłamie" (wyd. pol. 2009). Jest stałym współpracownikiem "Europy" - ostatnio w nr. 270 z 6 czerwca br. opublikowaliśmy jego tekst "Azja, którą niszczy komunizm".