KLARA KLINGER: Jesteśmy wyjątkowo konserwatywnym społeczeństwem – taki obraz Polaków wyłania się z Polskiego pomiaru postaw i wartości 2009.

MARCIN ZARZECKI*: To prawda. Nie chodzi tylko o powszechność praktyki religijnej, która pomimo lekkiego spadku i tak pozostaje dość wysoka, ale bardziej o postrzeganie wartości, które tradycyjnie są związane naukami Kościoła. Zaskakuje, że ten konserwatyzm nie tylko się nie zmniejsza, ale wręcz zwiększa pomimo przemian i rozwoju wolnego rynku.

Reklama

To chyba dobrze?

Paradoksalnie wcale tak nie jest. Wyznawanie tradycyjnych wartości oraz głęboki konserwatyzm ma także negatywny wpływ na rozwój społeczeństwa.

Dlaczego?

Wartości konserwatywne wiążą się z hołubieniem przeszłości i tradycji. To nie pomaga w modernizacji społeczeństwa. Warto się przyjrzeć temu, co deklarują młodzi, którzy są najbardziej czułym barometrem zmian. A oni twierdzą, że najważniejszą dla nich wartością jest rodzina, a nie jak w innych krajach np. sukces zawodowy. To oznacza, że koncentrują się głównie na mikroskali swojego życia. Niestety, idzie to w parze z brakiem zainteresowania wartościami, które stanowią o dynamicznym rozwoju, czyli jakimkolwiek działaniu obywatelskim. Polacy nie chcą zmian i nie są na nie otwarci. Ten konserwatyzm sprawia, że nasze społeczeństwo jest pasywne i bierne.

Ale z badań wynika, że działania obywatelskie są dla Polaków ważne.

Reklama

Kiedy pytaliśmy ludzi, jak traktują wolontariat, wszyscy zgodnie twierdzili, że to bardzo chwalebna idea. Jednak kiedy drążyliśmy temat, okazało się, że w ostatnich miesiącach nie robili nic na rzecz innych i tego nie zamierzają. To ujawnia skupienie się na własnych, indywidualnych wartościach. Jesteśmy rozdwojeni. Więc choć deklarujemy tolerancję i otwartość, to po krzyżowym ogniu pytań wychodzi, że co trzeci Polak chciałby, żeby w Polsce mieszkali tylko katolicy, nie akceptujemy też nowych ruchów religijnych. To sygnały o tendencjach ksenofobicznych.

A skąd u Polaków tak silne przywiązanie do rodziny?

W sytuacji niepewności ekonomicznej potrzebujemy bezpieczeństwa. A rodzina kojarzy się z poczuciem stabilności. Czyli można to interpretować jako przejaw postawy ucieczkowej i poszukiwania małej stabilizacji.

*Marcin Zarzecki, socjolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, współautor badania