W ramach kampanii zbierano podpisy pod petycją za wprowadzeniem związków partnerskich w Polsce. W akcji brały udział znane postaci ze środowiska LGBT, jak Robert Biedroń i Krzysztof Śmiszek, Marta Lempart, Jacek Jelonek czy Katarzyna Zillmann.
Jakub i Dawid: To bezprawna cenzura
"META zablokowała naszą akcję, w której zbieraliśmy podpisy za wprowadzeniem związków partnerskich w Polsce. Na stronie akcji nie możemy tworzyć nowych postów, publikować relacji, a wszędzie indziej - nawet wspominać jej nazwy. To praktycznie uniemożliwia nam dalsze prowadzenie kampanii. To bezprawna cenzura ograniczająca nam prawo do walki o równość i tolerancję w Polsce. Jak powiedziałby klasyk: META staje dziś tam, gdzie kiedyś stało ZOMO" - piszą Jakub i Dawid na swoim profilu facebookowym.
"W grudniu wystartowaliśmy z głośną kampanią, w której zbieraliśmy podpisy pod petycją o wprowadzenie w Polsce związków partnerskich. Pisały o niej media, mówiliśmy o niej w telewizji i codziennie zbieraliśmy podpisy pod petycją. Na koncie akcji było już 31.686 Waszych sygnatur!" - przypomina para.
Jednak "miesiąc temu wszystko się zatrzymało". Autorzy kampanii dostali wiadomość od Mety że: "akcja została uznana za spam" i zablokowana przez algorytmy Facebooka i Instagrama. "Każdy post wspominający akcję jest automatycznie usuwany. Seryjnie zdejmowane są także archiwalne publikacje" - skarżą się Jakub i Dawid.
Jakub i Dawid: Zderzyliśmy się ze ścianą
"Próbowaliśmy się odwoływać i tłumaczyć, ale zderzyliśmy się ze ścianą korpostruktury Mety. Skontaktowaliśmy się nawet z jej polskim kierownictwem - wszyscy rozumieją sprawę, ale nie mogą pomóc, bo... nie mają uprawnień, aby zmienić decyzje sztucznej inteligencji" - piszą organizatorzy akcji.
Jakub i Dawid uważają, że są "kolejną ofiarą bezmyślnej polityki Mety opartej na błędnych algorytmach. Te przypadki powinny nam wszystkim uświadamiać jak wielką władzę zyskują platformy społecznościowe, w starciu z którymi - jesteśmy niemal bezbronni".
"Meta, prowadzona ślepo przez sztuczną inteligencję, staje się jednowładnym i bezdyskusyjnym cenzorem rodem z putinowskiej Rosji" - podkreślają ostro aktywiści.