Matka Sary twierdzi w rozmowie z "Faktem, że była ofiarą przemocy domowej ze strony partnera. Zdesperowana i bezradna, podjęła decyzję o oddaniu dziecka do okna życia, chcąc zapewnić mu bezpieczeństwo. Kobieta, w rozmowie z "Faktem" podkreśla, że była to decyzja podjęta pod wpływem impulsu, w stanie głębokiego załamania nerwowego.
Mój mąż to toksyczny i niebezpieczny człowiek. Zrobi wszystko, żeby mnie dręczyć dalej, żeby mnie zniszczyć, codziennie dostaję SMS-y, że wszystko zrobi, bym się zabiła w końcu. Wie pani, jak to jest wychodzić z domu i oglądać się za siebie – mówi "Faktowi" mama Sary.
Będę walczyć o córeczkę. Walczę od początku! To był impuls, przeszłam załamanie nerwowe, mąż znęcał się psychicznie nad nami i fizycznie, co potwierdziły moje dzieci z pierwszego małżeństwa - dodała.
Wersja ojca
Ojciec dziewczynki przedstawia zupełnie inną wersję wydarzeń. Jak informuje "Fakt", twierdzi, że to matka porzuciła dziecko i że był ofiarą jej manipulacji. Mężczyzna podjął działania prawne, aby odzyskać córkę.
W listopadzie to ona (żona — przyp. red.) porzuciła mnie i dziecko, przez cztery dni nie odzywała się do nas w żaden sposób. Powiedziała mi ostatnio, że od 12 lat ma dzieci, a teraz chce wolności, chce imprezować. To nie jest żadna depresja poporodowa. Ona zrobiła to świadomie, chciała zrobić mi na złość – mówił "Faktowi" tata Sary.
Ona mnie niszczyła, nie mówię, że jestem idealny, znikała na noce, niby jeździła na taksówce. Wszystkie swoje fundusze inwestowałem w nią i dzieci, także w jej dzieci z pierwszego małżeństwa, a ona pół roku temu zaczęła znikać z domu – opowiadał "Faktowi" pan Marcin
Konsekwencje sprawy
Sprawa Sary trafiła do sądu, który będzie musiał rozstrzygnąć, kto ma prawo do opieki nad dzieckiem.