Pułkownik Aleksander Makowski to legenda polskiego wywiadu. Absolwent szkoły wywiadu w Kiejkutach, stypendysta Harvardu, były oficer wywiadu PRL, szpieg, którego próbowało zwerbować FBI, współpracownik Urzędu Ochrony Państwa i Wojskowych Służb Informacyjnych. Ostatnio zasłynął jednak pozwaniem do sądu MON za opublikowanie jego nazwiska w tak zwanym raporcie Macierewicza z likwidacji WSI. I wygrał.

Reklama

Resort obrony w 2013 roku musiał zamieścić w prasie przeprosiny za zawarte w raporcie sugestie, jakoby były szpieg był biznesmenem podejrzewanym o hochsztaplerstwo, lekceważył instrukcje operacyjne, wprowadzał w błąd najwyższe organy państwowe, uzyskując z tytułu działalności wywiadowczej korzyści majątkowe, a także, że był autorem operacji "ZEN" i inspirował działania WSI podejmowane ze szkodą dla bezpieczeństwa, autorytetu i interesów Państwa Polskiego.

Raport Antoniego Macierewicza wydobył Aleksandra Makowskiego z cienia i - co przyznaje były szpieg w wywiadzie-rzece, jaki przeprowadzili z nim Paweł Reszka i Michał Majewski - położył ważną operację wywiadowczą prowadzoną przez polskie służby w Afganistanie.

Media

Zaczęło się od notatki wywiadowczej z grudnia 2003 roku. Informatorzy polskiego wywiadu donosili, że w listopadzie w pakistańskiej miejscowości Chajbar Osama bin Laden spotkał się z grupą 20 współpracowników. Al-Kaida podniosła się po odwetowym uderzeniu Amerykanów na Afganistan, zaczynała planować kolejne zamachy. Bin Laden ze swoimi ludźmi planowali atak na terenie USA lub Wielkiej Brytanii. Odłożyli na to niemałą sumę, osiem milionów dolarów. Gdyby jednak przygotowania okazały się niemożliwe, drugim celem miał stać się któryś z najbliższych sojuszników Amerykanów - wyjaśnia Aleksander Makowski.

Reklama

Do operacji Al-Kaida zamierzała wprowadzić Saudyjczyka, który miał bardzo dobre kontakty w Europie Wschodniej. W Rosji, Rumunii i w Polsce - opowiada Makowski i jak dodaje, już w marcu 2004 roku otrzymał informacje, że Osama bin Laden podjął decyzję o przeprowadzeniu zamachów wymierzonych w Polskę i Ukrainę. Operację koordynował Mohammad Dżunos Afez, który za rządów talibów kontrolował kanały przerzutu narkotyków przez Afganistan. Podlegały mu również afgańskie linie lotnicze Ariana.

Polski wywiad nie mógł zbliżyć się do Osamy bin Ladena. Nadarzyła się jednak okazja, by wyeliminować jego najbliższego współpracownika.

Reklama

W styczniu 2006 roku dostałem bardzo szczegółową informację na temat miejsca pobytu Ajmana az-Zawahiriego - wyjaśnia Aleksander Makowski. Wiadomo było, gdzie jest terrorysta, kto go chroni, jakie ma zwyczaje. Wtedy w polskich służbach pojawił się pomysł, by zlikwidować Az-Zawahiriego. Minister obrony narodowej Radosław Sikorski w tej sprawie specjalnie pojechał do USA, gdzie załatwił poparcie amerykańskiego prezydenta, a od sekretarza obrony Daniela Rumsfelda uzyskał zapewnienie, że w razie powodzenia akcji CIA wypłaci 25 mln dolarów nagrody za głowę Bin Ladena. Pieniądze miały trafić do afgańskich zamachowców.

Jak podkreśla były szpieg WSI, wyjaśniając szczegóły operacji "ZEN", zielone światło akcji dał nawet prezydent Lech Kaczyński.

Z tego, co mi opowiadano, był bardzo przejęty. Zwłaszcza możliwością reperkusji ze strony terrorystów. Dlatego trzykrotnie - tak mi mówiono - zaprzysięgał swoich rozmówców na wszelkie świętości. Kazał absolutnie trzymać rzecz w tajemnicy. Nalegał, by to, co zostało powiedziane, zostało tylko w tym gronie. Zabronił sporządzania jakichkolwiek dodatkowych raportów. Mieli wiedzieć tylko ci, co byli u niego, no i wykonawcy. Prezydent zdawał sobie sprawę, jak poważne byłyby konsekwencje, gdyby prawda wyszła na jaw - mówi bohater książki "Zawód: szpieg".

Przygotowania nabrały biegu we wrześniu 2006 roku. Zgoda Lecha Kaczyńskiego, przyzwolenie Amerykanów i... akcja zakończyła się, zanim tak naprawdę się rozpoczęła. - Akurat we wrześniu Antoni Macierewicz zaczął rozwalać całą operację - podkreśla Aleksander Makowski. Jak twierdzi, dostał telefon z góry wywiadu wojskowego z poleceniem wstrzymania działań, bo Antoni Macierewicz przegląda akta WSI i dopatrzył się, że Makowski to "ten Makowski".

Raport z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych przygotowany przez Macierewicza ukazał się w 2007 roku. Dokument ten przedstawiał Makowskiego jako hochsztaplera, złodzieja, jako - jak zauważają Majewski i Reszka - naciągacza, który zarobił na operacjach wywiadowczych w Afganistanie 100 tysięcy dolarów i 30 tysięcy złotych. Makowski obronił się przed sądem, wywalczył przeprosiny, ale nie ukrywa, że wciąż ma wiele do zarzucenia likwidatorowi WSI. Jego zdaniem bowiem Antoni Macierewicz mógł wziąć udział w obcym wywiadzie.

Zgodnie z definicją artykułu 130 paragraf 2 kodeksu karnego w obcym wywiadzie bierze udział ten, kto ujawnia informacje mogące szkodzić Rzeczpospolitej - wyjaśnia były szpieg WSI. - Ujawniając informacje o tajnych działaniach w Afganistanie, ujawniając całemu światu informacje o tym, że byłem współpracownikiem wywiadu, Macierewicz de facto przekazał je wywiadowi Al-Kaidy i innym służbom zagranicznym - podkreśla Aleksander Makowski i dodaje: - Takie działanie ma swoją potoczną nazwę - zdrada stanu.

Paweł Reszka, Michał Majewski, "Zawód: szpieg. Rozmowy z Aleksandrem Makowskim", Wydawnictwo Czarna Owca