Mimo to wspięła się na sam szczyt i jako pierwsza kobieta w historii Niemiec usiadła w fotelu kanclerskim. Udało jej się, bo potrafiła udowodnić, że w niepozornej brzyduli z Niemiec Wschodnich, która wszystko zawdzięcza fuksowi, kryje się osoba rezolutna, pojętna i bardzo twarda.

"Jest początek lat 90. Angela Merkel - ubrana jak zwykle w jakiś niemodny kostium - uczestniczy w posiedzeniu niemieckiego rządu. Niedawno została ministrem środowiska w rządzie Helmuta Kohla. Nie czuje się pewnie. Przedstawia jakąś propozycję, ale nie znajduje posłuchu. Gdy widzi, że jej się nie uda, zaczyna płakać" - tak początki kariery Angeli Merkel wspomina w rozmowie z DZIENNIKIEM publicysta renomowanego "Sterna" Hans-Peter Schütz. W podobnym tonie mówi o niej Lothar de Maiziere, ostatni premier NRD i pierwszy polityczny promotor Merkel. "Gdy tylko powiedziałem coś nie po jej myśli, po prostu czerwieniła się jak rak i całkiem traciła wątek" - opowiada DZIENNIKOWI. "Brzyduli" nikt nie doceniał. Do czasu.

Wejście smoka

To było pewnego zimnego grudniowego wieczoru w 1999 roku. Angela Merkel zamknęła się w swoim gabinecie z dwiema najwierniejszymi współpracowniczkami: szefową swojego biura Beate Baumann i rzeczniczką Evą Christiansen. Po kilku godzinach rozmowy panie skonstruowały plan, który miał wstrząsnąć Niemcami i sprawić, że od teraz z Angelą Merkel będą się liczyć wszyscy. Moment był wyśmienity. Kilka tygodni wcześniej gigant niemieckiej chadecji i ojciec zjednoczenia Niemiec Helmut Kohl przyznał się do tego, że w czasie gdy był kanclerzem, przyjmował olbrzymie nielegalne darowizny z niejasnych źródeł. Skandal - nazwany później aferą czarnych kas - wepchnął CDU w najgorszy w historii kryzys poparcia. To właśnie wtedy Merkel postanowiła działać.

22 grudnia 1999 na łamach opiniotwórczego Frankfurter Allgemeine Zeitung Merkel opublikowała - bez wiedzy partyjnych kolegów - list otwarty, w którym wzywa swoją partię do potępienia Kohla i nowego otwarcia. Dla jej partii to był szok. Takiego zamachu na świętość mógł dopuścić się tylko ktoś ze wschodu, bez sieci znajomości i powiązań. Partyjna wierchuszka była wściekła - wspomina Schutz. Dla opinii publicznej Merkel stała się ostatnim sprawiedliwym niemieckiej chadecji. Na fali tych wydarzeń w kwietniu 2000 roku została szefową CDU i weszła na drogę, która doprowadziła ją do urzędu kanclerskiego. Dekadę po zjednoczeniu Niemiec polityk z NRD stanął na czele wielkiej niemieckiej partii.

Ossi od kobiet
A właściwie wcale nie musiała być Enerdówą. Bo Angela Dorothea Kasner (nazwisko Merkel ma po pierwszym mężu, z którym się zresztą szybko rozwiodła) urodziła się w 1954 roku w Hamburgu na zachodzie Niemiec. Ojciec Horst Kasner był ewangelickim pastorem i kilka tygodni po narodzinach córki dostał propozycję objęcia parafii w wiosce Quitzow w Brandenburgii. Sam pochodził z Berlina, a więc przenosiny do NRD nie stanowiły problemu.

Zwłaszcza że nie było jeszcze jasne, która część Niemiec wyląduje po jaśniejszej stronie historii. Angela żyła normalnie. Szkoła, dobre stopnie, socjalistyczne organizacje młodzieżowe, studia na wydziale fizyki, potem kariera naukowa. Była wzorem pozbawionego iluzji młodego pragmatycznego naukowca. Na patos pozwalała sobie tylko, gdy planowaliśmy rowerowe wycieczki po leśnych ścieżkach Brandenburgii - wspomina Michael Schindhelm, który dzielił z nią pokój w Centralnym Instytucie Fizyki i Chemii w Berlinie. Merkel pracowała tam przez 20 lat. W pracy poznała też Joachima Sauera - swojego dzisiejszego męża.

Enerdowcy nie mieli swojej Solidarności. Siedzieli cicho jak mysz pod miotłą, a ich Praska Wiosna wybuchła dopiero, gdy upadł mur berliński. Władza leżała na ulicy. Ugrupowania polityczne powstały jak grzyby po deszczu. Polityka obchodziła wszystkich.

Merkel też zaczęła działać. Jej kanapowe ugrupowanie poparło w gorącym okresie ostatni reformatorski rząd NRD. A jego premier Lothar de Maiziere potrzebował nowych twarzy, najlepiej wykształconych kobiet. Powiedzieli mi, że jest poukładana i rezolutna więc dałem jej posadę zastępcy rzecznika prasowego. Po zjednoczeniu Niemiec razem ze swoimi ludźmi przeszedłem do CDU. Ot i cała tajemnica, jak Merkel wylądowała w chadecji - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM ostatni premier NRD. To również Maiziere przedstawił ją Helmutowi Kohlowi. Kilka tygodni później Kohl wezwał Merkel. Zna się pani na kobietach? - zapytał. I dał jej posadę ministra ds. młodzieży i kobiet. Żeby nikt się nie czepiał, że nie ma w rządzie Enerdowców ani kobiet. Tak stała się dziewczynką Kohla.

Andyjskie sprzysiężenie
Przekonanie, że zawdzięcza wszystko politycznemu fuksowi, ciągnęło się za nią bardzo długo. Była i jest outsiderką. Zwłaszcza że znalazła się w partii, gdzie wszyscy znają się jeszcze z partyjnych młodzieżówek. W młodości wspólnie jeździli na wakacyjne eskapady. Kiedyś w czasie wyprawy w Andy zawiązali coś w rodzaju sprzysiężenia. Tacy politycy jak Roland Koch, Christian Wulff czy Ole von Beust przyrzekli sobie, że będą się wspierać i kiedyś któryś z nich zostanie kanclerzem. Dziś rzeczywiście są w pierwszym szeregu polityków CDU, ale to ona sprzątnęła im sprzed nosa to najważniejsze stanowisko - mówi DZIENNIKOWI publicysta Die Zeit Jan Ross.

To uczyniło Angelę Merkel twardym jak stal politycznym graczem. W 2002 roku andyjczycy oświadczyli Angeli Merkel, że nie poprą jej kandydatury na kanclerza. Zażądali, by ustąpiła na rzecz premiera Bawarii Edmunda Stoibera. Twierdzili, że konserwatywny elektorat nigdy nie zaakceptuje bezdzietnej rozwódki, ale tak naprawdę to oni nigdy jej nie zaakceptowali. Ustąpiła. To mógł być jej koniec, ale Stoiber minimalnie przegrał walkę o fotel kanclerza, a Merkel pozostała w grze.

Żeby przeżyć, musiała eliminować konkurentów. Okazało się, że jest w tym świetna. Czeka na swoja szansę i uderza. Jest mistrzynią analizy i politycznych rozgrywek - uważa Schuuml;tz. Lista ofiar Merkel jest długa, więc andyjczycy widząc, na kogo trafili, schowali się na razie wygodnie w fotelach premierów niemieckich landów. Tam czekają na potknięcie Merkel. Jej walka wciąż trwa. I pewnie Angie nigdy nie będzie mogła spać spokojnie.

Czas Nudnej Angeli
O tym, że Merkel stanęła wreszcie do walki o fotel kanclerza, zdecydował przypadek. W 2005 kanclerz Schrouml;der doprowadził do przyspieszonych wyborów. Jej [?] partyjni przeciwnicy nie potrafili zewrzeć szeregów, a Merkel dostała nominację CDU/CSU do walki o fotel kanclerza. Merkel musiała działać szybko. Zmieniła fryzurę, pojawił się staranniejszy makijaż i kolorowe kostiumy. Zrzuciła kilka kilo. Dogadała się nawet z feministkami. Jej zwycięstwo w wyborach byłoby dla Niemiec wydarzeniem porównywalnym z pojawieniem się w Białym Domu czarnego polityka. Głosuję na Merkel - ogłosiła ikona niemieckiego feminizmu Alice Schwarzer, chociaż nigdy nie było jej po drodze z chadecją.

Ale przeciwnik w walce o urząd kanclerski był potężny. Gerhardowi Schrouml;derowi można zarzucić wszystko. Prócz tego, że nie umie wygrywać wyborów. Polityczny kameleon, świetny mówca, jeśli trzeba - populista. Cygara, luz i piękna żona - zresztą czwarta. A Merkel? Brak jej charyzmy. Nie umie przemawiać. Nie ma dzieci, z gromadką których mogłaby się pokazać (co w telewizji skrzętnie wypomniała jej żona Schrouml;dera Doris). Postawiła na wizerunek zatroskanej o losy kraju technokratki. Chciała być niemiecką Margaret Thatcher - Żelazną Angelą. Nie do końca się to udało. Przychodzi Merkel na spotkanie z wyborcami i zaczyna świetnie. Mówi: Jestem tu, żeby odpowiedzieć na wszystkie wasze pytania. Ludziom się to podoba. Ale wtedy ona wyjmuje zegarek, kładzie na pulpicie i opowiada o liczbach. A nic tak nie nudzi wyborców jak liczby. Była raczej lt;Nudną Angelągt; - opowiada dziennikarz Sterna Andreas Borchers.

Mistrzyni władzy

W wyborach wprawdzie wygrała, ale roztrwoniła kilkanaście punktów przewagi, jakie miała nad Schrouml;derem jeszcze kilka miesięcy przed wyborami. Dlatego jesienią 2005 Niemcy czekał maraton rokowań koalicyjnych. I spektakl egoizmów. Bo ani Schrouml;der, ani Merkel nie chcieli ustąpić z kanclerskich ambicji. Zanim zaczniemy rozmowy programowe, musimy porozmawiać o personaliach. To CDU wystawia kanclerza. A CDU ufa mi. Tak Merkel rozpoczęła rozmowy o kształcie rządu - mówi pragnący zachować anonimowość rozmówca DZIENNIKA. To pokazało, jak bardzo Merkel pragnie władzy i że nie ufa nikomu, nawet swojej partii - mówi DZIENNIKOWI posłanka Partii Lewicy Cornelia Mouml;ller. Tak uparła się na bycie kanclerzem, że oddała SPD wiele kluczowych stanowisk - dodaje Schuuml;tz.

Pierwszy rok w fotelu kanclerskim był dla pani Merkel trudny. I kosztował sporo punktów w rankingach popularności. Niespodziewanie odskocznią stały się sprawy międzynarodowe. Tu Merkel zbiera same pochwały. Już dawno żaden polityk nie miał tak mocnego wejścia do polityki europejskiej - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM świetnie wprowadzony w brukselskie realia luksemburski dyplomata i politolog Romain Kirt. Uważa, że porównywać Merkel ze Schrouml;derem, to jak zestawiać słonia z kaktusem. - Schrouml;der był dorobkiewiczem. Imponowały mu obiadki na złotych zastawach z prezydentem Putinem i wielkomocarstwowe wizyty w Chinach.

Anty-Schramp;ouml;der
Merkel z domu wyniosła przywiązanie do wartości. Ona nigdy nie zdecydowałaby się grać polityką zagraniczną dla celów kampanii - tak jak zrobił to z wojną w Iraku Schrouml;der. Merkel ma też wrodzony dystans do Rosji, którego brak politykom wychowanym na zachodzie - konkluduje Kirt. Dlatego wróciła do starej Kohlowskiej szkoły i robi wszystko, żeby poprawić stosunki transatlantyckie oraz relacje z mniejszymi krajami w Unii - uważa prof. Christian Hacke z uniwersytetu w Bonn.

Merkel świadomie chce być anty-Schrouml;derem w polityce zagranicznej. Wynika to z jej poglądów, ale ma ona w tym też interes. Chce w ciągu najbliższgo półrocza wskrzesić europejską konstytucję - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM prof. Gunther Hellmann z Uniwersytetu J.W. Goethego we Frankfurcie nad Menem.

To dlatego w grudniu 2005 roku kanclerz wcieliła się w rolę uczciwego maklera i pomogła waszemu premierowi wywalczyć dodatkowe 3 miliardy euro w unijnym budżecie, puściła oko do Polski, mówiąc o potrzebie invocatio Dei w konstytucji, a ostatnio w Soczi upomniała się o wasze mięso - wylicza.

W zamian kanclerz liczy - i jest to jednym z celów dzisiejszej wizyty - że Warszawa poluzuje swoje stanowisko wobec unijnej konstytucji. Bo Merkel wierzy - jak przystało na doktora fizyki - że Europa może funkcjonować tylko wtedy, gdy będzie się opierać na jasnych zasadach.







































Reklama