O TYM, JAK PRZYJĘLI SKIEROWANE DO INTELIGENCJI PRZEPROSINY JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO, MÓWIĄ:

MICHAŁ GŁOWIŃSKI, badacz literatury

Wiadomość, że pan prezes Jarosław Kaczyński zmienił swój stosunek do polskiej inteligencji, przyjąłem ze spokojem i bez emocji. I jeśli mam być szczery, to niewiele mnie te przeprosiny obchodzą. Tego rodzaju wypowiedzi przychodzą mu bardzo łatwo – więc trudno traktować je jakoś szczególnie poważnie. Zwłaszcza, kiedy towarzyszy im wyraźny cel polityczny, czy jak dziś często się podkreśla: wizerunkowy. Wiemy, że prezes Jarosław Kaczyński jest znany jako osoba o ostrym języku i bujnym temperamencie retorycznym, dlatego obawiam się, że szybko zapomni on o swoich oficjalnych przeprosinach i szybko powróci do swojego dawnego stylu. Przeprosiny owe były dużo bardziej wiarygodne, gdyby dotyczyły konkretnej atakowanej poprzednio osoby, np. prof. Stefana Niesiołowskiego.

IRENEUSZ KRZEMIŃSKI, socjolog

Reklama

Mam wszelkie dane, by nie dowierzać dobrym intencjom PiS, a powrót tej partii do władzy śni mi się jako senny koszmar. Jednak zmiana tonu wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego jest uderzająca. Jest on pojednawczy, zawierający również coś, z czym nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia, a więc wyrazy przeprosin jakie skierował do całych kategorii społecznych. Jak pamiętamy poprzednie wcielenie Jarosława Kaczyńskiego, było żądne rozliczeń, które niesłychanie intensywnie wzmagało konflikty między Polakami, które piętnowało m.in. inteligencję poprzez nazywanie jej „wykształciuchami”. Dlatego zmiana tonu w wypowiedzi prezesa PiS – położenie akcentu na porozumienie – jest znacząca i należy ją docenić. Podobnie jak przeprosiny, które w mojej ocenie, są ważną figurą wskazującą na to, że strategia PiS ulegnie pewnej zmianie.

Reklama

Jednak pamiętajmy, czym były rządy PiS dla Polski. Jakim wyzwaniem były dla pewnej wizji polityki i państwa, która winna mieć na celu interes całej wspólnoty, a nie tylko jej wybranych części, przeciwstawianych mniejszościom. Problemem jest również charakter Jarosława Kaczyńskiego, bo nie ma żadnych gwarancji, że do głosu nie dojdzie znów jego intryganctwo i chęć konfliktu.

WIESŁAW WŁADYKA, publicysta „Polityki”

Reklama

Przeprosiny te traktuję jako element gry mieszczącej się w strategii przybliżania się PiS do społeczeństwa i do tzw. wielkich miast, bo właśnie one zdecydowały o przegranej PiS w ostatnich wyborach parlamentarnych. Przegrał wśród elektoratu młodego, lepiej wykształconego, inteligenckiego, który wybierał Platformę Obywatelską. W tych przeprosinach widzę wiele hipokryzji, ponieważ równocześnie inteligencja obrażana była nie tylko wprost poprzez nazywanie jej „wykształciuchami”, „łże elitą”, ale jeszcze bardziej ideologią i praktyką IV RP. Tymczasem Jarosław Kaczyński nie przeprosił za metody, praktyki polityczne i ideologię IV RP, nie wycofał się z nich, nie przeprosił za instrumentalnie stosowaną politykę historyczną, a wszystkie lansowane przez niego hasła, wartości i fakty, które miały miejsce, inteligencję w Polsce po prostu obrażały. Obrażano moją miłość państwową, mój patriotyzm, moje poczucie obywatelskie, obrażano mnie osobiście kiedy Jarosław Kaczyński i jego oficerowie politycznie atakowali elity różnego rodzaju epitetami. Dlatego traktuję to jako wyposażenie propagandowe PiS i sposób na przypodobanie się innym środowiskom niż te, do których dotychczas kierowano swój przekaz.

WALDEMAR KUCZYŃSKI, ekonomista, publicysta „Gazety Wyborczej"

Mylą się ci, którzy uważają, że Jarosław Kaczyński przeprosił inteligencję. Pan prezes wyraźnie powiedział, że przeprasza tylko „prawdziwą, etosową inteligencję”, bo bardzo wiele osób z „prawdziwej, etosowej inteligencji” popiera PiS, więc jeśli poczuli się urażeni, to on przeprasza.Czyli w nomenklaturze PiS wciąż obowiązuje podział na inteligencję prawdziwie etosową, nieprawdziwie etosową i nieetosową. Przeproszono tę prawdziwą. Ja chyba – w klasyfikacji PiS - się do niej nie zaliczam. Ale też przyznam, że nigdy nie czułem się przez pana Kaczyńskiego obrażony. Ja się czułem zagrożony. W nosie więc mam przeprosiny. Ja chcę, żeby poważna prawicowa partia nie była zagrożeniem dla mojej wolności – a w dalszym ciągu jest.

Nie czuję się przez prezesa PiS przeproszony również dlatego, że ani trochę nie wierzę w jego operację zmiany wizerunku. Wizerunek zmienić można każdemu. Istotą rzeczy jest natura partii, a ona się nie zmienia. Zamysł polityczny pozostaje ten sam od kilku lat: IV Rzeczpospolita. Zamierzone przez PiS zmiany ustrojowe idą w kierunku prezydenckiej półdyktatury. Makijaż tego nie przykryje. Tylko naiwni mogą się nań nabrać.

Trzeba przyznać, że PR stał się jednym z najbardziej nieetycznych zawodów, bo ma na celu zwyczajne oszukiwanie ludzi: czy przy kupnie proszku do prania, czy przy wyborze polityków. Nie zmienię opinii o PiS tylko dlatego, że PR-owcy kazali panu prezesowi otoczyć się trzema gracjami. To czysta maskarada. Na koniec więc tylko dwa słowa: NIE WIERZCIE!

ZDZISŁAW NAJDER, były szef Radia Wolna Europa, publicysta

Przyznam szczerze, że osobiście tym, co Jarosław Kaczyński mówił wcześniej specjalnie się nie przejmowałem, dlatego również teraz się tymi przeprosinami i jego wystąpieniem nie przejmuję. Dla mnie w polityce najważniejsze są nie słowa i ich odbiór, nawet jeśli to, co się mówi jest mniej lub bardziej złośliwe, ale całościowa wizja polityki państwa i sposób jej prowadzenia.

JÓZEFA HENNELOWA, wieloletnia redaktorka i dziennikarka „Tygodnika Powszechnego”

Wypowiedzi prezesa oraz prominentnych polityków PiS rzeczywiście sprawiały przykrość. Osobiście odbierałam je jako niesprawiedliwe, a zwłaszcza jako bardzo złą lekcję dla działaczy, którzy według takiego wzorca nauczyli się bardzo pogardliwie oceniać każdego, z kim różnią się politycznie. Ta wczorajsza wypowiedź jest oczywiście wypowiedzią bardziej polityczną, jakimś nowym wyrazem funkcjonowania PiS w opozycji. Jednak niezależnie od tego, ma ona swoje znaczenie pozytywne, tylko pytanie polega na tym, do jakiego stopnia przejmą się nią politycy PiS, którzy dotąd bardzo chętnie działali i wypowiadali się w sposób bardzo wojowniczy. Dopiero przyszłość doda legitymizacji temu oświadczeniu, choć samo słowo „przepraszam” i przyznanie się do tego, że słowa mogły sprawić przykrość, ma swoje pozytywne znaczenie i cieszę się, że miało ono miejsce.

ANDRZEJ SEWERYN, aktor, reżyser

Przeprosiny Jarosława Kaczyńskiego chyba nie były skierowane do mnie, tak jak nigdy nie przypuszczałem, żeby mnie dotyczyły sformułowania "wykształciuchy" czy "łże-elity". Śledzę wypowiedzi polityków w określonych dziedzinach, natomiast ich obelgi wobec inteligencji nie są w stanie mnie dotknąć. Przyznaję co najwyżej, że forma niektórych opinii była niegodna życia publicznego, ale treści w żaden sposób nie wziąłem do siebie. Kiedy Ludwik Dorn mówił o wykształciuchach, niektórzy uważali, że adresuje ten epitet do nich. Ja zaś ubolewam nad poziomem tych wypowiedzi, ale nie biorę ich na poważnie. Wobec takich słów decyduję się grać rolę arystokraty, ponieważ ci ludzie - nawet gdyby chcieli - nie zdołaliby mnie dotknąć.

Dziś Jarosław Kaczyński przeprasza inteligencję zapewne dlatego że zależy mu na wyniku zbliżających się wyborów. Żadna z grup społecznych jest nie do pogardzenia, dopóki może głosować. Być może więc PiS tymi przeprosinami rozpoczyna jakieś polityczne przemieszczenie; być może będzie sobie szukać głosów tam, gdzie dotąd nie mogło na nie liczyć. Ale w mojej prywatnej opinii nie ma na to szans. Mnie w każdym razie zniechęciło do siebie na dobre.

JACEK HOŁÓWKA, filozof

Przyznam, że nie bardzo wiem za, co prezes Kaczyński przepraszał inteligencję. Nie wykluczam, że jest to rodzaj ironii i zarazem sygnał odcięcia się od Ludwika Dorna, bo to on użył niegdyś określenia „wykształciuchy”. Ja osobiście nie czułem i nie czuję się obrażony, dlatego nie ma powodu, bym oczekiwał i przyjmował jakiekolwiek przeprosiny. Były one wypowiedziane w trybie warunkowym, a więc na zasadzie „jeśli są jacyś prawdziwi intelektualiści, którzy mogli być przez nas obrażeni, to ich przepraszamy”.Nie bardzo wiem, co miał na myśli prezes Kaczyński mówiąc, kto jest, a kto nie jest prawdziwym inteligentem? Dlatego przepraszanie w trybie warunkowym jest tylko rodzajem zapewnienia, że nie miało się intencji strzelać na ślepo. Bo ja nie sądzę, by kiedykolwiek PiS nie wiedziało, w kogo uderza. Jeśli prezes Kaczyński kiedykolwiek kogoś uraził, to wiedział kogo i dlaczego uraża. Dlatego jestem zdania, że jest to gest, który ma charakter wyłącznie polityczny. I nie wiem, też, czy znajdą się osoby, które z tego powodu poczują się lepiej i jeszcze zdecydują się głosować na PiS?