Małgorzata Pietkiewicz: Czy stan zdrowia prezydenta powinien być wiedzą publiczną, tak jak to jest w USA?
Zbigniew Religa*: Do jakiegoś stopnia stan zdrowia naszego prezydenta jest wiedzą publiczną. O jego chorobie dowiedziałem się z mass mediów, potem o szczegółach poinformowano na konferencji prasowej.

Znamy, ale tylko do pewnego stopnia.

Informacja, że jest to infekcja wirusowa, jest wystarczającą informacją. Nawet jako lekarz nie muszę wiedzieć więcej. To banalna sprawa, która każdemu się przydarza i skończy się za kilka dni.

Prezydentowi dość często przydarzają się takie infekcje.
Każdy jest inny, każdy inaczej reaguje na pogodę, stres i inne rzeczy. Prezydent należy do tej grupy ludzi, która łatwo poddaje się zachorowaniom.

W USA prezydent publikuje doroczny raport o stanie swojego zdrowia, we Francji z kolei ukrywano, że Francois Mitterrand miał raka.
Do tej pory nie było ani obowiązku, ani presji publicznej, żeby wszystkie tajemnice zdrowotne prezydenta były prezentowane. Kulturowo jesteśmy innym krajem niż Ameryka, mamy inne zwyczaje, inne myślenie społeczne. Jeżeli stan zdrowia osoby numer jeden w państwie nie zagraża wykonywaniu obowiązków, nie musi być on bezwzględnie przekazywany opinii publicznej.

Gdzie jest granica, gdy ta wiedza zahacza już o tajemnicę lekarską?
Jestem zdania, że stan zdrowia jest wiedzą prywatną - nawet prezydenta. Jeżeli służby prasowe prezydenta podają ją do wiedzy publicznej, to jest to tylko ich dobra wola i szacunek dla społeczeństwa.

*Zbigniew Religa jest ministrem zdrowia













Reklama