przeczytaj pierwszą część zeznanań Krzysztofa Baszniaka, do których dotarł DZIENNIK
Baszniak porusza też inne wątki - mówi o: Wachowskim i koncesji dla Polsatu, o kontaktach z mafią pruszkowską i załatwieniu koncesji przez gangstera o pseudonimie "Oczko", który zasłynął z rozlewania wódki "Kremlowskaja", oraz o przyjaźni z Edwardem Mazurem, biznesmenem, którego polska prokuratura podejrzewa o szukanie zabójcy generała Marka Papały.
Jak już informowaliśmy wczoraj, część zeznań Baszniaka znaleźliśmy w aktach, które trafiły do sądu z aktem oskarżenia przeciwko Sławomirowi Millerowi, przyrodniemu bratu Leszka Millera. Tam były też fragmenty zeznań o Wachowskim i "Oczce".
Główne zeznania Baszniaka na temat łapówek za kontrakty gazowe znajdują się natomiast w Katowicach, a konkretnie w śledztwie w sprawie "przyjęcia korzyści majątkowej podczas zawierania umów o dostawy gazu z Ukrainy". Prowadzi je katowicki wydział Prokuratury Krajowej. Prokuratura nie zgodziła się na wgląd w te materiały. Treść zeznań Baszniaka odtwarzamy więc na podstawie relacji samego Baszniaka i nieoficjalnych rozmów z prokuratorami, którzy potwierdzają, że to samo powiedział on "na protokół".
16 mln dolarów do podziału
W 2003 r. państwowe PGNiG podpisało kontrakt na dostawy gazu z Eural Trans Gasem. Jak ustalili prokuratorzy, była to węgierska firma-przykrywka w rzeczywistości kontrolowana przez Siemiona Mogilewicza, bossa mafii sołncewskiej, jednej z największych organizacji przestępczych na świecie.
"Przy okazji tego kontraktu polscy politycy mieli <zarobić> 16 mln dol. I tu również padła propozycja o dzieleniu łapówki pół na pół między <kamandę> prezydenta Kwaśniewskiego a premiera Millera. Jednak ekipa Kwaśniewskiego była silniejsza. Pieniądze zainkasowali politycy z jego najbliższego otoczenia" - twierdzi Baszniak. "Rozmowy toczyły się na Ukrainie. Interesy Millera miał reprezentować jeden z jego doradców, a Kwaśniewskiego - szef PGNiG". W zeznaniach Baszniaka padają ich nazwiska. Nie podajemy ich, ponieważ nie byliśmy w stanie zweryfikować prawdziwości zarzutów Baszniaka, a są one poważne.
"Dyrektor generalny kompanii Naftoha z Ukrainy Jurij Bojko miał w pewnym momencie zapytać: "No to rebiata, kak budiem dielit diengi?" - relacjonuje Baszniak przebieg rozmów na Ukrainie.
Skąd o tym wie i jakie ma na swoje oskarżenia dowody?
"Ja nie byłem w tym gangu. Przypadkowo zdobyłem tę wiedzę. O pomyśle podziału łapówek pół na pół słyszałem od tego doradcy Millera, który jest moim starym znajomym. A o puli 16 mln powiedział mi Siergiej Pieleszko, który załatwiał sprawy dla Mogilewicza" - twierdzi Baszniak. "Słyszałem, że pieniądze w ratach płacone są do dziś ludziom z ekipy Kwaśniewskiego" - dodaje w rozmowie z DZIENNIKIEM. Zapewnia, że powiedział o tym w prokuraturze.
O Mogilewiczu, bossie rosyjskiej mafii, stało się głośno na początku tego roku, kiedy został zatrzymany przez antyterrorystów za oszustwa podatkowe. Już wcześniej bezskutecznie ścigała go listami gończymi FBI, która podejrzewa go o wymuszenia i wyprowadzenie z amerykańskiej giełdy setek milionów dolarów.
Polscy śledczy ustalili, że rzeczywiście Baszniak miał bliskie kontakty z reprezentującymi Mogilewicza Pieleszką oraz Ukraińcem Andrijem Kononenką, używającym także nazwiska Andrzej Persona.
Całowanie w pierścień
"Przyjazd Persony do Polski był operacją rosyjskich służb specjalnych" - twierdzi Baszniak. "Wsparcie miały mu dawać stare służby polskie".
Baszniak przyznaje, że robił interesy z Personą. "To było tak, że Persona pracował dla Siergieja Pieleszki, a Pieleszko - dla Mogilewicza. Pieleszko to były oficer armii radzieckiej, który walczył w Afganistanie. Był pilotem śmigłowca" - opowiada DZIENNIKOWI Baszniak. "Potem jednak Mogilewicz znalazł sobie innego pośrednika i Persona wypadł z gazowego interesu" - mówi.
Według Baszniaka to jednak właśnie Persona i Pieleszko rozpoczęli pierwsze dostawy spotowe (kontrakty krótkoterminowe) gazu do PGNiG, jeszcze za rządów AWS.
"Płacili łapówki dyrektorowi działu zakupów w PGNiG" - mówi Baszniak. "To był taki facet po 60." - dodaje i wymienia jego nazwisko.
Opowieści Baszniaka o stosunkach panujących w grupie Mogilewicza przypominają sceny z "Ojca Chrzestnego".
"Pieleszko był na spotkaniu u Mogilewicza w sprawie dostaw gazu do Polski. Powiedział, że był dumny, bo jako jedyny nie pocałował Mogilewicza w rękę" - mówi nam Baszniak.
"Pamiętam, że w zeznaniach było coś o całowaniu w pierścień Mogilewicza" - przyznaje w rozmowie z DZIENNIKIEM Zbigniew Ziobro.
Były minister sprawiedliwości twierdzi, że chciał pokazać liderowi PiS głównie te fragmenty zeznań Baszniaka, które dotyczyły rzekomych łapówek za kontrakty gazowe. Miało to być omawiane na forum Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy prezydencie Lechu Kaczyńskim, która zajmowała się bezpieczeństwem energetycznym.
"Kiedy byłem w USA, Amerykanie wypytywali mnie o Mogilewicza i uważali go za jednego z najniebezpieczniejszych przestępców. Tymczasem jego przedstawiciele byli w zażyłych relacjach z polskimi politykami" - mówi "Dziennikowi" Ziobro.
Pod parasolem służb
Pojawienie się ludzi Mogilewicza w Polsce odnotowały nasze specsłużby.
"Polski kontrwywiad przez 10 lat rozpracowywał Andrzeja Personę w ramach operacji <Tong>" - przyznaje w rozmowie z nami prokurator prowadzący jedno ze śledztw paliwowych. "Na tajnym posiedzeniu Sejmu ostrzegał przed nim Andrzej Barcikowski jako szef ABW w rządach SLD".
Persona jest nieuchwytny. Wyjechał na Ukrainę. W Polsce grozi mu areszt.
"Miał przeszukania w biurze, był przesłuchiwany jako świadek" - mówi jego adwokat Jerzy Jamka. "Persona reprezentował firmy z Ukrainy i Niemiec, miał pełnomocnictwa do budowy autostrad w Rosji. To była postać z górnej półki" - dodaje.
Inną rolę służb w sprawie ludzi Mogilewicza przedstawia Baszniak:
"Polskie służby specjalne dawały Personie parasol ochronny w zamian za pranie pieniędzy pochodzących z przestępczej działalności tych służb, głównie WSI. Persona prał pieniądze w Citibanku Handlowym w Warszawie i Banku Współpracy Europejskiej Aleksandra Gudzowatego" - twierdzi Baszniak. Wątek prania pieniędzy w tych bankach bada prokuratura oraz generalny inspektor informacji finansowej.
"On znał w tym kraju wszystkich" - opowiada nam o Personie Baszniak i jednym tchem wymienia: Andrzeja Gdulę (wieloletni szefa zespołu doradców Aleksandra Kwaśniewskiego), Marka Zabrzeskiego (prowadził w Warszawie agencję nieruchomości Royal Wilanów Jolanty Kwaśniewskiej), Marka Ungiera, Marka Siwca, Adama Chmielewskiego (tajny współpracownik służb w mafii paliwowej). "To Persona, który zaczął dostarczać gaz do PGNiG, wprowadził mnie w interesy paliwowe" - przyznaje Baszniak.
Wachowski w wannie, czyli koncesja dla Polsatu
Baszniak nie ograniczał się w swoich zeznaniach tylko do handlu ropą i gazem. Nie mniej sensacyjne zeznania składał na temat koncernów medialnych. Czy te właśnie fragmenty miał na myśli Jarosław Kaczyński, gdy w jednym z wywiadów mówił o "potężnych ośrodkach medialnych, które zostałoby kompletnie ośmieszone i moralnie skompromitowane"? Bardzo możliwe, bo Baszniak dużo mówił o okolicznościach, w jakich Polsat otrzymał koncesję, a zwłaszcza o podejrzanych interesach znienawidzonego przez Kaczyńskich Mieczysława Wachowskiego:
"(...) Wachowski wzywał na dywanik Koniecznego, wówczas szefa UOP-u, kazał sobie dostarczać materiały z rozpracowań Solorza i Nurowskiego. Wachowski leżał pijany w wannie, a Konieczny stał nad nim i czytał. [...] Wachowski wymuszał na Iwanickim, żeby zamknął Solorza i Nurowskiego. Solorz i Nurowski ukrywali się w hotelu »Perła« w Oleśnicy".
Prokuratura nie potraktowała tych fragmentów poważnie i nie badała ich.
"Ja nie zwariowałem. Wiem o tym od Kowalczyka. Taka chyba była III RP" - komentuje w rozmowie z DZIENNIKIEM własne zeznania Baszniak. Według niego, to właśnie ten radomski poseł PC, przyjaciel Wachowskiego i Solorza, pomógł załatwić koncesję dla Polsatu.
"Kowalczyk już nie żyje. Miał dziwny wypadek samochodowy. Zderzył się czołowo z innym samochodem, ale kierowca tamtego wyszedł bez szwanku, a on zginął na miejscu" - mówi Baszniak.
"Oczko" rozlewa "Kremlowską"
Biznesmen zeznawał też na temat związków swoich oraz Mieczysława Wachowskiego z gangsterami, w tym m.in. ze szczecińskim rezydentem mafii pruszkowskiej o pseudonimie "Oczko". Protokołów jego zeznań na ten temat nie udało nam się zdobyć, ale potwierdza to w rozmowie z DZIENNIKIEM sam Baszniak.
"<Oczko> przyszedł do mnie, kiedy w pierwszej połowie lat 90. rozlewali wódkę <Kremlowską> w Żyrardowie. Chciał, żeby załatwić im w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą koncesję na import preparatu niskoalkoholowego" - opowiada Baszniak. "Poszedłem do Buchacza wybadać, co się da zrobić. Buchacz powiedział, że to problem, że są procedury. Za trzy tygodnie przyszedł <Oczko> i powiedział, że Mietek to już załatwił. Mietek był na ich posyłki i za kasę załatwiał im wszystko. Ułaskawienia u Falandysza, obywatelstwa, wszystko.
Mieczysław Wachowski, któremu trzykrotnie nagraliśmy się na komórkę z prośbą o kontakt, nie oddzwonił. W głośnej kilka lat temu sprawie "załatwienia ułaskawienia" znanemu pruszkowskiemu gangsterowi o pseudonimie "Słowik" prokuratura nie zdobyła jednoznacznych dowodów ani przeciwko Wachowskiemu, ani Falandyszowi.
Ośrodek wiedeński
Kolejne sensacyjne zeznania Baszniaka znajdują się w śledztwie w sprawie zabójstwa generała Papały.
"W ciągu dwóch miesięcy przesłuchano mnie kilka razy. Mówiłem głównie o Edwardzie Mazurze, z którym się przyjaźniłem. Nawet przez pewien czas u mnie mieszkał" - opowiada Baszniak.
Baszniak zeznał, że Mazur sponsorował Papałę, mówił o związkach tego polonijnego biznesmena ze specsłużbami (w latach 1983 - 89 i 1993 - 2000) oraz o kontaktach z gangsterem Riccardo Fanchinim vel Ryszardem Koziną, gangiem pruszkowskim i ośrodkiem wiedeńskim (Andrzej Kuna, Aleksander Żagiel, Jeremiasz Barański, ps. "Baranina").