W Brukseli próżno szukać polityków, którzy negują fakt wielu prędkości towarzyszących integracji europejskiej. Jednak do tej pory nikt twardo i z konkretnym kalendarzem nie stawiał warunku instytucjonalizacji Unii pierwszej prędkości, czyli strefy euro. Według Francuzów pierwsze zmiany miałyby nastąpić już w przyszłym roku.
Jeśli dojdzie do realizacji wspólnego francusko-niemiecko-włoskiego projektu, w 2015 r. zostanie stworzona funkcja stałego przewodniczącego strefy euro i jego sekretariatu. Unia walutowa przestanie być zależna instytucjonalnie od Komisji Europejskiej.
Zadanie nie jest skomplikowane. Nie trzeba zmieniać traktatów, by je zrealizować. Szlak przetarł pakt fiskalny, którego sygnatariuszami nie były wszystkie państwa UE. Przystępowano do niego na zasadach dobrowolności.
Skąd pomysł na budowanie nowych instytucji w ramach UE? Rozszerzenie Unii Europejskiej było z politycznego punktu widzenia wielkim sukcesem. Ale rodziło też nowe problemy, bo wspólnotą złożoną z 28 krajów trudniej zarządzać niż unią 17 państw. Znacznie trudniej też o dystrybucję władzy w organizmie, w którym pojawiają się nowi gracze o potencjale politycznym Hiszpanii, tacy jak Polska.
Głównym niezadowolonym z takiego obrotu sytuacji była i jest Francja, wspierana m.in. przez kraje Beneluksu i taktycznie Włochy oraz Hiszpanię. Niemcy byli rozdarci: z jednej strony przesunięcie środka Unii na Wschód dawało więcej siły Berlinowi. Z drugiej, to jednak Paryż jest najważniejszą stolicą w geopolitycznej układance RFN.
Właśnie dlatego przystąpiono do pogłębiania współpracy w ramach strefy euro. Zarządzał nią duet francusko-niemiecki. Paliwem był kryzys, który zmusił Niemcy i Francję do opłacenia rachunków zadłużonego południa Europy. Z drugiej strony dał prawo do decydowania o nowej architekturze w unii walutowej.
Kluczowym momentem w tym procesie było narzucenie przez strefę euro reguł budżetowych dla niemal całej Unii Europejskiej poprzez przyjęcie paktu fiskalnego. Aby obejść sprzeciw Wielkiej Brytanii, do której zresztą dołączyły Czechy, oparto go na formie umowy międzyrządowej. Celem paktu było utrzymywanie przez państwa deficytu budżetowego poniżej wcześniej już obowiązujących 3 proc. PKB i długu publicznego poniżej 60 proc. PKB. Gwarantuje on też zwiększoną kontrolę Brukseli nad dyscypliną finansową i karami orzekanymi przez Trybunał Sprawiedliwości UE.
Niektóre rozwiązania z paktu fiskalnego zawiera także dwupak. Przyjęty przez Europarlament w maju 2013 r. dokument to dwa rozporządzenia, które mają na celu dalsze wzmocnienie integracji państw z euro. Jego inicjatorami są Niemcy. Dwa lata temu pojawił się pomysł euroobligacji, czyli wspólnego zadłużania się państw strefy. Niemcy są skłonne zgodzić się na ten plan, jeśli powstaną rzeczywiste gwarancje kontroli nad ustalaniem budżetów państw unii walutowej.
Rząd niemiecki odrzucił z kolei w 2012 r. propozycję ustanowienia funduszu oddłużeniowego, który zakładał przekierowywanie do wspólnej kasy długów krajowych przekraczających 60 proc. PKB. Euroland miałby spłacać te należności przez okres do 25 lat.
Nie przeszedł też pomysł stworzenia w PE specjalnej podkomisji ds. strefy euro (w ramach komisji ekonomiczno-finansowej).
– Takie zakusy pojawiły się wśród francuskich posłów do Parlamentu Europejskiego poprzedniej kadencji. Będziemy robić wszystko, by je pogrzebać. To byłby niebezpieczny precedens – ocenia eurodeputowany Dariusz Rosati. W planach jest także stworzenie specjalnego parlamentu dla strefy euro. Popierał ten pomysł ustępujący przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy.
–Osobny parlament dla strefy euro rozwiąże wiele problemów. Przede wszystkim usprawni proces podejmowania decyzji. Teraz, gdy 28 krajów, z czego 10 ma inną niż euro walutę, ma znaleźć rozwiązania dla np. zwiększenia dyscypliny fiskalnej czy zacząć mówić o unii podatkowej, jest to niewykonalne – komentuje francuski ekonomista Thomas Piketty, założyciel Paris School of Economy. – Są dwie koncepcje: jedna zakłada, że taki parlament powinien być osobną instytucją składającą się z posłów parlamentów krajowych, którzy w sposób proporcjonalny reprezentowaliby frakcje polityczne. Drugi wariant to stworzenie drugiej izby Parlamentu Europejskiego, dla strefy euro. Trzeba też wrócić do pomysłu wspólnego wykupywania długów. Jeżeli chcemy uratować strefę euro, musimy dokonać typowej ucieczki do przodu, poprzez stworzenie nowych instytucji – dodaje Piketty.
Pojawia się też konkretne kalendarium wprowadzania zmian. Wspólny francusko-niemiecko-włoski projekt zakłada utworzenie w przyszłym roku wspomnianej funkcji stałego przewodniczącego eurolandu, który zastąpiłby rotacyjnie wybieranego z grona urzędujących ministrów gospodarki. Miałby on skupić się wyłącznie na kwestiach związanych z problematyką strefy euro, bez dzielenia swojego czasu na obowiązki krajowe i europejskie. Do dyspozycji miałby stały sekretariat. Przewodniczący stałby się piątą najważniejszą osobą w strukturach unijnych. Francuzi szykują na to stanowisko swojego człowieka.
– Podział już istnieje, opiera się na wspólnych zasadach w eurolandzie i dotyczy wzajemnej solidarności. Przecież są już instrumenty pomocy finansowej wyłącznie dla krajów z euro jako walutą. Czymś takim jest Europejski Mechanizm Stabilizacji Finansowej, który jest przeznaczony do ratowania strefy euro. Także Europejski Bank Centralny oferuje pomoc tylko podmiotom z tych krajów – twierdzi jeden z brukselskich polityków.
Zdaniem części europosłów powstanie traktatu dla strefy euro to tylko kwestia czasu. Niedawno wspomniał o tym niemiecki minister finansów. I tym razem pewnie zostanie to przeprowadzone za pomocą konferencji międzyrządowej.