Premier, szukając poparcia eurosceptyków zapowiedział, że zorganizuje głosowanie powszechne w 2017 roku. Co ciekawe, w drugiej połowie tego właśnie roku Wielka Brytania będzie miała przewodnictwo w Unii Europejskiej. Jeszcze wczoraj wieczorem w kuluarach w Brukseli można było usłyszeć, że lepiej byłoby gdyby w Wielkiej Brytanii nastąpiła zmiana władzy. Bo to pozwoli uniknąć Unii Europejskiej zawirowań.
Nie wiadomo kiedy dokładnie będzie referendum, ale może ono się zbiec w czasie z brytyjską prezydencją. Będziemy w dość dziwnej sytuacji - przyznała w rozmowie z Polskim Radiem ekspertka Laura Kelleher z Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych. Podkreśliła, że kraj, który ma przewodnictwo powinien kierować pracami, dbać o kompromisy i sprawne działanie Unii Europejskiej. A tymczasem będziemy mieć kraj, który organizuje referendum by z tej Unii wyjść. Będzie zamieszanie - dodała ekspertka.
Referendum może się oczywiście odbyć w pierwszej połowie 2017 roku, ale to nie spowoduje, że bałagan będzie mniejszy, bo na przygotowania do przewodnictwa zabraknie czasu na Wyspach. Chyba, że udałoby się Davida Camerona odwieść od pomysłu organizowania referendum. Bruksela poszłaby na ustępstwa i wprowadziła zmiany we współpracy z Londynem. Ale wtedy przez najbliższe dwa lata Unia Europejska będzie zajmowała się tylko sobą i rozwiązywaniem wewnętrznych problemów, odsuwając na dalszy plan wszystkie inne sprawy.
ZOBACZ TEŻ: Exit polls: Konserwatyści Davida Camerona triumfują w wyborach w Wielkiej Brytanii>>>