Orędzie bin Ladena przejęła CIA. Bo herszt terrorystów chciał, by taśma trafiła do telewizji dokładnie 11 września, w szóstą rocznicę zamachów na World Trade Center. Amerykanom udało się zdobyć kasetę, by sprawdzić, czy nie ma tam wezwań dla krwawych zamachów.

Reklama

Wezwań do zamachów tym razem nie było, bezpośrednich gróźb pod adresem USA również nie. Ale jest wezwanie bin Ladena do zmiany przez Amerykanów sposobu życia. I wiele obietnic.

Najbardziej poszukiwany terrorysta na świecie zapewnia, że zlikwiduje globalne ocieplenie, władzę dużych korporacji no i skończy z przestępczością w Ameryce. Wystarczy tylko obalić demokrację i rządy Busha. I skończyć z takimi błędami jak atak na Afganistan czy Irak. "Powtarzacie tylko błędy Breżniewa, który nie mógł się przyznać do przegranej w Afganistanie" - beszta Amerykanów najkrwawszy terrorysta świata.

Atakuje amerykańską klasę polityczną. Bo dostaje się i Bushowi, i Demokratom, którzy - według niego - są całkowicie pod wpływem wielkich koncernów. Bin Laden pokazuje też swoje drugie oblicze. Człowieka, który martwi się o los zwykłych Amerykanów. Prawie płacze nad losem biednych amerykańskich żołnierzy, których ci źli politycy z Waszyngtonu wysłali na śmierć. "Najlepiej by ostudziło wasze głowy, gdybyście wsłuchali się w słowa waszych żołnierzy, który za złe decyzje władz płacą krwią" - mówi herszt Al-Kaidy.

Reklama

Terrorysta daje Amerykanom dwie szanse na koniec wojny. Albo będzie koniec demokracji w Stanach i wszyscy zaczną wierzyć w Allaha, albo krew dalej będzie się lać. CIA przewiduje ten drugi wariant. Ostrzega, że Al-Kaida szykuje w USA zamachy na "wielką skalę".