Powstały mimo świeżej pamięci o wielkiej wodzie. Pozwolenie na budowę wydała lokalna administracja. Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz tłumaczył, że rzeka przechytrzyła władze miasta. Ostro zareagował inny wpływowy polityk z tego rejonu. Były szef MSWiA i szef klubu PO Grzegorz Schetyna zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji. I przestrzegł: – Nie wystarczyło prawo samorządowe, ktoś wyraźnie musi pilnować zdrowego rozsądku i racjonalnych decyzji.

Reklama

To nie była przypadkowa wypowiedź. Choć dotąd PO stała zdecydowanie po stronie decentralizacji procesów decyzyjnych i oddawania odpowiedzialności samorządom, tym razem jest inaczej. Pojawiły się pomysły na ustawowe zmiany, które skutecznie zatrzymałyby inwestycje na zagrożonych terenach. Centralnie.

Rząd chce, aby plan zagospodarowania przestrzennego samorząd przedstawiał do akceptacji prezesowi regionalnego zarządu gospodarki wodnej, czyli instytucji centralnej nadzorowanej przez ministra środowiska. Brak zgody dla planów ze strony prezesa RZGW oznacza, że nie będzie wprowadzony w życie. To są przeciwstawne tendencje. Burmistrz, prezydent i wójt chcą rozwoju gminy. Prezes RZGW miałby zwracać uwagę na bezpieczeństwo.

Spór przybierze na sile, bo napędzi go zbliżająca się kampania samorządowa. O tym, czy dotychczasowi włodarze utrzymają stanowiska, decyduje to, jak miasto czy gmina walczyły z powodzią. To było już widać w Krakowie, gdzie wojewoda Stanisław Kracik (za niedługo kandydat PO na prezydenta miasta) obciążył winą prezydenta grodu Kraka Jacka Majchrowskiego. Zalanie wrocławskiego Kozanowa także może wpłynąć na wyborczy wynik Rafała Dutkiewicza, którego kandydatura do tej pory wydawała się niekwestionowana.

Reklama

Problemu nie rozwiąże najlepsze nawet prawo. Tym bardziej że i dzisiaj teoretycznie nie wolno budować na terenach zalewowych. Tyle że prawie 60 proc. województwa małopolskiego jest zagrożona powodzią. – Proszę wyobrazić sobie wójta czy burmistrza, który tym wszystkim ludziom powie, że nie mogą się rozbudowywać. Przecież przegra każde wybory – mówi polityk PO z doświadczeniem samorządowym. Jego zdaniem dobrym rozwiązaniem będzie przekazanie niepopularnych decyzji w ręce administracji rządowej.

p

"Najłatwiej będzie zmienić prawo"

Reklama

ARTUR GRAJEWICZ: Czy gdyby program Odra 2006 był realizowany terminowo, dziś woda zalałaby Kozanów?
JANUSZ ZALESKI*: Na pewno nie. W przypadku Kozanowa chodzi o budowę niewielkiego odcinka wałów, których nie udało się zbudować od wielkiej powodzi z 1997 r. Dopiero niedawno udało się uzyskać pozwolenie na budowę tych umocnień. Przez wiele lat pewna osoba fizyczna oprotestowywała tę inwestycję. Ale trzeba przyznać, że tyle czasu miasto powinno sobie poradzić z przygotowaniem inwestycji. Służby miejskie nie wykazały się dużą sprawnością.

Przez ten okres Wrocławiem rządziło trzech prezydentów.
Oni nie powinni się tym zajmować, a jedynie rozliczać z wykonania takich prostych zadań.

Ale nie rozliczyli.
Cóż, spójrzmy też na przepisy. Od 1997 r. miasto wydało pozwolenia na budowę nowych domów na Kozanowie. Dlaczego? Bo odmowę można łatwo zaskarżyć i ją uchylić. Od trzynastu lat nie zmieniliśmy prawa budowlanego i ustawy o planowaniu przestrzennym tak, by uniemożliwić budowanie się na terenach zalewowych. A szczególnie na obszarach szczególnie niebezpiecznych, gdzie ryzyko zalania wodą 50- czy 100-letnią jest pewne.

czytaj dalej >>>



Zezwolenia na budowę nie ma też dla najważniejszej części programu Odra 2006, czyli zbiornika w Raciborzu.
Tu znów nieszczęściem są przepisy. Polska jest jedynym krajem w Europie, w którym aby wydać pozwolenie na budowę suchego zbiornika, trzeba mieć prawo dysponowania wszystkimi terenami wewnątrz niego. W innych krajach pola na suchych polderach są uprawiane, a w przypadku powodzi zalewa się je, wypłacając rolnikom odszkodowanie.

U nas tak nie można?
Wojewoda śląski uważa, że przed rozpoczęciem budowy wałów trzeba de facto wykupić wiele tysięcy hektarów gruntów wewnątrz. To podraża koszty i opóźnia inwestycję. Sprawę można by rozwiązać, zmieniając prawo budowlane. Taki projekt jest zresztą już przygotowany od kilku tygodni.

Nie powstaje też zbiornik w Kamieńcu Ząbkowickim.
Tam problem jest bardziej złożony. Przygotowania do inwestycji się rozpoczęły, powstała wstępna dokumentacja, ale od kilku lat sprawą interesują się policja i prokuratura. Do czasu wyjaśnienia tych kwestii prace nie mogą ruszyć. Zbiornik jest ciągle elementem programu Odra 2006, ale budowę trzeba było odłożyć o kilka lat.

Program ma być skończony do 2016 r. Na jakim jest dziś etapie?
Udało się zbudować polder Buków, zbiorniki Kozielno i Topola na Nysie Kłodzkiej, wzmocnić ochronę przeciwpowodziową Opola, Raciborza i Kędzierzyna-Koźla.

Tam woda się wdarła.
Bo nie powstała główna inwestycja, czyli zbiornik Racibórz. Wszystkie umocnienia w ramach programu były budowane przy założeniu, że on będzie w stanie przejmować blisko 200 mln m. sześc. wody.

Wrocław też ucierpiał.
Tu też się nie udało. Nie powstała także ochrona Kotliny Kłodzkiej, jednego z najbardziej narażonych na powodzie regionów Polski. Na szczęście obecna powódź tego miejsca nie dotknęła. Mamy też problem w Słubicach. W 1997 r. mieliśmy szczęście, bo po polskiej stronie wały chroniące miasto były wyższe niż po niemieckiej. Woda przelała się wówczas na tamtą stronę. Ale Niemcy podnieśli swoje wały i zrównały się one z polskimi. Jeśli po naszej stronie umocnienia puszczą, miasto w ciągu kilku godzin znajdzie się cztery metry pod wodą.

Kto odpowiada za opóźnienia?
Niesprawny system instytucjonalny państwa, złe prawo, słabość kompetencyjna pełnomocnika rządu i dopiero na końcu ludzie. Trudno znaleźć jedną osobę. Zespół realizujący program nie powinien podlegać wahaniom politycznym i powinien mieć czysto profesjonalny charakter. Jednak każda nowa ekipa zmienia koordynatora. Najgorszym był Krzysztof Grzelczyk, chyba historyk z wykształcenia. Ale pamiętajmy, że o powodzi mówi się głośno tylko w jej trakcie. Gdy woda opada, nie ma już woli do wydawania pieniędzy na umocnienia. Wtedy dochodzą do głosu tak zwani obrońcy środowiska naturalnego.

*Janusz Zaleski, autor i były koordynator programu Odra 2006