Jan Pospieszalski odpowiadając we "Wprost" na pytania dawnego lidera zespołu Perfect tłumaczy, jak rozumie swoją rolę w TVP. "Daje prawo ludziom, aby wypowiedzieli swoje wątpliwości i upominali się o rzetelne śledztwo" - mówi.
Publicysta, któremu często zarzuca się lansowanie tezy, iż katastrofa smoleńska była wynikiem zamachu, przyznaje, że nie zna przyczyny rozbicia się tupolewa, ale nie wyrzeka się słowa "zamach".
"Ja nie wiem, czy to był zamach. Ale wiem, że to, co poprzedzało wyjazd prezydenta Kaczyńskiego, i to, co dzieje się od 10 kwietnia w sprawie śledztwa, to jest zamach na polską państwowość" - twierdzi Pospieszalski.
Współautor głośnego filmu "Solidarni 2010" przyznaje, że nakręcił go, by odreagować traumę po 10 kwietnia. Publicysta przypomina, że był na lotnisku w Smoleńsku w dniu katastrofy.
W rozmowie ze Zbigniewem Holdysem pyta, dlaczego nikt poza nim i Ewą Stankiewicz nie zrealizował podobnego filmu. "Jest tyle szkół filmowych, tylu dokumentalistów, minęło dziewięć miesięcy i jakoś nie widzę tych dzieł. A okazja była niezwykła" - dziwi się Jan Pospieszalski.