Książka Lyn Smith "Świadkowie - zapomniane głosy. Holocaust" została wydana w Polsce przez Wydawnictwo RM. Oto fragmenty wspomnień świadków Holokaustu.

Reklama

Ryfka „Rene” Salt
Polskie dziecko pochodzenia żydowskiego, getto w Zduńskiej Woli

W sierpniu 1942 r. zaczął się prawdziwy koszmar. Wcześnie rano obudziły nas wrzaski: „Wszyscy Żydzi wynosić się! Na ulicę!”. Musieliśmy się szybko ubrać. (...) Po zabraniu wszystkich dzieci ustawili nas w piątki i poprowadzili na miejscowy cmentarz żydowski, gdzie zrobili selekcję: na prawo życie, na lewo wywózka. Ludzie próbowali mnie postarzyć — ktoś dał mi szal do założenia, ktoś inny puder. Jednak na chwilę przed naszym odejściem zauważył mnie niemiecki oficer: „Ty, zostań! Ile masz lat?”. Ze zdenerwowania nie mogłam odpowiedzieć. „Och, ona ma osiemnaście, znam ją”, odpowiedział mój ojciec. Oficer stał i patrzył na mnie — miałam dwanaście lat, a wyglądałam na osiem — oceniał mnie od stóp do głów i nie mógł uwierzyć, że mam osiemnaście lat. Wreszcie powiedział: „Ona może usiąść”. Nikt nie mógł w to uwierzyć, to była łaska Boga. Kiedy wyszliśmy z cmentarza, zostało tylko troje dzieci — byłam jednym z nich. Nie mogę tego zapomnieć: tego poczucia winy, że złapali moją siostrę, a nie mnie.

Martin Parker
Polski więzień żydowskiego pochodzenia, getto w Warszawie

Mieszkaliśmy w miejscu będącym centrum wydarzeń. Wokół kłębiły się tysiące żebrzących ludzi, niekiedy w łachmanach. Obok nas przechodziły dwie siostry śpiewając piosenki, których nie spodziewałbym się usłyszeć. Jedna z nich pochodziła z „Opowieści Hoffmana”. Muzycy kręcili się po ulicach, żebrząc o pieniądze, a byli to wykształceni muzycy, wysokiej klasy. Ludzie rzucali im z okien pieniądze na jedzenie.

Reklama
Wydawnictwo RM/ Copyright © Lyn Smith, Ebury Press 2005, wydanie polskie © Wydawnictwo RM 2011

Christabel Bielenerg
Anglo-irlandka, Dahlem, Berlin

W Berlinie urodziłam dziecko, Christophera. Byłam tam z bliskim przyjacielem, z którym jadłam kolację. Holender, wtedy szef firmy Unilever, miał przyjść na obiad, ale przyszedł bardzo późno. Kiedy wszedł, powiedział: „Nie mogę usiąść, bo najpierw muszę wam coś powiedzieć”. Otóż wracając ze Wschodu, jechał przez Czechosłowację, gdzie wysiadł na chwilę na peronie, żeby rozprostować nogi. Zatrzymali go dwaj esesmani, ale zanim wrócił do pociągu, zauważył na sąsiednim peronie pociąg z bydlęcymi wagonami, z których wystawały przez szpary dziecięce rączki. Pamiętam ciszę, jaka zapadła — nikt z naszej piątki nie był w stanie niczego przełknąć.

Wydawnictwo RM/ Copyright © Lyn Smith, Ebury Press 2005, wydanie polskie © Wydawnictwo RM 2011

Michael Honey
Młody czeski Żyd, Auschwitz-Birkenau

Szef sonderkomanndo (specjalne oddziały żydowskie pracujące w komorach gazowych i krematoriach) powiedział mi: „Mamy opróżniać komory gazowe — ciała będziemy przenosić na wózki, takie szynowe wózki, jakich używa się na budowach. Ciała trzeba dźwigać, ponieważ wózki nie są płaskie, to wywrotki. Musimy więc najpierw władować ciała na wózki, a potem przewieźć do krematorium, gdzie są spalane. Komory piecowe są w rzędach, w każdej mieszczą się trzy ciała. Bierzemy grubego mężczyznę lub kobietę, jakąś mniejszą osobę i dziecko. W ten sposób oszczędzamy paliwo, bo tłuszcz z grubej osoby pomaga w spalaniu pozostałych”. Powiedział, że najtrudniej radzić sobie z ciałami osób zmarłych w obozie z przyczyn naturalnych, bo ludzie są tak wychudzeni, że nie mają w ogóle tłuszczu. Ich spalanie wymaga tyle paliwa, że Niemcy przerywają proces i zostawiają kości w palenisku, tak aby spaliły się z następną partią ciał.

Wydawnictwo RM/ Copyright © Lyn Smith, Ebury Press 2005, wydanie polskie © Wydawnictwo RM 2011
Reklama

Maria Ossowska
Młoda Polka, Auschwitz-Birkenau

W maju 1944 r., po przyjeździe ludności żydowskiej z Węgier, palono trzy tysiące ciał dziennie. Trzeba pamiętać, że Birkenau zbudowano na nizinach nad Sołą, gdzie było mokro i nieprzyjemnie. Powietrze nigdy nie było tam dobre, ale jeśli doda się do tego dym z pięciu kominów snujący się dniami i nocami, można sobie wyobrazić, jak ciężko oddychało się w obozie i jak trudno było pracować. Wstyd mi to mówić, ale kiedy wiedziałam, że idę do pracy na inne komando, sześć kilometrów od Birkenau, myślałam: „dzięki Bogu, nie będzie dymu”. To był kulminacyjny moment mordowania węgierskich Żydów.

Wydawnictwo RM/ Copyright © Lyn Smith, Ebury Press 2005, wydanie polskie © Wydawnictwo RM 2011

Helen Stone
Młoda polska Żydówka, droga z Auschwitz do Ravensbrück przez Gross-Rosen

Droga z Auschwitz w styczniu czterdziestego piątego roku! Połowa ludzi była naga, może nie całkiem, ale cóż oni mieli na sobie? Jedną koszulę. Część nie miała butów, a szliśmy w śniegu przez dwadzieścia jeden dni! Miałam sukienkę. Szłam, maszerowałam i spałam w czasie marszu. Minęliśmy kilka obozów; podobało mi się, kiedy szliśmy przez wsie, w których toczyło się życie. Naprawdę, człowiek nie wiedział, że ludzie mogą żyć normalnie, że mogą mieć elektryczność w pokojach.

Wydawnictwo RM/ Copyright © Lyn Smith, Ebury Press 2005, wydanie polskie © Wydawnictwo RM 2011

Josef Perl
Młody czeski Żyd, Buchenwald

Kiedy przyszli Amerykanie, byłem prawie martwy. Otworzyłem oczy i wszystko się poruszało, nie widziałem ich twarzy. Nagle zobaczyłem uśmiech, ktoś wziął mnie za rękę i podniósł, a ja spoglądałem dookoła i myślałem, że śnię. Dał mi tabliczkę czekolady. Cała młodzież z naszego i innych bloków zamieszkała w kwaterach SS. Mieliśmy drewno, robiłem jedzenie, dzieliliśmy się nim. Odzyskałem siły. My, młodzi, inaczej postrzegaliśmy życie, wola życia była w nas bardzo silna. Potrzebowaliśmy tylko trochę przestrzeni do poruszania się, a tam były pola pełne kapusty, marchwi i buraków. Jeśli ktoś próbował nas powstrzymać od ich zabierania, groziliśmy, że go zabijemy.

Wydawnictwo RM/ Copyright © Lyn Smith, Ebury Press 2005, wydanie polskie © Wydawnictwo RM 2011

Michael Etkind
Polski Żyd, Pilzno w Czechosłowacji

Wyszedłem z Pilzna (...) nie potrafię opisać tego, co czułem. To było uczucie lekkości i szczęścia. Szedłem przez około godzinę, a potem się położyłem. Cudowny stan — słońce świeciło, ptaki śpiewały, jak to w środku maja, niebo porażało błękitem, pogoda nie mogłaby być lepsza. Wszedłem na wzgórze i położyłem się na trawie. Rosło tam kilka białych brzóz. W tamtej chwili doznałem bardzo dziwnego uczucia — pomyślałem, że żyję i jestem szczęśliwy. (...) Nigdy wcześniej ani później nie doznałem czegoś takiego.

Wydawnictwo RM/ Copyright © Lyn Smith, Ebury Press 2005, wydanie polskie © Wydawnictwo RM 2011