Od marca 2016 r. nowa polska prokuratura koncentruje się na ściganiu przestępczości gospodarczo-finansowej i księgowej - zaznaczył prokurator krajowy Bogdan Święczkowski. Dodał, że śledztwo zostało wszczęte w październiku 2015 r., czyli - jak wskazał - jeszcze pod rządami prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Święczkowski powiedział, że dotyczy ono działania zorganizowanej grupy przestępczej, która miała doprowadzić do wyłudzenia co najmniej 700 mln zł na szkodę Skarbu Państwa poprzez niezapłacenie podatków.

Reklama

Biorąc pod uwagę zachowanie i wypowiedzi medialne pana mec. Królikowskiego, odnoszę nieodparte wrażenie, że pan Królikowski wykorzystuje fakt, że wspomagał pracę pana prezydenta nad tymi ustawami dla wypracowania swojej linii obronnej - powiedział. Dodał, że mecenas ma do tego prawo, ale może to być próba przedstawiania się w lepszym świetle. Szef PK poinformował także, że obecnie nie jest przewidywana zmiana roli procesowej mecenasa w sprawie.

Według Święczkowskiego, w śledztwie ws. wyłudzeń VAT ustalono, że na rachunki kilku adwokatów przelano środki pochodzące z działań przestępczych. Dodał, że prokuratorzy i CBŚ podjęli działania, by je zabezpieczyć i w czerwcu br. zablokowano kilkaset tys. euro na kontach dwóch mniej znanych polskich adwokatów.

Poinformował, że 6 lipca do oficera CBŚ zadzwonił mec. Michał Królikowski, który dotychczas nie przewijał się w tym śledztwie. Adwokat podał, że na jego konto jeden z uczestników grupy przestępczej przelał ok. mln zł. Prokurator wystąpił wtedy o wskazanie tego konta, podstaw przelewu i przepływu. Niestety, 17 lipca pan mec. Królikowski odmówił przekazania tych danych, uniemożliwiając tym samym prokuratorowi zabezpieczenie tej kwoty" - ujawnił Święczkowski. Według niego, prokurator został zmuszony do podjęcia innych działań, które w konsekwencji doprowadziły do zabezpieczenia części tych środków.

Reklama

Święczkowski powiedział, że Prokuratora Krajowa o wykorzystaniu kont Królikowskiego do działań przestępczych dowiedziała się 11 września. Stało się to po tym, gdy 8 września prasa podała, że ma być on obrońcą w jednej ze spraw mafii paliwowych. Jak powiedział, wtedy PK dostała informację od Prokuratury Regionalnej w Białymstoku, że Królikowski pojawia się w jej śledztwie.

Szef PK dodał, że według ustaleń, już po zatrzymaniu 8 lutego osób kierujących tą grupą, oprócz tego przelewu na milion zł, w marcu i kwietniu pan mecenas przyjął na swoje konto kwotę 150 tys. dolarów oraz kilkuset tysięcy zł - część z nich także w ramach tzw. depozytu adwokackiego, instytucji nieznanej polskiemu porządkowi prawnemu, ale częstokroć wykorzystywanej przez mecenasów. Nawet, jeśli uznamy, że taka instytucja istnieje, nie jest możliwe aby na takich depozytach znajdowały się środki pochodzące z przestępstwa" - dodał Prokurator Krajowy.

Dodał, że śledczy ustalili, że mecenas mógł część środków, które miały być depozytem adwokackim, przekazać na swoje cele prywatne. Dodał, że będzie to oczywiście przedmiotem dalszego śledztwa.

Reklama

Petru: To typowa ubecka wrzutka

Lider Nowoczesnej, komentując doniesienia na temat prof. Królikowskiego, ocenił że to typowa ubecka wrzutka. Jest realizowana przez byłych funkcjonariuszy CBA, w moim przekonaniu. Proszę sprawdzić kim jest pani prokurator z Białegostoku, czy przypadkiem nie współpracowała wcześniej z panem (Maciejem) Wąsikiem i (Mariuszem) Kamińskim - powiedział Ryszard Petru. (Kamiński to b. szef CBA w latach 2006-2009, obecnie koordynator służb specjalnych; Wąsik to jego bliski współpracownik i zastępca, zarówno w CBA, jak i na stanowisku koordynatora ds. specsłużb).

Zdaniem Petru sprawę Królikowskiego wrzuca się po to, żeby nie rozmawiać o aferze billboardowej. Afera billboardowa pokazuje ośmiornicę PiS-u, taką mafijną ośmiornicę, w której prane są pieniądze. Za pieniądze spółek Skarbu Państwa realizowana jest kampania partyjna (...) Osoby, które w tym uczestniczą, popełniają przestępstwo, a wrzutka z Królikowskim jest po to, żebyśmy o tym nie rozmawiali dzisiaj - ocenił Petru.

Odnosząc się do powstających w kancelarii prezydenta projektów ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, Petru wyraził pogląd, że są napisane pod PiS. W najbliższym czasie Andrzej Duda będzie musiał się skłócić albo z polskim społeczeństwem albo z PiS-em. Nie ma możliwości, żeby stał w rozkroku (...). Jestem przekonany, że jest PiS-owskim urzędnikiem i zobaczymy, że ustawy, może lepiej trochę wyglądające niż poprzednie, będą pro PiS-owskie - powiedział Petru.

Królikowski: Celem tego całego zabiegu jest pan prezydent

Prof. Królikowski wyraził w piątek na antenie RMF FM przekonanie, że to nie on jest "celem tej całej sprawy". Według niego, "cały ten zabieg" służy temu, żeby "zdyskredytować" Andrzeja Dudę - jako osobę, która przedstawi wiarygodną reformę sądownictwa.

- Jestem przekonany, że to nie ja jestem celem tej całej sprawy. Myślę, że jestem pionkiem - to, że pionka można przewrócić, to jest jasne - natomiast celem tego całego zabiegu jest - według mojej oceny - pan prezydent - powiedział prof. Królikowski.

Dopytywany, czy boi się aresztowania, odparł: "Przygotowałem swoją żonę i dzieci na to, że mogę być zatrzymany, a swoich współpracowników w kancelarii, że może wejść CBŚ i zajmować akta klientów".

- Wyobrażam, sobie, że w poniedziałek, kiedy prezydent przedstawi na konferencji przygotowane przez siebie ustawy (o KRS i SN - PAP), podstawowe pytania będą takie: dlaczego zatrudnił - chociaż nie zatrudnił, bo robię wszystko społecznie i pro bono - ale dlaczego korzystał z usług przestępcy, żeby napisać ustawy o sądach - skomentował doniesienia medialne prof. Królikowski.

Według niego, "bardzo prawdopodobne, że prokurator generalny idzie na wojnę z prezydentem".

"Prezydent zachowuje spokój"

Prezydent zawsze w takich sytuacjach zachowuje spokój - powiedział rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński, komentując doniesienia medialne, że białostocka prokuratura bada powiązania prof. Michała Królikowskiego, doradzającego przy prezydenckich projektach dot. KRS i SN.

Łapiński powiedział w Radiu Zet, że w czwartek wieczorem rozmawiał o tej sprawie z prezydentem Dudą i relacjonował (mu), co się działo w mediach. - Prezydent zawsze w takich sytuacjach zachowuje spokój - podkreślił.

- Prezydent prosząc profesora Królikowskiego o jakieś rady, czy opinie, został poinformowany, że (prof.) wcześniej prowadził praktykę adwokacką - każdy, kto ma z tym styczność, wie, że można reprezentować różne osoby. Taka ogólną wiedzę prezydent miał, ale na pewno nie miał tej wiedzy, która wynika z ostatnich działań prokuratury, o ile te artykuły są prawdziwe - powiedział Łapiński.

Zaznaczył, że prezydent jest prawnikiem, (który) prowadził praktykę adwokacką, więc ma świadomość, że adwokaci najczęściej reprezentują osoby, które weszły w konflikt z prawem i taka jest rola adwokata.

"Newsweek" napisał, że "Królikowski od kilku lat obsługiwał jedną ze spółek zaangażowanych w proceder, dotyczący m.in. prania brudnych pieniędzy. Jak się dowiedział tygodnik, w lutym 2017 roku Królikowski przyjął od niej milion złotych tzw. depozytu adwokackiego na poczet kosztów przyszłych postępowań przygotowawczych, kar i poręczeń majątkowych. Podobne depozyty przyjęli także inni, mniej znani adwokaci. Jak podaje "Newsweek", śledczy podejrzewali, że była to próba wyprania pieniędzy i zajęli te środki; gdy Królikowski się o tym dowiedział, sam zgłosił się do Centralnego Biura Śledczego Policji z informacją, że spółka paliwowa zdeponowała pieniądze także u niego.

Łapiński ocenił, że w tej sprawie z tego, jak ją opisują media, profesor Królikowski zachował się tutaj bardzo porządnie. - Kiedy pojawiły się informację co do jego klienta, to podjął działania, które właśnie wykazują się najwyższą etyką adwokacką - dodał.

Zapytany o doniesienia Newsweeka, który m.in. przytacza rzekomą rozmowę prof. Królikowskiego z prezydentem Dudą, w której prezydent miał usłyszeć, że wokół niego może pojawić się zainteresowanie prokuratury, a prezydent miał odpowiedzieć, jeśli Ziobro będzie mógł, to obryzga cię błotem; powiedział, że nie był podczas tej rozmowy. - Profesor Królikowski, co wczoraj też w wywiadzie mówił, że jego rola była taka, że on na dzisiejszym etapie nie wie jak te ustawy wyglądają. Nie wie, ich nie pisał, swoje uwagi zgłosił - podkreślił.

Dopytywany był czy podczas czwartkowej rozmowy z prezydentem Dudą, usłyszał: wiedziałem o tym, nie ma sprawy czy to jest problem, muszę się zastanowi". Podkreślił, że usłyszał: spokojnie, dzisiaj wracam, przyjrzymy się temu, trzeba spokojnie tutaj działać i nie można popadać w stany emocjonalne, które nie służyłyby sprawie.

Dodał też, że pojawią się pytania czy taka sprawa jest faktycznie prowadzona i skąd te informacje wyciekły. Jeżeli te informacje się potwierdzą, to znaczy, że one wyciekły ze śledztwa.

Łapiński dopytywany czy, to jest początek wojny na linii Zbigniew Ziobro-prezydent Andrzej Dudą, Łapiński odpowiedział, ja takiego wrażenia nie mam. - Trudno sobie wyobrazić, że ktoś w taki sposób mógłby się posługiwać materiałami ze śledztwa, żeby w jakikolwiek sposób dyskredytować prezydenta - powiedział.