Jeszcze nie wiedzieli, że się poznają, że zdecydują się razem iść przez życie, a już oboje mieli obrączki. Ona dostała swoją po dziadku, on – po babci.

Czekały schowane gdzieś w ich rodzinnych domach i czekały na najważniejszy moment w ich życiu. Wreszcie się stało. Maria i Lech poznali się na Wybrzeżu w 1976 roku, po dwóch latach podjęli decyzję o ślubie. Wtedy też postanowili, że pamiątkowe obrączki stopią i uzyskanego złotą zrobią dwie nowe. Ale jubilerzy odradzili im takie rozwiązanie – bo obie rodzinne pamiątki wykonane były z nieco innych rodzajów złota, miały po prostu różne próby. Przyszli małżonkowie wpadli więc na inny pomysł – na starych obrączkach dograwerowali tylko swoje imiona. I szczęśliwie nosili przez kolejne 32 lata. Z krótkimi tylko przerwami.

Reklama

Bo Lech Kaczyński zawsze po przyjściu do domu – i tego wcześniejszego, i tego już w Pałacu Prezydenckim – obrączkę wieczorem zdejmował. "Nie lubił mieć nic na dłoniach. Nigdy nie nosił rękawiczek, zawsze zdejmował nawet zegarek, nie tylko obrączkę" – opowiada "Faktowi" znajoma państwa Kaczyńskich.

Ale następnego dnia prezydent nigdy nie wyszedł bez niej z domu. A że najczęściej zapominał, gdzie ją odłożył, rano cała rodzina uczestniczyła w poszukiwaniach. W końcu pani Maria wzięła na siebie pełną odpowiedzialność – i to ona pilnowała obrączki męża. Swojej nie zdejmowała nigdy.

Reklama

I właśnie tę obrączkę, którą pani Maria zawsze nosiła na serdecznym palcu, wypatrzyła w Moskwie minister zdrowia Ewa Kopacz. Dzięki niej możliwe było zidentyfikowanie ciała Pierwszej Damy w tych tragicznych okolicznościach.

>>> Krzysztof Pytra osierocił ośmioro dzieci