Okryta biało-czerwoną flagą trumna z ciałem Aleksandra Szczygły przez całą drogę z Warszawy była konwojowana przez policję, po dwóch godzinach w takiej asyście wróciła do stolicy - do czasu zaplanowanego na środę pogrzebu na Powązkach ma być wystawiona w Pałacu Prezydenckim.

Nabożeństwo za Szczygłę odprawiało w Olsztynie kilkunastu kapłanów, którym przewodniczył biskup senior archidiecezji warmińskiej Edmund Piszcz. W homilii poświęconej zmarłemu biskup podkreślał, że kluczowym momentem w życiu szefa BBN były studia prawnicze w Gdańsku, na których spotkał się z Lechem Kaczyńskim - jego bliskim współpracownikiem został na przeszło 20 lat. "Zmarły Aleksander był wierny ideałom Solidarności, swojemu prezydentowi, a zwłaszcza Ojczyźnie, którą kochał, i w służbie której tragicznie zginął" - podkreślał biskup Piszcz.

W homilii biskup wiele mówił o szacunku, jakim Szczygło darzył wojsko. "Bardzo się troszczył o wojsko, o żołnierzy, dlatego odwiedzał ich na misjach, bo chciał być wśród nich. Miłość to obecność" - powiedział biskup Piszcz.

Msza żałobna w intencji szefa BBN Aleksandra Szczygły odbywała się zgodnie z wojskowym ceremoniałem, żołnierze pełnili przy trumnie wartę honorową, obecne były poczty sztandarowe, m.in.: wojska, straży i policji; śpiewano - oprócz kościelnych - także patriotyczne pieśni, a nabożeństwo żałobne rozpoczęło się od odśpiewania hymnu narodowego.

Po zakończeniu mszy przemówienia pożegnalne wygłosili m.in. prezydent Olsztyna, wicewojewoda i wicemarszałek woj. warmińsko-mazurskiego. Podkreślali, że zmarły był wielkim patriotą, społecznikiem, człowiekiem wiernym swoim ideałom i ludziom, z którymi pracował - zwłaszcza prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu.

Głos nad trumną Szczygły zabrała także dyrektorka gimnazjum nr 14 w Olsztynie Alicja Pogorzelska. W tej szkole dzień przed tragedią szef BBN z polecenia Lecha Kaczyńskiego uczestniczył w uroczystości sadzenia "dębu pamięci". Na pamiątkę tej wizyty Szczygło ofiarował szkole biało-czerwoną flagę. "Chciał, by stanowiła ona źródło siły do kształtowania uczuć patriotycznych" - mówiła Pogorzelska.

Osobiste pożegnanie wygłosił także bliski współpracownik Szczygły Jarosław Rybak. Mówił, że Szczygło, który w mediach miał chłodny wizerunek, w rzeczywistości był człowiekiem wesołym, dowcipnym; miał ogromne poczucie humoru. Rybak wspominał, że "szef" strofował swoich młodszych współpracowników np. za źle wypastowane buty. "On sam mówił, że buty nauczył go pastować tata; zawsze miał je nienagannie wypucowane" - wspominał Rybak.

Przyznał także, że Szczygło często w gronie najbliższych współpracowników opowiadał o swojej rodzinie, o tym, że rodzeństwo i ich dzieci mówili do niego "Marek"; opowiadał o pokoju na piętrze w domu w Czerwonce, gdzie w najbliższym czasie chciał powiesić otrzymaną od żołnierzy szablę. "Lech Kaczyński mówił, że trzeba być dumnym z miejsca, z którego się pochodzi. Mój szef był dumny z tego, że mieszkał w Czerwonce" - zapewniał Rybak.

Delegacja z rodzinnej wsi uczestniczyła w pogrzebie Szczygły.

Rybak poinformował także zebranych na nabożeństwie, że jedna z jednostek wojskowych wyraziła chęć przyjęcia imienia Aleksandra Szczygły.

Po nabożeństwie uczestniczący we mszy żegnali się ze zmarłym, dotykając jego trumny i składając przy niej wieńce i wiązanki kwiatów. Wszystkie bukiety po nabożeństwie wojsko przewiozło pod olsztyński pomnik Wolności Ojczyzny, gdzie w południe na telebimach rozpoczęła się transmisja ceremonii pożegnalnej w Warszawie.

O przewiezieniu do Olsztyna trumny z ciałem Szczygły zadecydowało jego rodzeństwo, które pierwotnie chciało pochować szefa BBN na cmentarzu we wsi Węgój k. Czerwonki. Rodzina zmieniła zdanie m.in. pod wpływem działaczy PiS, którzy uznali, że Szczygło spędził życie na służbie państwu, dlatego Powązki będą godniejszym miejscem jego pochówku.

Pogrzeb Aleksandra Szczygły rozpocznie się w środę o godz. 10 na Wojskowych Powązkach.

Aleksander Szczygło był prawnikiem, szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, posłem Sejmu IV, V i VI kadencji, b. szefem Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i b. ministrem obrony. Miał 47 lat.

























Reklama