Rodzina pochodzi z Ługańska, gdzie urodziła się dwójka dzieci. W 2014 roku, kiedy wybuchła wojna, ostatnim pociągiem wyjechali ze strefy okupowanej i przyjechali do Lwowa. - We Lwowie rok później urodziła się nasza najmłodsza córka Katja. Było nam tam dobrze. Jednak po ataku Rosji na Ukrainę, mieliśmy parę godzin na podjęcie decyzji czy wyjeżdżamy i zdecydowaliśmy się uciekać z miasta. Został tam mój mąż, który jest informatykiem i nasz 13-letni pies, który nie dałby rady w takiej podróży - powiedziała wzruszona Jevgenija i dodała, że "mąż czeka na mobilizację i jest w gotowości".
Wyjazd ze Lwowa był zorganizowany w ramach specjalnego trójstronnego projektu szkolnego pomiędzy szkołami ukraińskimi, polskimi i niemieckimi. - Dzieciom powiedziałam, że jedziemy na wakacje, a potem biorą udział w projekcie edukacyjnym, że to taka międzynarodowa wymiana szkolna i że trzeba się śpieszyć – podkreśliła.
Z jedną walizką
Kobieta wraz z trójką dzieci ze Lwowa do Przemyśla przyjechała pociągiem. Przywieźli ze sobą jedną walizkę. W normalnych warunkach pociąg pokonuje tę drogę w około cztery godziny. Tym razem jechał niemal dobę. - Pociąg był wypełniony po brzegi, mnóstwo osób nie miało miejsca siedzącego, każdy siedział gdzie mógł, na korytarzu, w przejściu, na torbach, walizkach – relacjonowała.
Po przekroczeniu granicy i rejestracji w punkcie recepcyjnym cała rodzina została skierowana do Kazimierza Dolnego (Lubelskie), gdzie trafiła pod opiekę mieszkającej tam pisarki Mai Wolny. - Jevgienija i jej dzieci są rosyjskojęzycznymi Ukraińcami, więc można powiedzieć, że było im podwójnie trudno. Kobieta była bardzo przerażona, choć starała się patrzeć pozytywnie, że dzieci nauczą się za granicą języka, poznają świat - powiedziała Maja. - Młodsze dzieci Jevgenii myślą, że są na wakacjach, ale najstarszy syn, Yegor świetnie zna angielski i wiem, że ma świadomość całej sytuacji - dodała.
- Jevgenija mnóstwo razy pytała nas "jak myślicie, co będzie dalej". Miała też wyrzuty sumienia, że wiele osób zostało we Lwowie, a ona wyjechała. Cały czas ją przekonywaliśmy, że jest matką, ma trójkę małych dzieci i to jej patriotyczne zadanie, żeby o nie zadbać - powiedziała.
Bezterminowy azyl w Niemczech
W sobotę rodzina została odwieziona do Lublina. Tam autokarem pojechali do niemieckiej miejscowości, gdzie otrzymają bezterminowy azyl. - Naszym zadaniem było tylko podzielić się dachem nad głową do czasu, aż sprawy formalne z azylem zostaną załatwione – przekazała Maja i dodała, że "ma już informację, że wszyscy dojechali szczęśliwie na miejsce do Niemiec".
Od wybuchu wojny w Ukrainie do Polski przyjechało już prawie 700 tys. osób. W regionie lubelskim funkcjonują cztery przejścia graniczne z Ukrainą: w Dorohusku, Hrebennem, Dołhobyczowie i Zosinie. Na wszystkich przejściach odprawy odbywają się na bieżąco i umożliwione jest piesze przekraczanie granicy.