Sylwia Bagińska, dziennikarka Dziennik.pl: Wojna w Ukrainie trwa już dwa lata. To najkrwawszy konflikt w Europie od czasów II wojny światowej?

Reklama

Generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych: Zdecydowanie tak. Nikt się nie spodziewał, że za wschodnią granicą dojdzie do konfliktu. Wydawało nam się, że Putin nie będzie chciał wojny w tym regionie. Jednak ją wywołał i realizuje do dziś. Na pewno nie ma pokojowego scenariusza. Nie łudźmy się.

To dla nas najtrudniejszy egzamin po 1945 roku...

Putin ma przewagę, ma inicjatywy: polityczną, ekonomiczną i aktualnie też militarną. To wyraźny sygnał dla Polski i NATO, że czasu zostało niewiele. Nie mówię o wywołaniu wojny, ale zbudowaniu potencjału w krótkim czasie, który będzie odstraszający dla Putina i pokaże naszą determinację.

Reklama

Putina możemy straszyć potencjałem i determinacją Polaków do obrony niepodległości i suwerenności. Ta druga może jest, ale armii nie mamy. Politycy i wojskowi muszą mieć świadomość, jak wielka odpowiedzialność spada na ich barki w tych czasie.

Zachód musi pomagać Ukrainie...

Ukraina, walcząc, daje nam czas, który musimy wykorzystać, żeby się przygotować. Dlatego musimy jej pomagać.

Reklama

Co jeszcze jest potrzebne? Jakaś zmiana?

Były zmiany, do których doszło w ukraińskiej armii. Moim zdaniem złe.

Dlaczego?

Wołodymyr Zełenski próbował politycznie kierować operacjami wojskowymi. Przegrał wszystkie. To on był autorem operacji w Zaporożu, Chersoniu, Charkowie. Kazał się bić o symbole. Tam armia ukraińska poniosła gigantyczne straty. Ukraińców na to nie stać.

Zełenski, decyzjami bitew o symbole - rękoma Ołeksandra Syrskiego, który bezkrytycznie wykonywał jego rozkazy, doprowadził do wyczerpania ukraińskiej armii. To jest dla nas zły sygnał.

Zełenski powinien odpuścić w tej kwestii?

Niech politycy w dowodzenie armii się nie mieszają. Zełenski chce rządzić wszystkim. Tak się nie da.

Ukraina ma szanse na odzyskanie straconych terytoriów?

Nie ma na to szans, bo nie ma potencjału militarnego, a tym bardziej ofensywnego. Ukrainie została tylko obrona tego, co ma.

Czyli istnieje ryzyko, że jeśli wojna będzie trwać dłużej, Ukraina straci jeszcze więcej?

Jeżeli jest taka wola Putina, to tak będzie. Do tej pory nie zrobili mobilizacji, nie ma wojska, są puste jednostki wojskowe. Nie da się tak walczyć na wojnie, zwłaszcza że Rosjanie mają przewagę.

Władimir Putin czuje się pewniej niż w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji?

Zdecydowanie tak. Putin był zaskoczony tym, co się wydarzyło po 24 lutym 2020 roku. Z dwóch powodów. Po pierwsze, jego doradcy twierdzili, że przejęcie polityczne Kijowa będzie szybkie i proste.

Putin nie spodziewał się też tego, że armia ukraiński i obywatele Ukrainy chwycą za broń i będą bronić suwerenności i niepodległości. Putin był rozczarowany i zdumiony tym, jak bardzo pomylili się jego doradcy.

Dzisiaj, po dwóch latach, niestety za sprawą błędów Kijowa: politycznych i militarnych oraz błędów Zachodu, który deklarował wiele, a zrobił niewiele - Putin odzyskał siłę. Ma moc sprawczą, która pozwala mu prowadzić ofensywy i odbudowywać swoje siły zbrojne. To niestety doprowadziło do zbudowania przewagi nad armią ukraińską. Ukraina ma teraz poważne problemy. To Rosja ma strategiczną przewagę i inicjatywę. To im pozwala prowadzić akcje, pokonując ukraińską obronę.

Zachód w końcu oprzytomniał, wcześniej bagatelizował imperialne zapędy Putina?

Zachód oprzytomniał, ale za późno. Wprowadzali obostrzenia przeciwko Ukraińcom, m.in. nie pozwalali Ukraińcom wykonywać głębokich uderzeń na terytorium Rosji. W tym czasie Putin wykonywał głębokie uderzania w całej Ukrainie.

Od początku wojny Zachód był wahający się, pełen hipokryzji. Aktualna ciężka sytuacja w Ukrainie jest również i naszym udziałem.

Czy w najbliższej perspektywie możemy liczyć na koniec wojny?

Naprawdę trudno przewidzieć, ile ta wojna będzie jeszcze trwać, bo nikt nie wie, co Putin planuje. Zapewne zakończą "operację specjalną" (tak rosyjska propaganda mówi o rosyjskiej inwazji na Ukrainę" - red.), gdy Putin zostanie "wybrany" po raz kolejnego na prezydenta. 24 lutego 2022 roku nie zaczęła się wojna, bo ta trwa już od 2014 roku

Wojna się nie skończy, dopóki nie będzie zawarty pokój. Ja w pokój między Rosją a Ukrainą nie wierzę. Może dojdzie do zawieszenia broni za sprawą wielkich graczy, czyli Chin i USA, ale pewne warunki muszą być spełnione. Wojska rosyjskie muszą być rozdzielone strefą. Na wzór koreański. Jeśli wojska Ukrainy i Rosji będą w styczności, to dalej będą ginęli żołnierze. Tak, jak to było w Doniecku. Pokoju na pewno nie będzie, zawieszenie broni możliwe.

Pogłębiła się zależność Białorusi od Rosji od lutego 2024?

Nic się nie zmieniło, bo Białoruś była cały czas pod parasolem i we władaniu Putina. Łukaszenka to wasal Moskwy. Białoruś nie zrobi nic bez wiedzy Kremla. Łukaszenka to marionetka w rękach Putina. Białoruś jest częścią Rosji, niezależnie od tego, czy to jest formalne, czy nie.

A jak wojna wpłynęła na Polskę? NATO? Świat?

Ignorancja wojny za naszą wschodnią granicą jest zatrważająca. Putin prowadzi wojnę hybrydową przeciwko Polsce, a my sobie z tym w ogóle nie radzimy. Mamy poważne problemy. Jesteśmy w strefie zagrożenia konfliktem zbrojnym.

Wydaje się, że jeszcze nie wszyscy przebudzili się w Europie i Polsce i nie wiedzą, że czasu zostało nam niewiele. Czas, który dała nam Ukraina, zmarnowaliśmy. W narracji polityków wciąż słyszymy o zagrożeniu, ale nie robi się nic, co mogłoby przygotować, państwo i armie do tego, aby w przypadku konfliktu, przetrwać go i wyjść z niego zwycięsko.

Konieczna jest edukacja dot. obrony narodu, przygotowanie w świadomości obywateli, że może dojść do konfliktu zbrojnego i przygotowanie armii, bo te są w rozsypce. W Europie nie ma żadnej armii, która byłaby gotowa do obrony suwerenności swojego kraju.

Politycy mówią o zmianach i reformach. Teraz? Ktoś chyba pomylił czas. Za naszą granicą wojna przyspiesza, nikt nie wie, w jakim kierunku to się potoczy. Jaki scenariusz ma na to Putin. A my planujemy kolejne reformy, które rozpiszemy na lata, jakby za wschodnią granicą się nic nie działo. Jesteśmy dziwnie spokojni. Politycy, oprócz mówienia o zagrożeniu, nie robią nic, co mogłoby świadczyć o przygotowaniach Polaków, aby zagrożeniu sprostać.

Teraz reformy armii? W trakcie konfliktu? Komuś bardzo mocno się epoki pomyliły. Nie lata.

Czy my się oswoiliśmy z wojną? Jako społeczeństwo jesteśmy zmęczeni tym konfliktem?

Tak, wojna trwa dwa lata. Od II wojny światowej nie byliśmy uczestnikami wojny. Nie było też konfliktu tak blisko Polski.

Oswoiliśmy się z wojną, ale to jest bardzo niebezpieczne. To nas znieczula na wyzwania wojny. Widać to po politykach, którzy robią nie wiele, ale mają zatrważającą narrację. To jest niepokojące. To świadczy o tym, jak głęboko brniemy w zaniedbania, które doprowadzą do śmierci miliona ofiar, gdyby miało dojść do potencjalnego konfliktu.

Putin złapał wiatr w żagle? Powinniśmy być bardzo ostrożniejsi

Wszystko zależy od jakości zmian, tempa i ich kierunku. Musimy zadbać też o jakość elit wojskowych i politycznych. Oni muszą być świadomi odpowiedzialności za Polskę. Hasłami nie obronimy kraju na linii Bugu. Hasła nie wystarczą, trzeba wyszkolonej, zgranej bojowo armii, która będzie gotowa bić się za Polskę. Przygotowany musi być też naród.

Jak pan wspomina wybuch wojny?

Ja nie wierzyłem w to, że ona wybuchnie. Jako żołnierz, oceniałem realne przygotowanie sił zbrojnych do wojny. Rosjanie nie mieli takiej przewagi, żeby pobić armię ukraińską. Byłem przekonany, że Rosjanie nie uderzą, bo nie mają wystarczającej przewagi. Z wojskowego punku widzenia wynikało, że nie mają szans.

Kontakt do autorki artykułu: sylwia.baginska@infor.pl