Zamordowano tu ponad milion osób. Auschwitz przesiąknięte śmiercią
1 Rozkaz założenia obozu w Oświęcimiu wydał 27 kwietnia 1940 roku Reichsführer SS Heinrich Himmler, najbliższy współpracownik Adolfa Hitlera. Rok później Himmler ogłaszał: "Führer zarządził ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej. My, SS mamy ten rozkaz wykonać. Znajdujące się na Wschodzie miejsca wyniszczenia nie podołają akcji zamierzonej na wielką skalę. Wobec tego przeznaczyłem na ten cel Oświęcim, zarówno ze względu na jego korzystne położenie pod względem komunikacyjnym jak i dlatego, że obszar ten można łatwo izolować i zamaskować"...
Mariusz Cieszewski / MSZ
2 Pierwszym komendantem KL Auschwitz został SS-Obersturmbannführer Rudolf Höss, który pełnił tę funkcję przez trzy kolejne lata, od 1940 do 1943 roku. W pamięci więźniów Höss zapisał się jako wyjątkowy sadysta...
Mariusz Cieszewski / MSZ
3 "Żydów przeznaczonych na zagładę prowadzono możliwie spokojnie do krematoriów - osobno mężczyzn, osobno kobiety" - zeznawał SS-Obersturmbannführer Rudolf Höss. "W rozbieralni więźniowie zatrudnieni w Sonderkommando mówili Żydom w ich języku ojczystym, że przyszli oni tylko do kąpieli i odwszenia (…). Po rozebraniu się Żydzi szli do komory gazowej, zaopatrzonej w natryski i rury wodociągowe, co sprawiało całkowite wrażenie łaźni. Najpierw wchodziły kobiety z dziećmi, później mężczyźni. (…) Potem drzwi szybko zaśrubowywano, a czekający już dezynfektorzy natychmiast wrzucali przez otwory w suficie cyklon, który specjalnymi przewodami opadał aż do podłogi. To powodowało natychmiastowe rozchodzenie się gazu"...
Mariusz Cieszewski / MSZ
4 Początkowo Konzentrationslager Auschwitz miał być tak zwanym obozem kwarantanny, w którym mieli być przetrzymywani więźniowie przed przewiezieniem do III Rzeszy. Szybko stał się obozem zagłady dla setek tysięcy Żydów zwożonych z różnych krajów Europy...Jedno z krematoriów. w których spopielano zwłoki ofiar...
Mariusz Cieszewski / MSZ
5 "Przez wziernik w drzwiach można było widzieć, jak osoby stojące najbliżej przewodów wrzutowych natychmiast padały martwe. Blisko jedna trzecia ofiar umierała od razu. Inni zaczynali się tłoczyć, krzyczeć i chwytać powietrze" - zeznawał SS-Obersturmbannführer Rudolf Höss. "Wkrótce krzyk obracał się w rzężenie, a po paru minutach wszyscy leżeli. Najdłużej po upływie 20 minut nikt się nie poruszał. (…) Krzyczący, starsi, chorzy, słabi i dzieci padali prędzej niż zdrowi i młodzi. Pół godziny po wrzuceniu gazu otwierano drzwi i włączano wentylację. Natychmiast przystępowano do wyciągania zwłok"...
Mariusz Cieszewski / MSZ
6 Na potrzeby utworzenia obozu macierzystego Auschwitz I przeznaczono budynki starych austriackich koszar wojskowych. Obóz zaczął się jednak szybko rozbudowywać. W połowie 1942 roku rozpoczął działalność pobliski obóz Brzezinka (Birkenau), w rzeczywistości obóz zagłady...
Mariusz Cieszewski / MSZ
7 "Obóz koncentracyjny Oświęcim (...) położony był w pobliżu miasta o tej samej nazwie, na bagnistym terenie między Wisłą a jej dopływem Sołą" - zeznawał Pery Broad, SS-mann Oddziału Politycznego w KL Auschwitz. "Obóz powstał w 1940 roku. Dawne koszary i byłe zabudowania fabryczne posłużyły jako baza dla dalszych, bardzo obszernych zabudowań. Początkowo istniał tylko tak zwany obóz macierzysty Oświęcim, położony obok szosy, wiodącej wzdłuż Soły i łączącej wieś Rajsko z miastem Oświęcim. Z szosy można było ujrzeć obok głównego wejścia luksusową willę komendanta SS-Obersturmbannführera Hössa. Wjazd zamknięty był szlabanem, przy którym wartownicy SS dokładnie sprawdzali każdego wchodzącego lub wychodzącego żołnierza czy cywila. Z prawej strony za tym przejściem znajdowała się wartownia główna, a skośnie naprzeciw komendantura"...
Mariusz Cieszewski / MSZ
8 "Ze słyszenia wiem, że prawie codziennie zaczęły przychodzić transporty więźniów Polaków. Czy między nimi byli Żydzi? Tego nie wiem, w każdym razie sam widziałem, że obóz zaczął się zaludniać" - zeznawał Kar Lehrer, jeden z oświęcimskich Żydów, którego relację przechowuje Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau. "Gdy opuszczałem Oświęcim w dniu 7 kwietnia 1941 roku miało w nim już być około kilkudziesięciu tysięcy więźniów i również krematorium było już używane. Moniek Jurkowski chodził z ramienia gminy żydowskiej do obozu i wykupywał prochy spalonych Żydów. Było to jeszcze w 1940 roku, ale trudno podać mi dokładną datę"...
Mariusz Cieszewski / MSZ
9 Pierwszy transport więźniów przybył do obozu 14 czerwca 1940 roku i od tego dnia datuje się początek działalności KL Auschwitz. Więźniami byli Polacy (728 mężczyzn), przywieziono ich z więzienia w Tarnowie...
Mariusz Cieszewski / MSZ
10 "Zapędzili nas do bunkra krematorium nr I, gdzie ujrzeliśmy kilkaset zwłok ludzkich" - opowiadał w maju 1945 roku Henryk Tauber, więzień i członek Sonderkommando pracującego w krematorium. "Leżały one na stosach, jedne na drugich, zabrudzone, zmarznięte, wiele zwłok było pokrwawionych, z rozbitymi czaszkami, inne z rozciętymi, widocznie na sekcjach, brzuchami. Zwłoki te były pozamarzane, musieliśmy siekierami oddzielać jedne od drugich"...
Mariusz Cieszewski / MSZ
11 Stos butów zamordowanych więźniów można oglądać na ekspozycji w jednym z obozowych baraków w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau...
Mariusz Cieszewski / MSZ
12 Obóz otaczało podwójne ogrodzenie z drutu kolczastego, podłączone do prądu...
Mariusz Cieszewski / MSZ
13 Obóz otaczało podwójne ogrodzenie z drutu kolczastego, podłączone do prądu...
Mariusz Cieszewski / MSZ
14 Za drutami obozu Niemcy nie tylko zabijali, ale również prowadzili okrutne pseudomedyczne eksperymenty. Jednym z obozowych "lekarzy" był dr Josef Mengele, poddający specjalnym doświadczeniom zwłaszcza bliźniacze rodzeństwo. Pacjentów poddawano niepotrzebnym operacjom, zarażano groźnymi chorobami, testowano na nich najróżniejsze leki. Oprócz doktora Mengele czarną kartę historii zapisali również tacy "lekarze" jak dr Carl Clauberg i dr Horst Schumann...
Mariusz Cieszewski / MSZ
15 "Największym zwyrodnialcem był Hauptscharfuhrer Otto Moll. Jeszcze przed moim przybyciem do obozu był on kierownikiem pracy na bunkrach" - opowiadał w maju 1945 roku Henryk Tauber, więzień i członek Sonderkommando pracującego w krematorium. "Później na jakiś czas przeniesiony został do innego oddziału, Szefostwo wszystkich krematoriów powierzono mu w związku z przygotowaniami na przyjęcie masowych transportów węgierskich w roku 1944. Całą akcję masowego niszczenia ludzi przybyłych tymi transportami on przygotował. Jeszcze przed przybyciem transportów węgierskich zarządził wykopanie dołów obok krematorium V-go oraz uruchomił ponownie, nieczynny do tego czasu, bunkier nr 2 i jego doły. Na podwórzu krematorium porozwieszał na słupach tablice z napisami, według treści których ludzie przybyli transportami mają przejść do obozu, gdzie czeka ich praca, że jednak muszą przedtem wykąpać się i zostać poddani dezynfekcji"...
Mariusz Cieszewski / MSZ
16 "Najlżejszą karą było bicie na stołku" - relacjonował rotmistrz Witold Piecki, który jako ochotnik dał się aresztować i przewieźć do Auschwitz, skąd następnie uciekł. "Odbywało się to publicznie, wobec wszystkich bloków stojących na apelu. Przygotowany był "mebel egzekucyjny" (stołek z uchwytem na nogi i ręce po obu stronach). Stawało dwóch drabów esesmanów (często bił sam Seidler, lub czasami Lagerältester Bruno) i biło więźnia w obnażoną część ciała, by nie niszczyć ubrania. Bito bykowcami lub po prostu ciężką laską. Po kilkunastu uderzeniach przerzynało się ciało. Tryskała krew i dalsze razy uderzały już tak, jak w siekany kotlet. Byłem świadkiem tego nie raz. Czasami otrzymywano 50 kijów, czasami - 75. Pewnego razu, przy wymiarze kary 100 kijów, około dziewięćdziesiątego uderzenia więzień - jakiś mizerak - zakończył życie. Jeśli delikwent żył, to musiał wstać, zrobić kilka przysiadów dla wyregulowania obiegu krwi i stojąc na baczność, podziękować za słuszny wymiar"...
Mariusz Cieszewski / MSZ
17 "Drugą karą był bunkier w dwóch rodzajach. Bunkier zwykły - były to cele w piwnicach bloku 13 (stara numeracja), gdzie siedzieli przeważ nie kapowie lub esesmani przed przesłuchaniem do dyspozycji wydziału politycznego lub za karę" - relacjonował rotmistrz Witold Pilecki. "Cele bunkrów zwykłych zajmowały 3 części piwnicy 13 bloku, w pozostałej, czwartej części, mieściła się cela podobna do tamtych, lecz pozbawiona światła - "ciemnią" zwana. W jednym końcu bloku korytarz piwnicy zawracał pod kątem prostym w prawo i zaraz się kończył. W tej odnodze korytarza mieściły się małe bunkry zupełnie innego rodzaju. Były to trzy tak zwane "cele do stania" (Stehbunker). Za czworokątnym otworem w ścianie, przez który mógł wejść tylko zgarbiony, mieściła się niby)szafa o wymiarach 80x80 cm, wysokości 2 metry, tak że stać tam można było swobodnie. Do takiej "szafy" jednak wciskano, pomagając kijem, czterech więźniów skazanych na karę "Stehbunkra" i zamykając ich sztabami, pozostawiano do rana (od godziny 19.00 do 6.00 rano). Zdawałoby się to niemożliwe, lecz żyją dziś jeszcze świadkowie, którzy odbywali karę "Stehbunkra" w towarzystwie kolegów, wciśnięci do takiej "szafy" w ilości ośmiu ludzi! Rano ich wypuszczano i brano do pracy, a na noc znowu wciskano, jak śledzie, zamyka jąc sztabami żelaznymi do rana. Wymiar kary zazwyczaj sięgał 5 nocy, lecz bywał również i znacznie większy. Kto nie miał w pracy jakichś stosunków z władzą, ten po jednej lub paru takich nocach, w robocie, z braku sił, zazwyczaj kończył życie. Kto mógł za wie dzą kapa odpocząć w dzień w komandzie, ten jakoś tę karę szczęśliwie przetrzymywał"...
Mariusz Cieszewski / MSZ
18 "Trzecią karą był zwyczajny "słupek" zapożyczony z austriackich metod karnych" - zapisał w swoim raporcie z Auschwitz rotmistrz Witold Pilecki. "Z tym, że wiszących, uwiązanych za ręce z tyłu, od czasu do czasu bujał dla zabawy dozorujący esesman. Wtedy stawy trzeszczały, w ciało wrzynały się sznury. Dobrze było, gdy nie zjawiał się tu "Perełka" ze swym wilkiem. W ten sposób prowadzono czasami dochodzenia, pojąc wiszącego sokiem z sałatki - marynaty, krótko mówiąc - octem, by nie zemdlał przedwcześnie"...
Mariusz Cieszewski / MSZ
19 "Zapędzili nas do bunkra krematorium nr I, gdzie ujrzeliśmy kilkaset zwłok ludzkich" - opowiadał Henryk Tauber, więzień i członek Sonderkommando pracującego w krematorium. "Leżały one na stosach, jedne na drugich, zabrudzone, zmarznięte, wiele zwłok było pokrwawionych, z rozbitymi czaszkami, inne z rozciętymi, widocznie na sekcjach, brzuchami. Zwłoki te były pozamarzane, musieliśmy siekierami oddzielać jedne od drugich"...
Mariusz Cieszewski / MSZ
20 Niezwykle trudno jest oszacować skalę ofiar KL Auschwitz-Birkenau. Historycy przyjmują, że do obozu trafiło co najmniej 1,3 miliona więźniów, w tym ponad 1,1 miliona Żydów. Liczbę Polaków ocenia się na 150 tysięcy osób...
Mariusz Cieszewski / MSZ
21 Zginęło prawie 1,1 miliona osób - od ciężkiej pracy, zakatowanych i rozstrzelanych w egzekucjach, wreszcie (największa liczba ofiar) zagazowanych w komorach gazowych, od raz po przybyciu do obozu...
Mariusz Cieszewski / MSZ
22 Brak jest wiarygodnych źródeł potwierdzających liczbę ofiar niemieckiego obozu KL Auschwitz-Birkenau. Znaczna część osób nawet nie została wprowadzona do obozowej ewidencji. Prosto z rampy kolejowej ludzi trafiali do komór gazowych...
Mariusz Cieszewski / MSZ
23 "Tak naprawdę nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Powiedzieli nam, że mężczyźni muszą stanąć po prawej stronie z dziećmi powyżej 14 roku życia, a kobiety i młodsze dzieci po lewej stronie" - opowiadał Martin Foeldi, który przeszedł selekcję na rampie kolejowej w KL Auschwitz-Birkenau. "Więźniowie, którzy chodzili pomiędzy nami, mówili do kobiet «oddaj dziecko babci i pójdziesz do pracy». I tak to robili. Mój kuzyn oddał swoje dzieci babci. Kobiety zaczęły iść do przodu, my staliśmy i po chwili, nagle, one zniknęły. Stałem tam z 12-letnim synem. Nagle zaczęliśmy się przesuwać. Doszedłem do pewnego człowieka - nie wiem, kim był. Był ubrany w mundur niemieckiej armii. Był bardzo elegancki. Zapytał mnie, kim jestem z zawodu. Wiedziałem, że prawnik do niczego się nie przyda, wiec powiedziałem, że jestem byłym oficerem. Popatrzył na mnie i zapytał: «Ile lat ma ten chłopiec?» W tym momencie nie mogłem skłamać. Powiedziałem: «On ma 12 lat». I wtedy on powiedział: «A gdzie jest jego mama?» Powiedziałem: «Poszła na lewą stronę». I wtedy on powiedział do mojego syna: «Biegnij za mamą». Ja poszedłem na prawą stronę i widziałem, jak on biegnie. Zastanawiałem się, czy będzie w stanie znaleźć mamę. Było tam tyle kobiet i mężczyzn. Ale udało mi się wypatrzyć żonę. Syn dobiegł do niej. Jak ją poznałem? Nasza córeczka miała na sobie jaskrawoczerwony płaszczyk. Ta czerwona plamka oznaczała, że jest tam moja żona. Plamka robiła się coraz mniejsza i mniejsza. Odszedłem i nigdy więcej już ich nie zobaczyłem"...
Mariusz Cieszewski / MSZ
24 Niezwykle trudno jest oszacować skalę ofiar KL Auschwitz-Birkenau i na ten temat wciąż toczą się naukowe spory. Historycy przyjmują, że do obozu trafiło co najmniej 1,3 miliona więźniów, w tym ponad 1,1 miliona Żydów. Liczbę Polaków ocenia się na 150 tysięcy osób...
Mariusz Cieszewski / MSZ
25 "Wyszedł nam na powitanie oficer SS z pałką w dłoni. Rzucił rozkaz: «Mężczyźni na lewo! Kobiety na prawo!». Te sześć słów wypowiedział cicho, spokojnie, bez emocji. Sześć prostych, krótkich słów. Ale dla mnie był to moment rozstania z matką" - wspominał to, co działo się na rampie kolejowej Elie Wesel, 15-letni więzień. "Nie miałem czasu myśleć, ale czułem uścisk dłoni ojca. Zostaliśmy sami. Przez ułamek sekundy widziałem jeszcze moją matkę i siostrę, kierujące się na prawo. Czipora trzymała rękę matki. Widziałem, jak znikają w oddali. Matka gładziła siostrę dłonią po jasnych włosach, tak, jakby chciała ją ochronić. Ja zostałem z ojcem i innymi mężczyznami. Nie zdawałem sobie wówczas sprawy z tego, że właśnie w tej chwili, w tamtym miejscu, na zawsze rozstawałem się z matką i siostrą"...
Mariusz Cieszewski / MSZ
26 "Gdy wychodziłem z Oświęcimia (27 IV 1943), zginęło [już] 97 tysięcy numerowanych więźniów" - raportował po ucieczce z Auschwitz rotmistrz Witold Pilecki. "Nie ma to nic wspólnego z ilością ludzi, których masami, bez ewidencjonowania, gazowano i palono. Zginęło [ich] ponad dwa miliony. Podawałem te liczby oględnie, żeby nie przesadzić. Koledzy, którzy tam dłużej siedzieli i byli świadkami gazowania po osiem tysięcy ludzi [dziennie], podają liczbę plus minus 5 milionów ludzi"...
Mariusz Cieszewski / MSZ
27 Przez cały okres istnienia obozu uciekało z niego około 700 więźniów. Schwytano więcej niż połowę. Około 300 spośród uciekinierów udało się szczęśliwie zbiec...
Mariusz Cieszewski / MSZ
28 "Tu więzili moją rodzinę i wszystkich spalili. Tu wzięli moje imię i dali mnie numer. Nie byłam więcej Merka Szewach - byłam numerem. Dlaczego?! Dlaczego spalili mój naród… żydowski naród?! Dlaczego wzięli od nas wolność? Dlaczego dali nam łatę? Żółtą łatę? Żeby poznali, że jesteśmy Żydzi. Nigdy! Nigdy niech się to wróci. Tak naga stałam w tym obozie… dziewczynka… szesnaście lat! Stoję tu… naga" - przemawiała w czasie obchodów 60-lecia wyzwolenia obozu Merka Szewach, więźniarka Auschwitz...
Mariusz Cieszewski / MSZ
29 "Co może powiedzieć ludzkość dziś, ta ludzkość, która chce dowieść postępu kultury, a XX wiek postawić znacznie wyżej od wieków przeszłych. Czy w ogóle my, ludzie XX wieku, możemy spojrzeć w twarze tych, co żyli kiedyś i - śmieszna rzecz - dowodzić naszej wyższości, kiedy za naszych czasów zbrojna masa niszczy nie wrogie sobie wojsko, lecz całe narody, bezbronne społeczeństwa, stosując najnowsze zdobycze techniki. Postęp cywilizacji - tak! lecz postęp kultury? - śmieszne" - pisał w raporcie z 1945 roku rotmistrz Witold Pilecki, podsumowując swój pobyt w Auschwitz."Zabrnęliśmy kochani moi, straszliwie. Przerażająca rzecz, nie ma na to słów! Chciałem powiedzieć: zezwierzęcenie… lecz nie! Jesteśmy od zwierząt o całe piekło gorsi!"...
Mariusz Cieszewski / MSZ
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję