Był 19 stycznia 1996 roku. Monika Osińska, czyli Osa, Marcin Murawski ps. Jogi oraz Robert Gołębiewski ps. Gołąb za kilka miesięcy mieli zdawać maturę. Całą trójka była niewyróżniającymi się uczniami warszawskiego liceum ekonomicznego przy ulicy Szczawnickiej. Ich głównym problemem w tamtym czasie nie była jednak nauka, ale brak funduszy na zbliżającą się studniówkę.
W ich głowach powstał plan napadu na biuro, w którym dorabiał i dorywczo pracował Murawski. Firma "Abigel" zajmowała się kolportażem krzyżówek. Plan rabunku, a w konsekwencji okrutnej zbrodni powstał w mieszkaniu Jogiego. Monika Osińska jako jedyna w tym towarzystwie miała tzw. "czystą kartę". Jogi już wcześniej dopuścił się kradzieży i prowadzenia skradzionego samochodu, z kolegi Gołąb wymuszał pieniądze od młodszych kolegów i zażywał narkotyki.
Kuchenny nóż "na wszelki wypadek"
Cała trójka spotkała się w bufecie szkolnym. Osa dotarła tam ok. godz. 13. Nie poszła już na lekcje, bo jak zeznała na rozprawie "była już po trzech piwach EB". Mówiła też, że rabunek miał być żartem.
W mieszkaniu Jogiego, do którego poszli i obmyślali plan działania, popijali piwo i wódkę. Wychodząc z niego zabrali ze sobą rękawiczki, kij bejsbolowy, a także czarną nogę od stołu i kuchenny nóż. Ten ostatni, jak zeznawali, miał być narzędziem wziętym "tylko na wszelki wypadek".
Na warszawskim Tarchominie, gdzie znajdowała się siedziba firmy "Abige",” pojawili się ok. godz. 15.45. Pojechali tam taksówką, w której zachowywali się bardzo głośno.
Osa po drodze kupiła plaster z opatrunkiem, którym miały zostać zaklejone wizjery drzwi do mieszkań sąsiadów.
Drzwi do biura otworzyła Jolanta Brzozowska…
Drzwi do biura otworzyła im Jolanta Brzozowska. Prywatnie kobieta była szwagierką właściciela firmy – Krzysztofa Orszagha. Brzozowska wspominana była przez bliskich jako bardzo uczynna i zawsze uśmiechnięta kobieta. Podkreślano głównie jej pracowitość, profesjonalizm oraz to, że swoim sposobem bycia zdobywała ogromną sympatię klientów.
Jogi wcześniej poinformował ją, że do biura przyjdzie z koleżanką, a dokładnie nową pracownicą w celu spisania jej danych do umowy. Gdy Brzozowska zajęła się tą czynnością, dostała pierwszy cios w głowę. Z zeznań Osy wynikało, że tym który uderzył ją pierwszy był Jogi. Po tym ciosie, padły kolejne zadawane kijem bejsbolowym przez Roberta. Były tak mocne, że kij się połamał.
Kobieta nie mogła się bronić. Po kolejnych uderzeniach, oprawcy zadali jej, jak wynikało z ustaleń śledczych, 12 ciosów zabranym z mieszkania Jogiego kuchennym nożem. Choć kobieta już nie żyła, Gołąb wbił jej nóż między oczy.
Dwa telefony, pagery i 400 zł
Kiedy licealiści pastwili się nad Brzozowską, Osa w tym czasie przeszukiwała biuro i szukała kosztowności. Z biura cała trójka wyniosła dwa telefony, dwa pagery, magnetowid, biżuterię zamordowanej oraz znajdujące się w kasetce 400 zł. Zanim wyszli posprzątali biuro i starli ślady krwi.
Robert stoi przede mną i mówi: co mam zrobić, żeby ona tak nie charczała? Nie mogę już na nią patrzeć. Biorę szlafrok z łazienki. Dałam Robertowi i mówię: idź i zakryj ją. Chodziło mi o twarz, żeby zakrył twarz – opowiadała Osa podczas wizji lokalnej. Przed wyjściem z biura, Osa zjadła tatar znaleziony w lodówce.
Gdy opuścili biuro, pojechali do centrum. Paser wziął od nich tylko połowę łupu, resztę sugerował wyrzucić. Skradzione pieniądze cała trójka podzieliła między sobą, a gdy już było po wszystkim poszli na pizzę.
Pierwszym podejrzanym o brutalne morderstwo Brzozowskiej, był właściciel firmy, czyli Orszagh. Według śledczych przemawiał za tym fakt, że to on po raz ostatni widział ją żywą w biurze.
Tego samego dnia o godzinie 19.15, kiedy przyszli policjanci, czułem, jak mi się ziemia usuwa, a świat wali. Zawieziono mnie do biura. Na podłodze leżała ona - Jolka. [...] Jej głowa, ramiona, toną całe we krwi. Ta śliczna twarz, teraz tak nienaturalna, wyrażająca cierpienie. Ściany, sufit, zasłony, sprzęt biurowy, dokumenty, wszystko obficie zbryzgane jej krwią – tak mężczyzna wspomniał ten feralny dzień w książce Marii Łopatkowej "Morderstwo przed studniówką".
Kiedy wyszedł z aresztu, założył Stowarzyszenie Przeciwko Zbrodni im. Jolanty Brzozowskiej i zaczął prowadzić własne śledztwo, co nie podobało się policji, która twierdziła, że w ten sposób nie pomaga, a utrudnia wykrycie prawdziwych sprawców.
Dopiero po miesiącu okazało się, że za zbrodnią stoi trójka licealistów. Mimo że posprzątali po sobie, zostawili mnóstwo śladów.
Jako pierwszy do zabicia Brzozowskiej przyznał się Jogi. Gołąb i Osa zeznawali, że brali udział tylko w kradzieży i napadzie, a ofiara miała zostać ogłuszona, nie zamordowana. Twierdzili, że tym który chciał zabić i planował to od samego początku, był Jogi. Ich zdaniem do tragedii doszło, bo byli pod wpływem alkoholu i amfetaminy. Sąd skazał całą trójkę na karę dożywocia. Wyrok utrzymał sąd apelacyjny, a Sąd Najwyższy oddalił kasację obrońców.
"Wiem, że przepraszam to za małe słowo"
Ciężko mi o tym mówić, nie przyczyniłam się do śmierci tej kobiety. Wiem, że przepraszam to za małe słowo – mówiła tuż przed ogłoszeniem wyroku Osińska. Proces trwał dwa lata, a wyrok ogłoszony został 20 marca 1998 roku.
Nawet jeśli zamierzali zabić, to przecież nie musieli zadawać tak strasznych obrażeń, pastwić się w niewyobrażalny sposób – uzasadniał decyzję sędzia Piotr Janiszewski, który był przewodniczącym składu sędziowskiego.
Z badań psychologów wynikało, że Osa byłą egocentryczką. "Łatwo akceptowała zdanie grupy, przez co odczuwała lęk przed odrzuceniem" - twierdzili. Mimo, że nie miała problemów z prawem, lubiła dominować w grupie, była agresywna słownie.
W maju 2001 roku Osińska złożyła do Kancelarii Prezydenta RP wniosek o obniżenie kary do 15 lat więzienia.
Nie można młodocianego pozbawiać szansy powrotu do normalnego życia mimo potworności przypisanej mu zbrodni- pisał w jej imieniu adwokat Kazimierz Pawelec.
Dożywocie zamiast kary śmierci
Mimo że sąd ponownie zbadał akta sprawy, kary nie obniżył. Na niekorzyść skazanej wpłynęły opinie z więzienia, według których Osa przez pół roku zaliczana byłą do kategorii "N", czyli niebezpiecznych ze względu na agresywne zachowanie wobec innych osadzonych.
Dziś Osa ma 47 lat. Zmieniła swoje dane osobowe, a od lutego 2021 roku może ubiegać się o przedterminowe zwolnienie z odbywania kary.
Osińska jest pierwszą znaną w Polsce kobietą skazaną na dożywotnie pozbawienie wolności. W latach 90. XX wieku zniesiono karę śmierci. Dokładnie 1 września 1998 roku wraz z wejściem w życie Kodeksu karnego z 6 czerwca 1997 roku, przestała istnieć. Osobom prawomocnie skazanym na karę śmierci zamieniono wyroki na dożywotnie pozbawienie wolności. Od tamtej pory jest to najsurowsza kara przewidziana przez polskie prawo.