"Stwierdzam: dziura w szynkowej" i "klient musi się wyszumieć". Najzabawniejsze skargi z czasów PRL
1 "Nie mogę się doprosić u kierowniczki sklepu, żeby zamawiała biały ser na wagę. Jeszcze raz więc bardzo proszę, aby był w tym sklepie ser biały na wagę, a nie w kostkach. Niech ja już nie słyszę >>nie dostajemy sera na wagę
Narodowe Archiwum Cyfrowe
2
"Pani ekspedientka nie obsługuje w kolejności, gdyż twierdzi, że klient powinien najpierw się wyszumieć" - oburzała się klientka jednego ze sklepów w 1984 roku.
Problem kolejności w kolejkach okazywał się tak istotny, jak brak towaru. Zdarzało się bowiem, że klienci stali wiele godzin w oczekiwaniu na zakupy, a odchodzili od lady z kwitkiem. Takie sytuacje były źródłem negatywnych emocji i - w konsekwencji - wpisów w książkach skarg i wniosków.
"Ekspedientka sprzedała bez kolejki osobie znajomej ostatni makowiec. Towar ten przypadał zgodnie z kolejką mnie" - oburzała się klientka Barbara S. w 1984 roku. Odpowiedź, jaką pod jej wpisem zamieściło kierownictwo sklepu, przypominała urzędniczą PRL-owską nowomowę, ale nie pozostawiała wątpliwości co do szans na odzyskanie niesprawiedliwie rozdzielonego makowca:
"Ekspedientce zwrócono uwagę, ale makowca niestety nie udało się odzyskać z uwagi na jego imieninową konsumpcję"
NA FOTOGRAFII: Zakład nr 16 Zakładów Odzieżowych "Ambasador", rok 1971
źródło zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Narodowe Archiwum Cyfrowe
3
Czasem wśród klientów trafiali się eksperci, których wiedza przysparzała kłopotów obsłudze sklepu.
"Jako mistrz z 1948 roku stwierdzam – dziura w szynkowej z powodu złej pracy nadziewarki. Zwyczajna zamiast na drobnym sicie była mlęta na piątce. Jakiś niefachowiec tu pracuje" - napisał w książce z 1983 roku klient Teodor C.
Problemem mogli okazać się też zbyt wścibscy klienci. "Sklepowa mówiła, że jest przyjęcie towaru, a tymczasem ma remanent albo coś tam i paraduje po zapleczu goła. Wiem, bo podglądałem ją od tyłu" - zanotował klient w książce w 1986 roku.
NA FOTOGRAFII: Przyjmowanie skarg i wniosków przez dyżurującego przedstawiciela Komitetu Członkowskiego Warszawskiej Spółdzielni Spożywców "Społem", fot. z lat 1967-1970
źródło zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Narodowe Archiwum Cyfrowe
4
Ale książki skarg i wniosków nie zawierały wyłącznie krytycznych uwag. Zdarzały się też pochwały.
Jedna z klientek zapisała we wnioskach za rok 1988: "Dziękuję za rodzynki, które kupiłam w tym sklepie, a nie mogłam dostać od dwóch lat w całym Śródmieściu. Szczególnie dziękuję pani sprzedawczyni, która z uśmiechem odważyła mi żądaną ilość".
"Pragnę złożyć dyrekcji podziękowanie za zmianę dawnego personelu z kierownictwem na czele w naszym sklepie. Personel obecny jest fachowy i miły. Odnoszę wrażenie, jakbym był obsługiwany przed wojną" - chwalił obsługę klient podpisany jako inżynier Stanisław W.
Narodowe Archiwum Cyfrowe
5
Zdarzali się też i tacy klienci, którzy za pomocą książek skarg i wniosków próbowali uzyskać odpowiedzi na pytania skierowane nie tyle do personelu sklepu, co raczej do władz.
"Korzystając z tak wspaniałego udogodnienia, jakim jest książka skarg i wniosków, zapytuję jako obywatel PRL, dlaczego nie ma: 1. proszku do prania, 2. zwykłego mydła, 3. żyletek do golenia, 4. szamponu, 5. innych" - napisał jeden z klientów w 1981 roku. Jak można się domyślać, nie doczekał się spełnienia swoich postulatów.
Podobnie jak klientka Alicja K., która w 1988 roku apelowała w imieniu "ludzi pracy":
"Weszłam do sklepu mięsnego i co widzę... na stoisku mięsnym nie ma żadnej wędliny. Uważam, że przed świętem 22 lipca powinno być lepsze zaopatrzenie. Co mają jeść ludzie pracy?".
NA FOTOGRAFII: Klub Prasy i Książki "Ruch" w Piątku, rok 1970
źródło zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Narodowe Archiwum Cyfrowe
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję