Członkowie zwycięskiej koalicji deklarują zdecydowane dążenie do przeprowadzenia szybkich reform w mediach publicznych z naciskiem na TVP. - Wszyscy, którzy łamali prawo, szczuli, siali propagandę, którzy działali na zlecenie Jarosława Kaczyńskiego, powinni mieć świadomość tego, że robili źle. Jeśli na przykład ktoś był twarzą hejtu, propagandy, nieprawdy, nienawiści, kłamstwa, powinien się zastanowić wcześniej, czy chce brać w tym udział, czy nie. Każdy z nas ma lustro w domu i powinien stanąć przed tym lustrem i się zastanowić czy chce uczestniczyć w kłamstwie, czy raczej jego dewizą życiową jest prawda - powiedziała w rozmowie z Dziennik.pl posłanka Nowej Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus.

Reklama

Podobnego zdania jest dr Krzysztof Grzegorzewski medioznawca z Katedry Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego, który uważa, że "pracownicy mediów publicznych mają się czego obawiać". - Obecnie nowa większość polityczna jest co prawda ograniczona w swoich działaniach, ze względu na obecność prezydenta mianowanego przez PiS, który ma prawo weta wobec ustaw i rozwiązań prawnych. Niemniej jednak jestem przekonany, że po utworzeniu nowego rządu, rozpoczną się realne zmiany w mediach publicznych - powiedział nam specjalista.

Tym samym wielu pracowników mediów publicznych obawia się o swoją finansowo-zawodową przyszłość. Z naszych informacji wynika, że w ośrodkach telewizji publicznej od kilkunastu dni jest bardzo nerwowo. Wiele osób poszło na zwolnienia lekarskie, aby przeczekać najgorszy czas. Inni sami składają wypowiedzenia. -Boję się, że zamkną firmę z dnia na dzień i pozwalniają ludzi- powiedziała w rozmowie z nami jedna z dziennikarek lokalnego ośrodka TVP. - Jesteśmy pewni, że wezmą się za stanowiska funkcyjne, a później za nas - zwykłych pracowników - dodała.

Reklama

W rozmowie z nami inna pracownica mediów publicznych przyznała, że niektórzy specjalnie "głosowali na PiS, z nadzieją, żeby pracy nie stracić (!)". - No ale jeśli świeciło się twarzą w Info, to trzeba się było liczyć ze zwolnieniem, a nie teraz gdybać co to będzie – dodała.

Reklama

"Blady strach" w TVP

Na wielu pracowników i współpracowników, zwłaszcza dziennikarzy i prezenterów w TVP po ogłoszeniu wyników padł, jak sami mówią: "blady strach". Pracownicy telewizji nazywanej często "rządową", zdają sobie sprawę z "siły wyższej" i jak w rozmowie z Dziennik.pl stwierdził jeden z nich, wiedzą, że "najpierw polecą osoby decyzyjne" – Później przyjdą nowi szefowie i będą sobie wymieniać zespół wedle uznania. Na pewno wielu z nas poleci tylko dlatego, że pracowaliśmy tu za czasów, gdy rządził PiS – zaznaczył. I dodał: - Kilku kolegów i dwie koleżanki już złożyli wypowiedzenia. Z tego co wiem, są też tacy, którzy robią teraz wszystko, aby zapisać zmiany w umowach i przedłużyć okres wypowiedzenia. Większość wie, że skończył się dla nas najlepszy czas – podkreślił.

Nasz rozmówca przyznał też, że sam złożył już wypowiedzenie. - Szukam pracy w trybie pilnym. Nie mogę zostać na lodzie, mam na utrzymaniu żonę i dwójkę dzieci. Mam do spłaty kredyt. Boję się tylko, że inne media po sześciu latach w TVP nie będą mnie teraz chciały – powiedział pracownik telewizji publicznej.

Joanna Scheuring-Wielgus: Władzom mediów publicznych może mocno palić się grunt pod nogami

Według nieoficjalnych informacji, jakie pojawiły się w mediach, w związku ze zmianami, jakie czekają media publiczne po powołaniu nowego rządu, w piątek, 27 października, miało się odbyć posiedzenie Rady Mediów Narodowych (RMN), zwołane przez Krzysztofa Czabańskiego.

Zdaniem Joanny Scheuring-Wielgus decydenci mediów publicznych, którzy zdecydowali się na zwołanie takiego posiedzenia teraz "muszą być bardzo mocno przestraszeni sytuacją, która wydarzyła się 15 października". - Ostrzegają widzów przed czymś, co jeszcze nawet się nie wydarzyło - przed demokratyczną większością, jakbyśmy już sprawowali rządy, podczas gdy nie podjęliśmy jeszcze żadnych konkretnych działań. To sugeruje, że władzom mediów publicznych może się mocno palić grunt pod nogami - wskazała posłanka Lewicy.

Natomiast dr Krzysztof Grzegorzewski zaznaczył, że według jego wiedzy "na posiedzeniu Rady Mediów Narodowych planują uchwalę, w której stwierdzą, że każda inicjatywa opozycji to naruszenie prawa". - To wydaje się absurdalne, biorąc pod uwagę, że opozycja jeszcze nie podjęła żadnych konkretnych działań. Rada Mediów Narodowych (RMN), organ powołany jedynie na mocy ustawy, zdaje się zbierać głównie po to, aby stwierdzić, że wszelkie niepodjęte jeszcze działania będą nielegalne. I to samo w sobie przybiera totalitarny charakter - podkreślił ekspert.

I dodał, że w "normalnym demokratycznym kraju obowiązuje zasada domniemania niewinności, zgodnie z którą wszelkie "przewinienia" powinny być udowodnione w przejrzystym procesie sądowym". - Jednak ogłoszenie, że wszelkie działania od tego momentu są nielegalne, jest sprzeczne z wszelkimi zasadami. Właściwie to jest insynuowanie przestępstwa. Innymi słowy, Rada Mediów Narodowych (RMN) zbiera się w celu tzw. dyskredytacji pseudo-prawnej, czyli manipulowania, aby kryminalizować czyjeś intencje - powiedział.

Ekspert podkreślił również, że w ostatnich latach wszystkie organy decyzyjne w tym KRRiT zostały "podporządkowana obecnej władzy". - W Polsce mamy de facto zarządzanie mediami publicznymi na modelu rządowym, ale nigdy nie zawłaszczono mediów publicznych na taką skalę, jak za czasów PiS. Nigdy też nie było tam przekazów tak złej jakości i tak jawnie sprzecznych z zadaniami, jakie te media obowiązują - zaznaczył dr Grzegorzewski.

Co dalej? Jakie działania podejmie nowa władza w kwestii mediów publicznych?

Joanny Scheuring-Wielgus uważa, że w tym momencie nie ma sensu jeszcze mówić o konkretnych krokach, ale nowi rządzący powinni podchodzić do tego tematu bardzo skrupulatnie. - Bez wątpienia nie możemy wracać do stanu sprzed 2015 roku. Moim zdaniem istnieje potrzeba rozważenia opcji "zero" oraz przywrócenia pomysłu obywatelskiego aktu dla mediów publicznych, który był jedynym rozsądnym rozwiązaniem w kwestii zarządzania mediami publicznymi w Polsce. Jeśli planujemy wprowadzić prawdziwą reformę, powinniśmy kierować się kierunkiem, który został zaproponowany w pakcie podpisanym w 2016 roku przez ugrupowania opozycyjne - zaznaczyła.

Natomiast zdaniem medioznawcy z UŁ nowa władza nie powinna wycofywać się z rozliczenia mediów publicznych, ale raczej powinna opierać swoje działania na wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 13 grudnia 2016 roku. - Mogą próbować działać za pomocą uchwał i tam, gdzie to możliwe, rozliczać za każde faktyczne naruszenie prawa, kierując zawiadomienia do prokuratury. Oskarżanie powinno być jednym z kluczowych narzędzi, ponieważ istnieją rzeczywiste do tego podstawy. Należy wykorzystać wszelkie dostępne ścieżki postępowania dyscyplinarnego. Ponadto, będzie potrzebna aktywność ze strony nowego ministerstwa Skarbu Państwa, ponieważ de facto Telewizja Polska jest własnością Skarbu Państwa - podkreślił dr Grzegorzewski.

I dodał, że "sytuacja rzeczywiście jest bardzo trudna". - Konieczne jest podjęcie działań, ponieważ treści prezentowane przez te media od kilku lat są absolutnie przerażająca. Na podstawie analizy, którą przygotowałem wspólnie z redaktorem Krajewskim i prof. Jędrzejewskim (Towarzystwo Dziennikarskie), mamy wyniki badań oraz materiały, które ludzi związanych z TVP pozwalają karnie rozliczać, choćby na podstawie łamania ustawy o radiofonii telewizji - podsumował.

Rozmawiała: Aneta Malinowska