Na filmy natrafił australijski reżyser Philippe Mora, który przygotowuje film dokumentalny o tym, jak Trzecia Rzesza wykorzystując obrazy, manipulowała ludźmi.
Filmy nakręcono w połowie lat 30., jeśli nie w typowej technologii 3D, to w technologii do niej bardzo podobnej. Wykorzystano do tego prawdopodobnie dwie kamery lub dwa obiektywy, przed którymi ustawiony miał być specjalny pryzmat.
Obrazy przygotowało niezależne studio na zlecenie ministra propagandy Josepha Goebbelsa. Oba trwają około 30 minut, jednak ich jakość poraża. Jeden z filmów został nakręcony w klimacie musicalu, a akcja dzieje się w czasie pikniku za miastem. W jednej ze scen widać krople tłuszczu, strzelające w stronę widza z piekącej się kiełbasy. Drugi film to krótka komedia.
"Jakość filmów jest fantastyczna. Faszyści odznaczali się dokładnością i skrupulatnością w zbieraniu informacji, i każdy kadr był dokładnie kontrolowany. W ten przecież sposób udało im się podporządkować sobie kraj i naród" - mówił Mora, który filmy odnalazł.
Uważa się, że filmy z wykorzystaniem technologii na podobnym poziomie zaczęto kręcić w USA w latach 50. ubiegłego wieku. Ale odkrycie australijskiego reżysera być może odbiera Hollywood prawo do tytułowania się wynalazcą techniki 3D.