To, co aktualnie obserwujemy, to początek olbrzymiej erupcji, która - jeśli kiedykolwiek się zdarzy - może doprowadzić do zniszczenia Ziemi - mówi sejsmolog z uniwersytetu w Utah, podaje TVN Meteo. Wulkan ma powstać pod dnem Pacyfiku, na głębokości 3 tysięcy kilometrów, tam, gdzie styka się skalny płaszcz planety i płynne jądro.
W wyniku erupcji do atmosfery trafią olbrzymie ilości gazu i pyłu, które zablokują dostęp światła słonecznego do naszej planety, co sprawi, że wszelkie życie przestanie istnieć.Do tego ilość lawy, która wypłynie po wybuchu może zalać większą część Ziemi.
Na szczęście są też i dobre wieści - erupcja superwulkanu zdarzy się dopiero za sto milionów lat.