Tajemnice ludzkiego szczęścia opisano na łamach "British Medical Journal".

"Naukowcy interesowali się istotą szczęścia już od dłuższego czasu. Jednak nigdy w swych badaniach nie uwzględniali wpływu otaczających ludzi na nasze samopoczucie" - mówi James Fowler z University of California w San Diego, który wspólnie z Nicolasem Christakisem z Harvard Medical School postanowił rzucić naukowe światło na prastare przysłowie o zaraźliwym szczęściu.

Uczeni wzięli pod lupę nastroje blisko 5 tys. ludzi na przestrzeni 20 lat. Mimo że nie wszyscy badani mieli szansę się poznać, tworzyli wielką społeczną sieć ponad 50 tys. wzajemnych zależności. Łączyły ich m.in. więzy małżeństwa, przyjaźni, sąsiedztwa lub miejsca pracy. Naukowcy rejestrowali wszelkie zmiany w życiu członków grupy, które mogły wpłynąć na ich nastrój, np. narodziny dziecka czy utrata pracy. Następnie za pomocą psychologicznego kwestionariusza badano samopoczucie osób biorących udział w eksperymencie oraz to, jak wpływa ono na otaczających ich ludzi.

Okazało się, że szczęście rozprzestrzenia się niczym wirus. Posiadanie szczęśliwego przyjaciela mieszkającego w odległości do 1,5 km zwiększało prawdopodobieństwo bycia szczęśliwym aż o 25 proc. Szczęśliwy współmałżonek zwiększał je o 8 proc., a pogodny sąsiad - aż o 34 proc. Ku zaskoczeniu uczonych, dobrym nastrojem zaraża się także od osób, których nigdy nie widziało się na oczy.

Szczęśliwy przyjaciel naszego przyjaciela, nawet zupełnie nam obcy, zwiększa szansę na to, że my również będziemy szczęśliwi o 10 proc. Z kolei jego przyjaciel, jeśli jest szczęśliwy, poprawia nasze szanse na świetny nastrój o 5 proc.

"Szczęście jest zaraźliwe aż na trzech poziomach społecznej sieci i dlatego tak błyskawicznie się rozprzestrzenia" - komentuje eksperyment Nicolas Christakis i zwraca uwagę, że zaraźliwość smutku jest na szczęście znacznie mniejsza. "Podłe samopoczucie, jak wszystkie ludzkie emocje, przechodzą z jednego człowieka na drugiego. Ale prawdopodobieństwo, że paskudny nastrój kolegi udzieli się również nam, jest minimalne" - zapewnia.

Badania Amerykanów ujawniły także, że pieniądze nie dadzą nam nawet w połowie tyle szczęścia, co uśmiechnięci ludzie. Uczeni wykazali, że dodatkowe 5 tys. dol. w kieszeni zwiększa prawdopodobieństwo szczęścia zaledwie o 2 proc. "Ktoś, kogo w życiu nie spotkałeś - przyjaciel przyjaciela twojego przyjaciela - da ci go dwa razy więcej" - zapewnia Fowler.











Reklama

p



Stronimy od smutnych ludzi

Katarzyna Tekień: Dlaczego szczęśliwy nastrój rozprzestrzenia się wśród ludzi szybciej niż smutek?
Małgorzata Ohme*: Spójrzmy na to pod nieco innym kątem. Nie w tym rzecz, że szczęście rozprzestrzenia się szybciej, ale w tym, że znacznie chętniej przebywamy wśród ludzi pogodnych niż w towarzystwie smutasów. Osoby, u których przeważa paskudny nastrój, odbieramy jako obciążenie, wywołują w nas poczucie winy, że to my jesteśmy szczęśliwi, a one nie. Czujemy odpowiedzialność, potrzebę niesienia pomocy, na którą nie zawsze mamy ochotę. Natomiast towarzystwo osoby pogodnej pozwala nam się odprężyć, nie musimy angażować tyle energii psychicznej w kontakt z nią. Dlatego lgniemy do takich osób, częściej z nimi przebywamy, a co za tym idzie więcej emocji czerpiemy właśnie od nich. Szczęście faktycznie rozprzestrzenia się szybciej, bo więcej interakcji nawiązujemy z osobami szczęśliwymi i ich emocje mają większy wpływ.

Z badań amerykańskich naukowców wynika, że szczęścia nie można rozpatrywać w kontekście jednostki, że raczej w kontekście otaczających nas ludzi.
Tak. Funkcjonujemy w systemie wzajemnych powiązań. Jesteśmy połączeni nitkami emocji z rodziną, przyjaciółmi, sąsiadami oraz kolegami z pracy. W tej zbiorowości nie da się przeżywać indywidualnie radości czy smutku. Naszych emocji doświadczają w mniejszym lub większym stopniu wszystkie otaczające nas osoby.


*Małgorzata Ohme, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej (SWPS) w Warszawie