Bardzo dobrze widać to na przykładzie postulatu umieszczania na produktach żywnościowych ceny producenta. Wbrew pozorom może mieć to niekorzystny wpływ na portfele konsumentów. To dlatego, że ujawnienie strategii handlowej producentów, w tym stosowanych przez nich upustów wywoła presję na stosowanie jednolitych cen dla wszystkich. W efekcie słabsi uczestnicy rynku stracą, ponieważ przedsiębiorcy przestaną ze sobą konkurować - zabraknie im bodźców do obniżki cen.

Reklama

Sama informacja o cenie producenta nie może być przydatna konsumentom. Nie zapominajmy bowiem, że mniejsi sprzedawcy, w przeciwieństwie do dużych sklepów nie zaopatrują się zazwyczaj bezpośrednio u producentów lecz korzystają z pośrednictwa hurtowni. Oznacza to, że w wielu przypadkach końcowa cena zawiera zarówno narzut pośrednika, jak i detalisty. Warto pamiętać, że oprócz zysku uwzględnia on również poniesione koszty. Ostateczny odbiorca w dalszym ciągu nie będzie więc wiedział ile zarabia sprzedawca, co więcej może otrzymać mylną informację, sugerującą wyższe niż w rzeczywistości marże stosowane przez niektóre, głównie mniejsze punkty handlowe.

Stworzenie pełnego obrazu kształtowania się cen produktów spożywczych wymagałoby kontroli całego łańcucha dystrybucyjnego - wszystkich producentów i pośredników handlowych oraz ponoszonych przez nich realnych kosztów związanych z procesem przetwórczym czy transportem. O ile jest to możliwe w stosunku do wybranych produktów i sklepów to będzie trudno wykonalne w skali całego kraju, choćby ze względu na koszty takiego przedsięwzięcia. Dodajmy koszty, które poniósłby nie tylko budżet państwa, ale przede wszystkim przedsiębiorcy kontrolowani, ponieważ dla zapewnienia porównywalności danych w sklepach należałoby wprowadzić jednolite rozwiązania księgowo-sprawozdawcze).

Dlatego lepszym pomysłem od powoływania specjalnych zespołów jest dbanie o zachowanie konkurencji rynkowej i wkraczanie wówczas gdy zostanie ona naruszona. Jednocześnie istotne jest podejmowanie działań edukacyjnych wśród wszystkich uczestników rynku. Drobni przedsiębiorcy mogą jednoczyć siły lub korzystać z pomocy instytucji powołanych do ich reprezentowania. Konsumenci natomiast wyposażeni w niezbędną wiedzę na temat dostępnej na rynku oferty (już niebawem Urząd przedstawi pierwszy szczegółowy raport dotyczący artykułów spożywczych, w którym ujawni, co naprawdę jemy) będą mogli dokonywać świadomych wyborów kierując się zarówno ceną, jak i jakością produktów.

Reklama

Od niemal 20 lat kierowana przeze mnie instytucja podejmuje działania w interesie publicznym chroniąc reguły wolnej konkurencji. Utworzenie urzędu w ramach reformy rynkowej państwa służyło demonopolizacji gospodarki oraz wspieraniu zasad swobodnego konkurowania między przedsiębiorcami. Wyzwania te pozostają aktualne do dziś. Propozycje głębszej ingerencji państwa w gospodarkę stoją w sprzeczności z kierunkiem, który wskazali Polacy w wyborach 1989 roku. Źle stałoby się, gdyby kompetencje Urzędu zostały rozszerzone o zadania dobrze znane z minionego okresu.

* Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów