Otóż wybór ma kilka cech, których zazwyczaj nie analizujemy. Przede wszystkim decyzje dotyczące wybrania mają zróżnicowany charakter, jeżeli chodzi o ich ważność, i podejmujemy je nieustannie. Od banalnych sytuacji, takich jak wybór z menu w restauracji, po znacznie poważniejsze, jak wybór kierunku studiów, i po bardzo poważne, jak wybór żony lub męża. Ponadto dokonanie wyboru oznacza zawsze nie tylko wybranie czegoś, ale i niewybranie, a więc odrzucenie czegoś innego. Wybór przecież musi być dokonywany z co najmniej dwu ewentualności.

Reklama

Współcześnie często stawiany jest zarzut, że decyzje wyborcze podejmowane w trakcie wyborów politycznych (prezydenckich, parlamentarnych czy samorządowych) mają charakter raczej emocjonalny niż racjonalny. To zarzut prawdziwy, ale tylko w pewnym stopniu usprawiedliwiony. Prawdziwy, gdyż rzeczywiście w czasach dominacji mediów oraz niebywałej skrótowości przekazu politycznego nie mamy wielu podstaw do racjonalnej decyzji. Ponadto pozytywna (i negatywna) rola sympatii czy admiracji dla konkretnego polityka lub jego ugrupowania odgrywa zasadniczą rolę. Jednak fakt, że przy podejmowaniu decyzji wyborczych kierujemy się raczej emocjami niż chłodną kalkulacją, jest całkowicie zrozumiały, skoro wiele zasadniczych wyborów w naszym życiu podejmujemy powodowani emocjami, a nie tylko rozumem. Podstawową rolę odgrywa tu fakt, że dokonujemy wyboru przyszłości, o jakiej możemy mieć tylko mętne pojęcie. Tak przecież jest w przypadku wyboru legalnego towarzysza (lub towarzyski) życia i podobnie jest w polityce.

Wprawdzie polityków na ogół z grubsza znamy i znamy ich poglądy, ale z tego wcale nie wynika, że możemy przewidzieć ich postępowanie. Chociażby bardzo niedawno nieprzewidywalny okazał się prezydent George W. Bush i dla wielu zwolenników Republikanów jego wojna w Iraku była nie tylko godna potępienia, ale też nie dostrzegali w nim przedtem takich imperialnych tendencji. Najczęściej sympatia do polityka jest dobrym motywem wyborczym, chociaż emocje mogą nas czasem prowadzić do błędu.

Akt wyboru, zarówno tego codziennego, jak i politycznego, najczęściej musi być dokonany. Nie możemy zrezygnować z podjęcia decyzji. Jednak jakże trudno o decyzję, kiedy żadna z ewentualności nie przypada mi do gustu. Uczestniczymy w obradach rozmaitych jury i innych ciał wybierających czy to najlepszego malarza lub reżysera, czy tylko - na przykład - kandydata, który otrzyma stypendium zagraniczne. Decyzja często wisi na włosku, kiedy brak jest ewentualności naprawdę wybitnej, a jednak trzeba ją podjąć. Tak bywa też w trakcie wyborów politycznych, co często sprawia, że frekwencja jest niska lub bardzo niska. Odmowa wzięcia udziału w wyborach (mamy do tego prawo) nie jest jednak rozumna, gdyż zawsze jest mniejsze zło i lepiej wybrać mniejsze zło niż nic, bo wtedy może zwyciężyć większe zło.

Reklama

Człowiek jest z natury poddany losowi czy też przypadkowi i warto zdawać sobie sprawę, jak wielka jest rola przypadku w naszych poczynaniach, także wyborczych. Z tego względu nie oczekujmy na to, by wszystkie ewentualności, spośród których wybieramy, podlegały racjonalnej analizie. Oczywiście, im więcej elementów racjonalnych, tym lepiej. Im silniej dostrzegamy dobro, a nie mniejsze zło, tym także lepiej. Tu wielka jest rola tych, którzy dostarczają nam informacji, czyli w przypadku wyborów politycznych - polityków, ale i mediów. Wielki znawca i zwolennik demokracji, amerykański filozof Robert A. Dahl, powiada, że jakość demokracji zależy między innymi od tego, jak wiele zróżnicowanych informacji uzyskujemy od mediów. Jak bardzo potrafią one przyczynić się do tego - wyjaśniając i kontrolując wypowiedzi polityczne - byśmy mogli podjąć możliwie racjonalną decyzję. Pamiętając o tym, nie bójmy się jednak emocji, które bywają dobrym przewodnikiem.