Od chwili, gdy pierwszy kraj przyjął traktat, do złożenia ostatniego podpisu pod ratyfikacją upłynęły dwa lata bez jednego miesiąca. Na rynkach walutowych to niemal wieczność.

Jeśli już teraz rynki nerwowo reagują, zastanawiając się, czy strefa euro przetrwa grecki kryzys, wyobraźmy sobie, co by się działo w ciągu kilkunastu bądź nawet kilku miesięcy potrzebnych na ponowną ratyfikację. A gdyby któryś z krajów, co bardzo prawdopodobne, odrzucił traktat w referendum?

Reklama

Demokracja bezpośrednia, taka jak w Szwajcarii, jest najlepszym z możliwych ustrojów. Ale teraz sytuacja jest wyjątkowa. Poprawianie Lizbony i poddawanie jej pod głosowanie w referendum to świetna recepta na gospodarczą katastrofę. W tej sytuacji można już przygotowywać następny traktat. Tym razem o rozwiązaniu Unii Europejskiej.