Władysław Bartoszewski
były minister spraw zagranicznych

Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych. Ja jednak myślę, że są. I zawsze, gdy mam wskazać właśnie taką osobę - kieruję myśli w stronę Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Nie przychodzi mi na myśl nikt inny, kto dożył dziewięćdziesiątki z takim życiorysem - przez 25 lat jako współtwórca i dyrektor Radia Wolna Europa, wcześniej kurier z okupowanej Warszawy. Polak i katolik, czegóż więcej można chcieć? To również jeden z moich ostatnich prawdziwych przyjaciół. Kiedy przemawiałem nad jego grobem, towarzyszyły mi bardzo osobiste uczucia, a jego śmierć przeżyłem jak śmierć kogoś najbliższego w rodzinie. Jako przyjaciel Jan był człowiekiem trudnym, bo wartościowym - albo odwrotnie: człowiekiem wartościowym, bo trudnym. Trzeba było się naprawdę wysilać, by stać się jego przyjacielem, a to dlatego, że był oczekujący i skomplikowany w reakcjach. Po prostu wybitny, nieprzeciętny. A każdy, kto jest nieprzeciętny, jest zwykle osobliwy, a jeśli jest osobliwy, to także i trudny. Jan Nowak-Jeziorański dał mi kilkadziesiąt lat sprawdzonej przyjaźni. Zawsze można było na nim polegać. Sam - jak mi się zdaje - też byłem dla niego człowiekiem bliskim. Dlatego myślę o nim nie tylko, gdy zbliża się pierwszy listopada, ale znacznie częściej. W przeróżnych sytuacjach zastanawiam się, co by w danym momencie odpowiedział, jak by zareagował, jak by się ustosunkował. Gdy myślę o odchodzących, to zawsze mam refleksję na temat życia, które nie jest łatwe, ale bardzo odpowiedzialne i... bardzo brakuje mi Jana. Uważam, że nie tylko nie da się go zastąpić, ale również nie widzę w tej chwili w Polsce nikogo, kto mógłby mu choćby dorównać. Bo Jan Nowak-Jeziorański to człowiek niezwykły - nie tylko dobrze piszący, ale przede wszystkim myślący. Był - i jest - autorytetem dla ludzi o różnych poglądach.

Reklama

Wojciech Kilar
kompozytor

Niewątpliwie największą stratą dla Polaków w ostatnich latach była śmierć naszego duchowego przewodnika - Jana Pawła II. Umieranie papieża było samo w sobie ostatnią jego katechezą, jednak to ostatnie przesłanie nie zrównoważy nam Jego braku. Odeszli też najwięksi poeci naszej współczesności - Czesław Miłosz i Zbigniew Herbert, nie wiem, kto i kiedy zdoła wzbić się na wyznaczone przez nich szczyty poezji. A dla mnie jako kompozytora wyjątkowo bolesna była strata Witolda Lutosławskiego. Dla mnie i całego mojego środowiska jego obecność była czymś w rodzaju opoki i potężnego wsparcia. Od jego śmierci minęło już 13 lat, ale wciąż nie ma kto zapełnić powstałej po nim pustki.

Jadwiga Staniszkis
socjolog

Myślę, że człowiekiem, którego nie da się ani zapomnieć, ani zastąpić, jest Jan Paweł II. Z jego obecnością wiąże się przecież bardzo wiele kluczowych dla Polski spraw. To właśnie on uświadomił ludziom, że można używać kategorii etycznych w języku publicznym, co pozwoliło przez cały ciąg wydarzeń Solidarności odbudować się ludziom - a to wydawało się w komunizmie wręcz niemożliwe. To on również tłumaczył, jak trudno jest wykorzystywać wolność. Wreszcie jego cała wiara w ludzi związana z tomistycznym przesłaniem o godności i sprawiedliwości, która ciągle gdzieś we mnie drzemie. Jego następca - Benedykt XVI - wnosi w moim odczuciu bardziej chłodny, analityczny katolicyzm augustiański i to jest już zupełnie inne doświadczenie. Dla mnie Jan Paweł II odegrał zupełnie unikatową rolę w historii. Trudno sobie wyobrazić inną osobę tego okresu, która mogłaby mieć podobne znaczenie. Tu, gdzie mieszkam, czyli w Podkowie Leśnej, pamięć o papieżu jest ciągle żywa. Nie trzeba czekać do pierwszego listopada, by widzieć zapalone znicze przed popiersiem Jana Pawła II. Gdy kilka dni temu wracałam wieczorem do domu, paliły się tam światła, było mnóstwo ludzi, biegały dzieci. Mam wrażenie, że tu - jakoś szczególnie - papież jest ciągle obecny, jakby stał gdzieś obok.

Agnieszka Holland
reżyser

Choć tak naprawdę wszyscy ludzie, którzy odchodzą, są w pewnym sensie niezastąpieni, to jednak w sposób szczególny zapisali się w mej pamięci Jan Paweł II, Czesław Miłosz i Jerzy Giedroyc. Dziś nie widzę wokół siebie ludzi tej samej klasy, talentu i siły charakteru. To ludzie, których obecność była zaznaczona nie tylko w jednej dziedzinie życia. Byli dla mnie ludźmi, którzy odcisnęli swój ślad w historii i byli inspiracją - punktem odniesienia, który tworzył prawdziwy ruch umysłowy i twórczy. Jan Paweł II to bez wątpienia lider duchowy dla wszystkich ludzi - nie tylko dla Polaków. Był człowiekiem, który pokazywał konstruktywną drogę polskiemu katolicyzmowi. Wydaje mi się, że wraz z jego odejściem straciliśmy szansę na nową jakość w życiu duchowym w Polsce. I choć dziedzictwo papieża można opisać, nazwać i jest ono bardzo obecne w słowach i w pamięci - to jednak uważam, że bez jego materialnej obecności to wszystko zbyt łatwo zmieni się w kicz.
To w pewnym sensie dotyczy również Czesława Miłosza - tyle że w kwestii poezji. Miłosz był dla mnie człowiekiem przede wszystkim niezwykle uniwersalnym i witalnym. Poeta o tak ogromnej witalności twórczej trafia się może raz na stulecie. Podobnie jak polityk na miarę Jerzego Giedroycia. Według mnie był niewątpliwie jedynym wielkim politykiem, jakiego mieliśmy od czasu Piłsudskiego. Paradoksalnie - nie uprawiał polityki normalnej: miał prawdziwą wizję Polski i odwagę, żeby walczyć o tę wizję niezależnie od okoliczności. Właśnie takich gigantów, ludzi wielkich i nie do zastąpienia - nie widzę w kolejnych pokoleniach.

Reklama

Leon Tarasewicz
malarz

Człowiekiem, który odchodząc, pozostawił po sobie prawdziwą pustkę, jest dla mnie profesor Ryszard Stanisławski, wybitny historyk sztuki. To on doprowadził do świetności Muzeum Sztuki w Łodzi, sprawił, że wokół tego ośrodka skupiło się wielu rewelacyjnych artystów i że odbywały się tam wystawy na światową miarę. Jako dyrektor muzeum tworzył prawdziwe artystyczne pomosty między tradycją a nowoczesnością. Jego odejście przeżyłem tak naprawdę dwukrotnie - najpierw, gdy opuścił stanowisko dyrektora łódzkiego muzeum, które długo nie mogło podnieść się po tym ciosie. I po raz drugi - gdy profesor w 2006 roku zmarł. Nie sądzę, by pustkę, która się po nim otwarła, mógł zapełnić ktokolwiek inny. Ale może tak jest właśnie z postaciami o artystycznej duszy. Artysta - ten prawdziwy - jest przecież z natury osobny. Nie pojawi się drugi Ryszard Winiarski, nie spotkamy kolejnego Jacka Sienickiego ani nie obejrzymy jego dzieł. Nie sposób po prostu, by przybył na ten świat nowy Tadeusz Kantor i dał nam kolejne spektakle. Bo tak to właśnie jest - artysta zawsze pozostawia po sobie puste miejsce.

Izabella Cywińska
reżyser

Człowiekiem, który pozostawił po sobie wielką pustkę, jest z pewnością Jan Nowak-Jeziorański. Gdyby dziś żył, byłby, w moim przekonaniu - obok Władysława Bartoszewskiego - drugim sumieniem narodu. A prawda jest taka, że takich właśnie sumień w tej chwili nam niezwykle brakuje. Jan Nowak-Jeziorański był dla mnie osobą niezwykle ważną. Bywałam u niego w domu, wychowałam się też na Radiu Wolna Europa. Całym swoim życiem zasłużył na szacunek i wielki respekt Polaków. Takich ludzi, gdy odchodzą, bardzo brakuje. Pozostaje jedynie wrażenie osamotnienia w beznadziejnej rzeczywistości, której już nikt nie będzie w stanie zmieniać. Pierwszego listopada wspominam nie tylko Jana Nowaka, ale również wielu innych wielkich ludzi czynu. Lampkę z pewnością zapalę na grobie Jacka Kuronia - człowieka, którego mi strasznie brakuje i którego brakuje wielu Polakom. A świadczy o tym jego skromny nagrobek, który stale jest obstawiony świecami, obłożony wieńcami i świeżymi kwiatami. Dla mnie zarówno Jacek Kuroń, jak i Jan Nowak-Jeziorański to ludzie, którzy chcieli, żeby żyło się lepiej. Takich wielkich z pewnością jest więcej. Zawsze, gdy idę na Powązki, przechodzę Aleją Zasłużonych. Mam wtedy czas na refleksję na temat wszystkich, którzy odeszli, a którzy zbudowali to, co mamy i co jest tak niezwykle cenne. Wtedy szczególnie mocno czuję, jak wiele wartości jest w tym momencie zagrożonych.

Rafał Olbiński
artysta grafik

Postacią, której w moim odczuciu nie da się zastąpić, jest Jan Paweł II. Pracuję właśnie nad jego portretem. Chciałbym namalować najlepszy portret, jaki tylko potrafię, bez kokieterii i dydaktyzmu. Chcę, żeby ta twarz sama przemawiała i niosła ze sobą jego przesłanie. Jednocześnie przypominam sobie, jak wiele ten człowiek znaczył jako moralny autorytet dla całego świata. Gdybyśmy rozpisali wielką ankietę na ten temat, nie przypuszczam, żeby współczesnemu człowiekowi łatwo było wskazać osobę, która miałaby taką siłę. Mimo że niemal w każdym polskim domu wisi portret papieża - miłości, o którą apelował, jest jednak szalenie mało. Smutne jest to, że dla Polaków, również polskich przywódców, Jan Paweł II stał się pustym symbolem - z jednej strony powołują się oni na jego słowa, z drugiej zapominają o treści tych wskazówek. Przecież jego prawdziwym testamentem są miłość, wybaczenie, pojednanie i dialog, a nie wojna i zacietrzewienie. Kiedy tacy ludzie jak papież odchodzą, powstaje luka, której nie sposób zapełnić. Na świeczniku zostają niestety postaci, które budzą nie podziw, a obrzydzenie. To smutna refleksja.

Reklama

Edward Dwurnik
malarz

Był wśród nas profesor, znakomity filolog klasyczny, który wspaniale pisał o mitologii i antycznej kulturze, sprawiając, że czytelnik mógł obcować z Fidiaszem czy Neronem tak, jakby żyli wczoraj. Był też tłumaczem - i kto wie, czy pod tym względem nie zasłużył się naszej kulturze najbardziej - przełożył na polski rewelacyjne wiersze jednego z najwybitniejszych poetów świata - Konstantinosa Kawafisa. Mówię oczywiście o Zygmuncie Kubiaku - profesorze o duszy poety, który mógł napisać jeszcze tak wiele... Nie wiem, czy ktokolwiek w naszej kulturze ma choćby cień szansy, by go zastąpić i choć w części zrekompensować nam jego brak.

Jerzy Radziwiłowicz
aktor

Wielkim autorytetem i człowiekiem, którego z całą pewnością nie uda się nikomu zastąpić, jest w moim odczuciu Jan Paweł II. Odchodząc, pozostawił po sobie nie tylko swe nauczanie, ale również przestrzeń, której bardzo długo nikt nie będzie w stanie zapełnić. To taka pustka, która już chyba na zawsze pozostanie w sercach Polaków. Jan Paweł II był przecież dla nich człowiekiem niezwykłym i szczególnie ważnym. Jego śmierć to nie tylko odejście człowieka, ale w moim przekonaniu prawdziwego zjawiska. Bo wszystko, co robił, było niepowtarzalne. Oczywiście to, że papież był Polakiem, dodatkowo wpływa na to, że dla mnie był - i pozostanie - wielkim i ważnym rodakiem. Autorytetem, z którym liczył się cały świat. Z całą pewnością pierwszego listopada nie da się o Nim nie pomyśleć. To jest sprawa tak oczywista, że właściwie wszelkie dalsze myśli są tu nieistotne.