"To nieprawda, że kuracja została przerwana" - oświadczył Buzonetti. Co więcej, twierdzi, że słowa papieża wypowiedziane na sześć godzin przed śmiercią - "Pozwólcie mi odejść do Pana" - zinterpretował nie jako prośbę o zaniechanie kuracji, a jako "mistyczną prośbę", "najbardziej wzniosłą modlitwę człowieka czującego, że kończy się jego ziemska droga".

Reklama

Równocześnie Buzzonetti przyznał, że sondę pokarmową założono papieżowi dopiero 30 marca - na trzy dni przed śmiercią. Jeszcze wczoraj watykanista "Corriere della Sera" Luigi Accattoli bronił lekarzy przed krytyką, twierdząc, że papież był sztucznie żywiony już wcześniej - już w czasie Drogi Krzyżowej 25 marca. Właśnie dlatego telewizje pokazywały go wtedy tyłem wspartego na krzyżu. Lekarz papieski przyznał się, że tak nie było.

Od trzech dni dyskusja na temat leczenia papieża nie schodzi z czołówek włoskich mediów po tym, jak "La Repubblica" i pismo "MicroMega" opublikowały wypowiedź anestezjolog Liny Pavanelli. Jej zdaniem Jan Paweł II był tak niedożywiony i osłabiony z powodu niemożności połykania, że należało wiele tygodni wcześniej, niż to zrobiono, założyć mu sondę pokarmową. Bez niej - zauważyła - był całkowicie bezbronny wobec najzwyklejszej infekcji.