Francuski minister spraw zagranicznych powrócił do koncepcji, którą przed kilkoma laty przedstawił sam Nicolas Sarkozy. Szef MSZ zaznacza jednak: ostatecznie przywódca Unii może być tylko jeden, a rolę tę powinna pełnić właśnie Francja, największy kraj UE.
Bernard Kouchner komentuje również zapowiedziany niedawno przez prezydenta Sarkozy’ego na szczycie w Bukareszcie powrót Paryża do struktur wojskowych NATO. Jego zdaniem nadszedł czas, by europejscy sojusznicy Stanów Zjednoczonych uniezależnili się od Waszyngtonu, zaś NATO stało się organizacją, która bardziej zabiega o bezpieczeństwo Europy, a nie angażuje się w wyprawy wojenne podejmowane przez USA.
Katarzyna Bartman: Francja proponowała, by kierunek rozwoju Unii Europejskiej wyznaczały największe państwa. Nicolas Sarkozy mówił o swego rodzaju "twardym jądrze UE", w skład którego miałyby wejść Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Włochy, Hiszpania oraz Polska. Czy ten pomysł jest nadal aktualny?
Bernard Kouchner: Oczywiście! Moja wizyta w Polsce jest ściśle związana z tą propozycją.
Rozmawiałem z polskim ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim na ten temat. Omawialiśmy razem skład grupy przyszłych europejskich liderów i nasze opinie w tej kwestii były dość zbieżne. Nie oszukujmy się jednak: przywódca Unii może być tylko jeden...
Ma pan na myśli Francję? Czy to Paryż ma rządzić Unią Europejską? Czy z tymi ambicjami wiąże się również zwiększenie waszego zaangażowania w budowanie unijnej polityki bezpieczeństwa i powrót do struktur wojskowych NATO?
Nie tak prędko. Po drodze musimy uporządkować kilka fundamentalnych dla Europy spraw: zadbać o jej gospodarkę i bezpieczeństwo.
Mówi pan "nie tak prędko", jednak niecałe dwa tygodnie temu na szczycie NATO w Bukareszcie podjęliście decyzję o wysłaniu dodatkowych wojsk do Afganistanu. Odebrano to jednoznacznie: Francuzi za większe zaangażowanie w misję pod Hindukuszem zażądają większego wpływu na sprawy europejskie: na Unię i na NATO.
Francja jest członkiem NATO i uczestniczy we wszystkich misjach prowadzonych z ramienia tej organizacji. Nie oznacza to jednak, że musimy też angażować się w struktury organizacyjne Paktu. Nie będziemy tego robić, dopóki Sojusz będzie realizować politykę bezpieczeństwa wyłącznie jednego mocarstwa: Stanów Zjednoczonych. Wkład militarny i finansowy Waszyngtonu w NATO to tylko 25 proc. całego potencjału Sojuszu. A co z resztą? Pozostali sygnatariusze Paktu też mają coś do powiedzenia! Francja ma swój plan: chcemy stworzenia europejskiego systemu bezpieczeństwa, który będzie chronił skutecznie przede wszystkim nasz kontynent.